Brytyjska literatura podróżnicza znalazła nowego, wybornego mistrza w Macfarlanie… Czyta się go przede wszystkim dla urody jego prozy i cudownie innowacyjnego, pomysłowego języka… Pisać przepięknie potrafi o wszystkim.
William Dalrymple, „Observer”
Misterna, pobudzająca zmysły, uduchowiona, fascynująca. Wielu czytelników Macfarlane’a będzie śniło w języku ścieżek.
„The Guardian”
Wydawnictwo: Poznańskie
Data wydania: 2018-11-28
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 368
Gdy tylko zobaczyłam, że „Góry. Stan umysłu” Roberta Macfarlane’a są booktourową książką u @meissobobrish od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać!
Chodzenie w góry od około dwudziestu lat jest jedną z najdynamiczniej upowszechniających się form spędzania wolnego czasu. I właśnie ten fenomen gór autor próbuje wyjaśnić czytelnikowi. Jest to historia wyobraźni. Wspinaczka nie jest tylko zachcianką, ale naturalnym rozwojem zainteresowań człowieka i jego zainteresowań. Przecież każdy z nas ma w sobie coś z odkrywcy, prawda?
Macfarlane wyjaśnia skąd bierze się górska obsesja, przytacza wiele historii, która jest związana z początkami eksploracji gór oraz prób zdobywania ich wierzchołków. Każdy rozdział jest dowodem na to, że autor jest niesamowicie oczytany. Traktuje on góry jako partner w relacji z człowiekiem. Wskazuje na to, kiedy zaczął on je dostrzegać, a nawet wplótł tutaj rozdział o geologii! Tego to w ogóle się nie spodziewałam, ale bardzo trafnie pokazuje to w jakich kategoriach szary człowiek (lub taki starszy arcytworek z nizin) postrzega góry. Okazuje się, że to nie tylko wspinaczka. Książka poszerza horyzonty czytelnika i zmienia myślenie. Jest jedno zdanie, które wyjątkowo zapadło mi w pamięć – najwyższa góra Ziemi była kiedyś dnem oceanu. Jak łatwo zapomnieć, że nasza planeta ma miliardy lat i że przecież Mount Everest nie miał od początku takiej wysokości, jaką ma obecnie!
„Góry. Stan umysłu” jest nietypową książką górską, taką do której nie jesteśmy przyzwyczajeni (przynajmniej ja, bo czytałam na razie typowe biografie, wspomnienia z wypraw, a nie próbę zrozumienia idei wspinaczek).Niestety niea okazała się ona dla mnie zbyt porywającą lekturą. Momentami przeszkadzało mi to, że została napisana bardzo wyszukanym językiem. Doceniam autora, jego pracę włożoną w jej napisanie, jednak to nie wystarczyło. Nie ukrywam, trochę się wynudziłam w czasie czytania.
Nie chcę Wam pisać, że to #mustread góromaniaka. Warto ją jednak przeczytać, żeby zrozumieć, po co i dlaczego ludzie chodzą w te góry. Przeczytanie tej książki pozwoli na zyskanie nowego spojrzenia na szczyty te małe i duże oraz na obraz człowieka, który te szczyty zdobywa.
Czy są jeszcze dzikie miejsca w Wielkiej Brytanii i Irlandii? Wyobraź sobie, że tworzysz listę dzikich, nieznanych destynacji i postanawiasz wyruszyć...
Dawne szlaki rzadko znikają, chyba że pochłonie je morze albo przykryje asfalt. Trwają pod postacią ledwo dostrzegalnych elementów krajobrazu –...