Nowe miejsce, nowe nazwisko, nowa tożsamość - czy to przepis na skuteczne zerwanie z przeszłością?
Pod warunkiem, że przeszłość zerwie z tobą.
Leopold Kant po przeprowadzce do Polski zaczyna nowe życie, chce znaleźć pracę i nie rzucać się w oczy. Plany krzyżuje mu śmierć sąsiadki, która postanawia dokonać żywota w jego mieszkaniu.
I to nie koniec niespodzianek - ktoś musi zaopiekować się Fusią, Tolą i Urwisem, a druga sąsiadka stwierdza, że Leoś spełni się w tej roli idealnie. Kiedy dojdzie do tego zamordowana w lesie kobieta z tajemniczą blizną na szyi i przeszłość, która jednak upomina się o bohatera, powstanie prowadząca do nieoczekiwanego finału mieszanka zdarzeń.
Co ukrywa Leopold Kant? Dlaczego zmienił swoją tożsamość? Te pytania nurtują, ale kiedy poznasz na nie odpowiedź, będziesz się zastanawiać nad jednym: czy Leoś wyjdzie z tego cało?
Wydawnictwo: Lucky
Data wydania: 2023-07-24
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 496
Tytuł oryginału: Fikcyjny ja
"Nie, nie będę stąd wyjeżdżać. Przynajmniej na razie. Co mi to da? Nawet jeśli jako Leopold Kant nie wtopiłem się w szare tło tak, jak planowałem, to nic mi nie grozi."
Mieliście okazję poznać już Leopolda Kanta? To główny bohater powieści Marzeny Hryniszak "Fikcyjny JA". Książki, która może Was nieco zmylić pastelową okładką, sugerując zabawną i lekką lekturę. No... przynajmniej, ja dałam się nabrać. Owszem, historia jest komiczna, momentami głośno parskałam śmiechem (nie polecam czytać w towarzystwie postronnych osób 😉), ale autorka porusza tu też dramatyczne kwestie takie jak przemyt narkotyków czy handel ludźmi. Choć pisarka nie szafuje drastycznymi opisami, to jednak w żadnym wypadku nie nazwałabym tej lektury lekką.
Kontynuując temat okładki, z pewnością zauważyliście na niej ślady psich łap. To świetne posunięcie, gdyż psy odgrywają w tej historii znaczną rolę. Przeważająca część komicznych scen odbywa się właśnie z ich udziałem. "Bohaterowie" wkraczają na scenę dosyć niespodziewanie. Początkowo nie wzbudzają cieplejszych uczuć Leopolda, ostatecznie jednak kradną jego serce. Po licznych perypetiach między mężczyzną i jego przysposobionymi pupilami nawiązuje się nić sympatii.
Akcja powieści zaczyna się z przytupem. W niedługim czasie po przeprowadzce w nowe miejsce Leopolda odwiedza jego sąsiadka. Niestety jej wizyta kończy się w niefortunny sposób, kobieta niespodziewanie umiera. Zdarzenie to sprawia, że pragnący pozostać w cieniu mężczyzna, nagle ląduje na świeczniku. To niezbyt komfortowa sytuacja zważywszy na fakt, że Leoś ma sporo za uszami. Z początku niewiele wiemy o jego przeszłości, jednak z biegiem czasu bohater zrzuca kolejne warstwy niczym cebula łupki. Leopold okazuje się wcale nie być Leopoldem, a jego historia jest dużo bardziej skomplikowana niż to się z początku wydawało.
Autorka posiada niewątpliwy dar balansowania między całkiem odmiennymi treściami. Z jednej strony mamy w tej książce dużo dobrego humoru, z drugiej postępującą dynamicznie akcję kryminalną, której rozwiązania nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Pisarka kluczy i wielokroć zwodzi nas na manowce, co tylko jeszcze bardziej podkręca atmosferę powieści. Wraz z kolejnymi stronami dowiadujemy się, że nie tylkoe Leopold nie jest tym za kogo się podaje.
"Fikcyjny JA" to powieść, która zaskoczy Was swoją nieprzewidywalnością. Szczerze rozbawi, a zaraz później skupi Waszą uwagę na rozwijającej się akcji. Z pewnością miło spędzicie z nią czas.
Moja ocena 8/10.
Główny bohater to Leopold Kant przyjeżdża do Polski, tylko po to, żeby stworzyć nowego siebie, uciec przed przeszłością. Nowe nazwisko, nowe mieszkanie w nowym mieście, gdzie nikt go nie zna. Pewnego dnia odwiedza go sąsiadka, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że podczas wizyty, biedulinka starowinka dokonała żywota w jego mieszkaniu. Masz babo placek, co za pech, po babci zostały trzy pieski, którymi trzeba się zaopiekować, a on nigdy nie miał nawet chomika.
Leoś to facet, który ma zawsze pod górkę, kłopoty przyciąga jak magnes, podczas spaceru z Fusią, Tolą i Urwisem, znajduje zwłoki młodej kobiety, z tajemniczą blizną na szyi. To jest początek jego tarapatów.
Leopold próbuje ukryć się, być niewidoczny i wydawałoby się, że blokowisko nadaje się do tego idealnie. Jednak nic bardziej mylnego, bo gdy po sąsiedzku mieszkają wścibskie starsze Panie, nie da się wtopić w tłum.
Zaskakująco wciągający kryminał, który podbije serce miłośników detektywistycznych opowieści. Fikcyjna historia, która jest dokładnym odzwierciedleniem obrazu realnego współczesnego świata, podana w łagodny, zabawny sposób. Opowieść o zmaganiach z trudnościami, jakie czasem zgotuje nam los. Zwroty akcji i wiele tajemnic towarzyszą nam do samego końca.
„Fikcyjny ja” jedna z tych książek, przy których bawimy się świetnie, a wiadomo nie od dziś, że przy dobrej zabawie czas płynie szybciej. Tak i tu podczas czytania tej kryminalnej historii, choć dość opasłej (496 stron), szybko pochłaniamy fabułę. Zachęcam do przygody z Leosiem z zakończeniem dającym nadzieje na kontynuację.
Przyznaję że wcześniej nie słyszałam o Marzenie. Czasem przeraża mnie, że jest tak dużo nazwisk, których nie znam. W każdym razie przyjęłam propozycje patronatu od wydawnictwa Lucky i nie żałuję tego. Książka okazała się zabawną historią o ucieczce przed....przeszłością.
Leopold Kant, to młody mężczyzna, który po kilku latach emigracji, wrócił z Anglii. Znalazł małe mieszkanko i postanowił rozpocząć swoje życie od nowa. Niestety jego plany zniszczyła schorowana staruszka, która szukając swojej ukochanej suczki Fusi, trafia do mieszkania Leopolda. Niestety biedna kobieta umiera w mieszkaniu Kanta. Właśnie wtedy wszystkie plany mężczyzny ulegają nagłej zmianie. W jego życie wkraczają trzy rozbrykane psy, a to początek jego kłopotów. Prawdziwe rozpoczynają się, kiedy będąc na spacerze z jednym ze swoich podopiecznych, znajduje ciało zamordowanej kobiety. Niebezpiecznie robi się dopiero wtedy, gdy Leopold zaczyna prowadzić swoje śledztwo, bo znaleziona kobieta kogoś mu przypominała.
W tym momencie Leopold wkracza w niebezpieczny świat zbrodni. Nie wie komu może zaufać, kto czycha na jego życie, a kto chce mu zwyczajnie pomóc.
Czy Leopold odnajdzie prawdę? Czy wyplącze się z kłopotów w jakie wpadł?
Okładka trochę zwodzi czytelnika, bo zapowiada lekką komedię romantyczną, nie pokazuje, że książka jest kryminałem. A tak naprawdę to komedia kryminalna, opowiedziana przez Leopolda, który ukrywa się przed światem. Początkowo to jest po prostu obyczajowa powieść. Wtedy poznajemy Kanta i jesteśmy świadkami jak staje się właścicielem trzech psów. Tu mamy wiele śmiesznych momentów.
Potem, kiedy mężczyzna odnajduje ciało młodej kobiety, akcja przyspiesza, wtedy rozbudowuje się wątek kryminalny. Dowiadujemy się dużo z życia Leopolda, kim jest i jak się stworzył, bo przecież sam o sobie mówi, że jest fikcyjny. W tym momencie akcja mocno przyspiesza, do gry wchodzi policja, mafia, jego była żona i starzy współpracownicy. Kilka razy życie naszego bohatera jest w niebezpieczeństwie. Zakończenie jest otwarte, wg mnie zapowiada ciąg dalszy tej historii. Ale czy Marzena dopisze ciąg dalszy? Hmm...czas pokaże.
Książka napisana jest prostym i łatwo przyswajalnym językiem, do tego duża czcionka i krótkie rozdziały, sprawiały, że czyta się ją naprawdę szybko. Nie czuć tego że to dość sporych rozmiarów powieść. Muszę przyznać, że początkowo czytałam to z lekką rezerwą. Po prostu nie do końca wiedziałam z czym się mierzę. Ale kiedy zaczynają wychodzić wszystkie tajemnice Leopolda, tym samym rozwija się wątek sensacyjny, książka wciągała mnie z każdą stroną coraz bardziej. A muszę przyznać, że nasz bohater początkowo taki nieporadny, okazuje się być niezłym ziółkiem.
Kończąc mogę tylko Wam polecić tą przyjemną historię. Myślę, że zaintrygują Was wszystkie tożsamości naszego Fikcyjnego bohatera.
Bardzo dziękuję za możliwość patronowania tej historii. Wydawnictwu Lucky dziękuję za egzemplarz do recenzji.
Polecam
Powrót do Polski, obce miasto, mieszkanko w bloku jakich wiele, miały zapewnić Leopoldowi anonimowość. Jednak sprawy zaczynają się komplikować wraz z ze śmiercią sąsiadki, która miała miejsce w jego mieszkaniu. Niecodzienny "spadek" jaki odziedziczył po starszej pani i znalezione przypadkiem zwłoki młodej kobiety w pobliskim lesie, stają się dla Leosia kłopotliwym początkiem nowego życia. A to jeszcze nie koniec problemów.. przeszłość bowiem niezapomniała o Kancie..
Ta książka jest poprostu świetna, genialna, rewelacyjna !!! Spedziłam fantastycznie czas z Leopoldem i jego zawirowaniami życiowymi. Pełna humoru, wspaniale wykreowanych postaci i dialogów historia ,nie pozwala się odłożyć do samego końca. Wątek kryminalny wciąga i bombarduje czytelnika mnóstwem pytań, domysłów a i tak finał zaskakuje. Pomimo grubości książkę czyta się tak szybko i lekko jakby miała 100 stron i aż żal było kończyć.
,,Z przeszłości ważne są wnioski, które powinny nam pomóc w budowaniu jak najlepszej przyszłości."
Pani Marzena Hryniszak dała się poznać jako twórca wciągających kryminałów, z których ja miałam okazję poznać jej debiutancką powieść ,,Nie twój interes". Była to ciekawa historia, więc z chęcią sięgnęłam po jej kolejną książkę pt.: ,,Fikcyjny ja", która opowiada o tym, że czasami życie tak dokopie, że chciałoby się zniknąć, najlepiej zmieniając tożsamość i zaczynając wszystko od początku. Tak właśnie zrobił bohater tej książki, który jednak przekonał się, że niezałatwione sprawy w przeszłości prędzej lub później dadzą o sobie znać.
Nazwisko Leopolda Kanta nie ma nic wspólnego ze znanym filozofem epoki Oświecenia Immanuelem Kantem, lecz raczej z kimś, kto oszukuje innych. I tak faktycznie jest, bo nie jest to jego prawdziwa tożsamość. Tytuł powieści wskazuje od razu, że tak właśnie będzie, więc od razu spotykamy bohatera pod tym nazwiskiem, gdy Leopold zaczyna nowe życie w nowym miejscu i otoczeniu. Wydaje mu się, że skutecznie ukrył się przed światem i będzie miał w końcu spokój. Już pierwsze dni w nowym miejscu pokazują, że nie będzie mógł na to liczyć, gdy w progu mieszkania pojawia się starsza sąsiadka i nieoczekiwanie kończy w jego mieszkaniu swoje życie. Pozostawia po sobie nie tylko kłopoty, ale też trzy małe urwisy: Fusia, Urwis i Tola. A do tego okazuje się wkrótce, że drzwi do przeszłości nie zostały przez niego dobrze zamknięte, więc niespodziewanie daje o sobie znać w niebezpieczny sposób.
Okładka sugeruje raczej jakiś komediowy charakter, wskazując bardziej na romans, niż sensację. Nie oddaje ona jednak tego, co faktycznie znajdujemy w środku powieści, więc front nie jest graficznie spójny z jej zawartością. Owszem, jest wyczuwalny humor, zwłaszcza w początkowych rozdziałach, gdy Leopold opowiada o swoich perypetiach zaraz po przeprowadzce, ale można dostrzec inne literackie gatunki, które razem tworzą interesujący splot zdarzeń. Jednak najmniej jest w nim chyba romantycznych uniesień. Trudno więc zaszufladkować ją w jakieś konkretnej dziedzinie, gdyż ma ona wiele nietypowych rozwiązań i oryginalny fabułę.
Najfajniejszym motywem jest ten dotyczący piesków. Ich losy były uroczym dodatkiem do tej historii. Spojrzenie Leopolda na posiadanie trzech psiaków i to w jako sposób do niego trafiły, wywołują uśmiech, a nawet rozczulają, gdy obserwujemy jak zmienia się jego podejście do czworonogów. Z czasem, im dalej podążamy za losami bohatera, tym coraz bardziej sytuacja się zmienia i wkraczają wątki sensacyjno-kryminalne.
Ogólnie powieść czyta się bez problemów, chociaż ja nie przepadam za zbyt długimi tekstami bez dialogów, a tak jest przez większą część pierwszej połowy książki. Znacznie lepsza i bardziej dynamiczna, trzymająca w napięciu jest druga połowa powieści. Do komediowych wątków dołączają obyczajowe, ale też kryminalne, więc robi się coraz bardziej niebezpieczniej i ciekawiej. Akcja przyspiesza i wiele spraw pojawia się szybciej, by na końcu nas zaskoczyć finałowymi epizodami, w których wiele się wyjaśnia, także prawdziwą tożsamość Leopolda Kanta, to kim właściwie jest i dlaczego musiał uciekać przed przeszłością. Autorka dokłada mu coraz więcej kłopotów, niczym kolejne warstwy jakiejś układanki, która robi się coraz pełniejsza i wyrazista.
,,Fikcyjny ja" to historia oryginalna, inna niż wszystkie, napisana w dobrym stylu, jednak dla mnie było a dużo stron z opisowym tekstem. Wiele wydarzeń poznajemy jedynie jako opowieść bohatera o jego wcześniejszych dokonaniach i sytuacjach, ale też bieżących sprawach. Narracja jest bowiem prowadzona w pierwszej osobie przez Leopolda, więc znamy tylko jedną perspektywę. Przytłaczająca też może być duża ilość postaci, ale z czasem ich imiona i nazwiska zapadają w pamięć, więc nie miałam problemów z ich rozpoznaniem, gdyż każda z nich jest bardzo charakterystyczna. Jednak na początku można mieć takie poczucie, które mija wraz z poznawaniem kolejnych epizodów. Wydarzenia nie raz są zaskakujące, często biegną wbrew temu, czego można by było się spodziewać, ale najbardziej chyba zaskoczył mnie epilog, a zwłaszcza jego ostatnia scena, która wprowadza element niepokoju, pomimo, że już wszystko się wyjaśniło. W tym momencie nie za bardzo wiedziałam, o co chodzi, ale być może autorka zrobiła sobie furtkę do kolejnej historii.
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z autorką i wydawnictwem Lucky
500 stron luźnego kryminału. Krótkie rozdziały, fajny styl autorki - minus okładka, dla mnie nijaka i zbyt wiele po niej nie oczekiwałam, miło się zaskoczyłam.
Historia bardzo zawiła, ale nie na tyle żeby namieszać w głowie. Czasami humorystyczna. Opis z tyłu okładki dzieje się na pierwszych 100 stronach powieści. Naszło pytanie: co będzie dalej? Ale dalej jest ciekawie. Leopold Kant ma interesujący życiorys, opowiada o wszystkim bardzo wciągająco.
Główny bohater to Leopold Kant przyjeżdża do Polski, tylko po to, żeby stworzyć nowego siebie, uciec przed przeszłością. Nowe nazwisko, nowe mieszkanie w nowym mieście, gdzie nikt go nie zna. Pewnego dnia odwiedza go sąsiadka, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że podczas wizyty, biedulinka starowinka dokonała żywota w jego mieszkaniu. Masz babo placek, co za pech, po babci zostały trzy pieski, którymi trzeba się zaopiekować, a on nigdy nie miał nawet chomika.
Leoś to facet, który ma zawsze pod górkę, kłopoty przyciąga jak magnes, podczas spaceru z Fusią, Tolą i Urwisem, znajduje zwłoki młodej kobiety, z tajemniczą blizną na szyi. To jest początek jego tarapatów.
Leopold próbuje ukryć się, być niewidoczny i wydawałoby się, że blokowisko nadaje się do tego idealnie. Jednak nic bardziej mylnego, bo gdy po sąsiedzku mieszkają wścibskie starsze Panie, nie da się wtopić w tłum.
Zaskakująco wciągający kryminał, który podbije serce miłośników detektywistycznych opowieści. Fikcyjna historia, która jest dokładnym odzwierciedleniem obrazu realnego współczesnego świata, podana w łagodny, zabawny sposób. Opowieść o zmaganiach z trudnościami, jakie czasem zgotuje nam los. Zwroty akcji i wiele tajemnic towarzyszą nam do samego końca.
,,Fikcyjny ja" jedna z tych książek, przy których bawimy się świetnie, a wiadomo nie od dziś, że przy dobrej zabawie czas płynie szybciej. Tak i tu podczas czytania tej kryminalnej historii, choć dość opasłej (496 stron), szybko pochłaniamy fabułę. Zachęcam do przygody z Leosiem z zakończeniem dającym nadzieje na kontynuację.
Mawiają, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Czasem to wręcz igranie z ogniem, a stawką staje się życie. Noc, podczas której Wojtek Redyński, zwykły...
Między jawą a snem. O sile kłamstwa i grze pozorów. I o drugiej szansie Jak to jest, gdy nikt cię nie zauważa? Nie szuka? Nie martwi się? Poruszająca...
Przeczytane:2023-10-29,
Co przesądza o naszym losie – decyzje, wybory, doświadczenia, ludzie napotkani po drodze? Czy po prostu zwykły niefart lub przypadek?
Leopold Kant postanawia zacząć wszystko od nowa, z nowymi danymi, w nowym miejscu. Nie wiemy przed czym ucieka i skąd taka decyzja, do prawdy dochodzimy powoli… W każdym razie ma jeden cel – nie rzucać się w oczy, nie zwracać na siebie uwagi, zmienić tożsamość i z czystym kontem zacząć żyć na nowo…
Niestety ten pełen nadziei początek zmienia maleńka, zasuszona staruszka, która szuka Fusi – suczki uciekinierki. Śmierć sąsiadki, konieczność wezwania pogotowia i policji są niepokojąco daleko od najświeższych planów Leosia. Do tego zostaje obarczony opieką nad zwierzakami zmarłej pani Gwizdoniowej, jako ten „młody, niepracujący i bez zobowiązań”… Trzeba przyznać, że wszystko komplikuje się w tempie błyskawicznym. Mężczyzna stara się być stanowczy, konsekwentny, bardzo chce odzyskać kontrolę i uporządkować zaległe sprawy. Nawet przez chwilę wydaje się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku – do czasu, kiedy podczas spaceru z psem znajduje ciało zamordowanej kobiety, Noooo, pech!
Na jego niekorzyść działa fakt, że jest empatyczny, wrażliwy, zupełnie pozbawiony tupetu i egoizmu. Dawno już nie spotkałam bohatera, który budziłby taką sympatię! Zupełnie nie potrafi być asertywny, nie jest w stanie nikomu odmówić pomocy, a do tego jest niezwykle samokrytyczny… Poza tym nie można uciec przed przeszłością, musi pogodzić się z tym, że każda decyzja przynosi konsekwencje, a ludzi wokół nas tak naprawdę nie znamy – czasami okazuje się, że przyjaciel jest zakamuflowanym wrogiem, a wścibska sąsiadka wyjątkową, dobroduszną kobietą…
Ciepło, serdeczność, wyrozumiałość dla ludzkich wad i słabości, jakie promieniują z kart powieści, sprawiają, że czyta się ją z prawdziwą przyjemnością. Dodajmy do tego ogromną dawkę humoru, wiarygodność w oddaniu zjawisk społecznych i relacji międzyludzkich, wartką akcję, ciekawych bohaterów – i mamy zagwarantowane przemiłe chwile z książką.