Niewiele było w historii Polski Ludowej tak wielkich ekscesów jak Festiwal Młodzieży w 1955 roku. Na fali tego święta na moment uchyliła się szczelina na świat, który z impetem wdarł się na ulice Warszawy i wymknął spod kontroli rządzących, języki się ze sobą zmieszały, a każdy chciał zobaczyć inny kolor skóry czy powąchać zagraniczne perfumy.
Wezwania do festiwalowego współzawodnictwa pracy, fasady udekorowane antywojennymi hasłami, nieustające propagandowe nawoływanie skontrastowane z jazzem, tętnem afrykańskich bębnów, różnorodnością strojów i swobodą obyczajów napędzały szał tego czasu. Na jego peryferiach nadal jednak stały ruiny, snuły się szeptem rozmowy, płynęły donosy, a artyści szukali nowego języka do wyrażenia tego, co czuli.
W swoim nowym komiksie Jacek Świdziński, autor m.in. „Zdarzenia. 1908” czy „Powstania – filmu narodowego”, tworzy pełen ruchu i rytmu pejzaż lata 1955 roku. Wypełnia go marszowy krok, gwar baru czy gonitwa między starymi kamienicami. Świst pocisku, trzask migawki, szelest gazety i skrzek mikrofonu – wszystko to zostało podkreślone formami i kolorami nadającymi narracji szczególną muzyczność.
Niezwykła forma „Festiwalu” pozwala poczuć rozdźwięk między tym, co widoczne, a co może zostać zobaczone i tym, co słyszalne, a co może zostać usłyszane. To komiks o odczuwaniu świata na moment przed eksplozją, nawet jeśli nikt z początku nie zauważy, że do niej doszło.
Wydawnictwo: Kultura gniewu
Data wydania: 2023-05-25
Kategoria: Komiksy
ISBN:
Liczba stron: 402
CEGIEŁKA SOCREALIZMU
No i wziął Świdziński i zrobił kolejny komiks. Kolejną cegiełkę i kolejną dekonstrukcję jakiegoś polskiego mitu. Rozliczeniowy to komiks? A może bardziej po prostu pejzaż tamtych lat, w którym odbija się też nasza dzisiejsza rzeczywistość? Jakkolwiek by na to nie patrzeć, znów zrobił świetną powieść graficzną, która coś w czytelniku rusza i potrafi zafascynować. Coś, co czyta się jednym tchem i docenia ogrom roboty, jaką wykonał Świdziński by ożywić tamte lata i tamte wydarzenia na stronach tego albumu.
Jest rok 1955. W Warszawie zaczyna się Festiwal Młodzieży, który staje się oknem na wielki świat dla zamkniętych dotąd przed nim ludzi. Na ulicach zaczyna się prawdziwe szaleństwo, barwne i ekspresyjne, ale i podszyte obawami o to, co może się wydarzyć...
Cegiełka socrealizmu - aż prosi się, by tak określić ten komiks. Bo tylko spójrzcie, objętościowo to cegła, tematycznie socrealizm, więc wszystko się zgadza. No a to, co serwuje nam Świdziński na stronach, to kawał ciekawego komiksu historycznego, fascynującego spojrzenia na czasy w sumie nie tak od nas odległe, a jednak jakże dalekie. No i zarazem jakże bliskie, bo masa rzeczy pozostała znajoma i aktualna.
https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2023/06/festiwal-jacek-swidzinski.html
Nowe wydanie słynnego komiksu Jacka Świdzińskiego! Po niemal stu latach trafia wreszcie w ręce polskiego czytelnika słynny ,,manuskrypt Świdzińskiego"...
Przeczytane:2023-06-18,
Polska, lato 1955 roku. W tym jakże ponurym, trudnym, beznadziejnym czasie nastała oto niezwykła chwila wytchnienia od socjalizmu, gdy oto na warszawskie ulice wdarł się jazz, światowa sztuka, kolorowe stroje, zapach zachodnich perfum oraz pomruk języków z całego świata... Wtedy to odbył się bowiem Festiwal Młodzieży, który niczym piękny sen uzmysłowił tysiącom młodym Polakom, że można żyć inaczej... O tym czasie i tamtych odczuciach opowiada właśnie najnowszy komiks Jacka Świdzińskiego, pt. „Festiwal”.
I to jest właśnie opowieść o tym letnim czasie, rozpisana i rozrysowana na 400 stron, na których to pojawiają się mieszkańcy ówczesnej stolicy i przybyli na tę okazję goście z całego świata. Młodzież, partyjniacy, społeczni działacze, robotnicy i ludzie sztuki - to z ich perspektyw obserwujemy pięknienie tamtej Warszawy, obawy przed tym, co może przynieść powiew Zachodu, pierwsze spotkania z czarnoskórym człowiekiem, dotknięcia kolorowej mody i próby zrozumienia tego, co oznacza bycie wolnym... Z drugiej strony jest komunizm, społeczny czyn w imię socjalizmu, próba zakłamania prawdy o Polsce przed przyjezdnymi oraz... gorzki smak poczucia, że chciałoby się cieszyć bardziej, niż wypada...
To dzieło. Dzieło na polu zaskakującego scenariusza, utkanego z dziesiątek krótkich scen i wątków oraz zmiennej postaci ilustracyjnej i emocjonalnej wymowy, która czasami przyjmuje postać inteligentnej komedii, innym razem poruszającego dramatu, ale niekiedy również i jakże przerażającego swoim autentyzmem, reportażu. Tym samym też można pokusić się o stwierdzenie, że jest to najważniejsza, najlepsza i najbardziej zaskakująca opowieść Jacka Świdzińskiego, co jest o tyle istotne, że jego poprzednie dokonania stoją na niezwykle wysokim poziomie komiksowej sztuki.
Znakomitym wydaje się pomysł na tę historię, by przedstawić ją nie z perspektywy jednego lub dwóch bohaterów, ale właśnie wielu uczestników tamtych wydarzeń. Owszem, kilkoro z nich przewija się tu wielokrotnie - na czele z pewną Panią aktywistką, ale tak naprawdę najważniejszą postacią jest tu ludność ówczesnej Warszawy i przybyli na Festiwal goście - nieznani nierzadko z imienia, ale zawsze ciekawi, prawdziwi, mający wiele do opowiedzenia. I jeśli chodzi o mnie, to jestem oczarowana tym spotkaniem z nimi wszystkimi...
I warto rozpatrywać tę opowieści na kilku polach - rozrywkowym, edukacyjnym, ale też i nostalgicznym. Oczywiście ciekawi i bawi nas ta historia, która mimo pewnego poczucia chaosu z czasem nabiera spójnej i niezwykle intrygującej postaci, a i nawet możemy mówić o pięknym i zamykającym tę relację swoistą klamrą, finale. Z pewnością też uczy nas ten komiks, informując o tamtym niezwykłym i jakże nietypowym dla polski lat 50-tych, Festiwalu..., ale też i ukazując obraz socjalistycznej Polski, który był zabawnym, ale i zarazem jakże gorzkim. I wreszcie jest w tym wszystkim nuta sentymentu, którą poczują osoby mające wspomnienia z czasów PRL-u… - oczywiście nie koniecznie z samego roku 1955, ale chociażby z lat 70-tych i 80-tych.
Co do szaty ilustracyjnej, to jest ona specyficzną dla twórczości Jacka Świdzińskiego (spójrzmy chociażby na komiks pt. „Zdarzenie”). To niezwykle proste w swej konstrukcji, bardzo surowe, ale zarazem i posiadające wszystko to, co niezbędne do poznawania i cieszenia się fabularną relacją, rysunki. Co ciekawe, autor bawi się tu kreską, oferując nam czasami absolutne minimum wyrazu, ale innym razem nieco bardziej złożone formy, jak i też nawet kolorowe kadry, które co jakiś czas przecinają sobą tę w głównej mierze czarno-białą opowieść. I jest w tej specyficznej brzydocie coś naprawdę pięknego...
Mimo pokaźnej liczby ponad 400 stron, lektura komiksu upływa nam w niezwykle szybkim tempie. Owszem, czasami są bardziej rozrywkowe i zabawne fragmenty, czasami zaś nieco ambitniejsze i tym samym wymagające spojrzenia na chociażby sztukę i kulturę, ale w całościowym ujęciu jest to zawsze intrygująca, niejednokrotnie zaskakująca i naprawdę ciekawa relacja. Oczywiście można ją sobie dawkować kawałek po kawałku, co będzie również znakomitym sposobem na spotkanie z tym komiksowym dziełem.
Komiksowa opowieść Jacka Świdzińskiego pt. „Festiwal”, to coś wielkiego, niezwykle ambitnego i zarazem przystępnego dla szerokiego grona komiksowej sztuki. To ironiczna, ale też i wielce emocjonująca podróż w czasie, która czasami rozbawi nas do łez, innym razem zasmuci - również do łez, jak i też skłoni do wielu ważnych przemyśleń nad tym, dlaczego dziś jesteśmy jako naród właśnie tacy. I myślę, że już chociażby z tego względu warto sięgnąć po ten tytuł, na którego stronach każdy z nasz znajdzie dla siebie coś intrygującego, ważnego, pięknego. Polecam.