Do fotografki Kim Leamy z Melbourne podchodzi nieznajomy mężczyzna. Prowadzi śledztwo w sprawie dwuletniej dziewczynki, która zaginęła dwadzieścia osiem lat temu w Kentucky w USA. Mężczyzna uważa, że Kim to ta sama osoba. Kim z początku lekceważy jego słowa, ale kiedy stopniowo poznaje dzieje swojej rodziny w Australii, pojawiają się pytania, na które trudno znaleźć odpowiedzi...
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2019-09-18
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 376
Tytuł oryginału: The Nowhere Child
Bohaterką powieści jest Kimberly Leamy, trzydziestoletnia fotografka mieszkająca w Melbourne w Australii. Pewnego dnia w kawiarni przysiada się do niej tajemniczy Amerykanin, który twierdzi, że kobieta jest zaginioną w niewielkim amerykańskim miasteczku 28 lat temu dziewczynką Sammy Went. Kim nie wierzy mu, jednak podobieństwo do zaginionej dziewczynki ze zdjęcia nie pozwala jej zapomnieć o dziwnej sprawie. Ciekawość bierze nad nią górę i Kim zaczyna szukać dokładniejszych informacji o tajemniczym zniknięciu Sammy. Niedługo okazuje się, że Amerykanin to Stuart Went, brat Sammy. Namawia ją na podróż do Stanów i rozwiązanie zagadki jej porwania.
Cała historia jest głęboko powiązana z religią, a konkretniej z wyznawcami Kościoła Wewnętrznej Światłości, czyli zielonoświątkowcami. Znaczna większość społeczeństwa Manson, miasteczka, w którym urodziła się Sammy, była właśnie tego wyznania. Ich podejście do wiary było bardzo poważne, a często nawet wychodziło poza granice zdrowego rozsądku. Poskramianie jadowitych węży, całkowite zaufanie i oddanie się swojemu kościołowi, przeprogramowywanie oraz egzorcyzmy, to nieodłączne elementy wyznawców tej wiary. Rozpoczynając prywatne śledztwo Kim i Stuart wkraczają na niebezpieczny teren małomiasteczkowych przekonań i uprzedzeń.
Fabuła powieści z każdą stroną robi się coraz ciekawsza. Narracja prowadzona jest dwutorowo. Raz prowadzi ją Kimberly w czasie teraźniejszym, a raz jesteśmy świadkami wydarzeń z przeszłości i momentu jej porwania. Poznajemy bliżej rodzinę Sammy, jej sąsiadów i innych mieszkańców Manson. To sprawia, że czytelnik ma świetny wgląd we wszystkie wydarzenia i może z bliska towarzyszyć wszystkim bohaterom powieści. W książce znajdziemy tajemnice, dramaty, uprzedzenia, nieszczęśliwą miłość, obsesję wiary i nietolerancję, czyli wiele przywar spotykanych w małych miastach. Autor świetnie pokazał, że czasami granica pomiędzy głęboką wiarą, a groźnym fanatyzmem jest bardzo cienka.
"Dziecko znikąd" uważam za bardzo udany debiut literacki. Jest tu trochę mrocznie i niepokojąco, a pod koniec też i niebezpiecznie. Bardzo dobrze nakreślono postaci zróżnicowanych bohaterów. Autor kilka razy mylił mi tropy, co spowodowało zaskakujące zakończenie. Ten thriller psychologiczny jak najbardziej spełnił moje oczekiwania.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta nakanapie.pl dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czarna Owca.
Autor wspomniał w posłowiu, że ma nadzieję na zbudowanie z czytelnikami wyjątkowej relacji. Dzięki tej książce nie tylko udało mu się nawiązać szczególną więź, ale wręcz przywiązać do siebie pożeraczy książek.
Historia wciąga już od pierwszej strony. Zaciąga do owianego tajemnicami, małego, mrocznego miasteczka. Cała narracja prowadzona jest w dusznym, wręcz psychodelicznym klimacie. Autor bezczelnie podsuwa błędne tropy i wodzi czytelnika za nos.
Powieść obnaża skomplikowane relacje społeczne i rodzinne. Znajdziemy tu wątek depresji poporodowej, homoseksualizmu, uprowadzenia i zmiany tożsamości. Autor bardzo szczegółowo opisał zasady funkcjonowania Kościoła Wewnętrznej Światłości i jego destrukcyjny wpływ na życie członków sekty.
Na pochwałę zasługują także kreacje bohaterów. White pokusił się o drobiazgowe przedstawienie każdej postaci. Stosując ten zabieg, już na wstępie dał czytelnikowi możliwość opowiedzenia się za "dobrymi" i "złymi" charakterami. O, biedny czytelniku! Jakież będzie twoje rozczarowanie, gdy finalnie, każdy okaże się być kimś zupełnie innym niż sądziłeś.
Książka absolutnie wybitna, zasługująca na przeczytanie.
Fabuła ciekawa, ale jak na thriller psychologiczny tempo akcji zbyt monotonne. Historia kobiety, która po 28 latach dowiaduje się, że jest zupełnie inną osobą. Jej imię i nazwisko nie jest prawdziwe, a rodzice, którzy ją wychowali, nie są jej biologicznymi rodzicami. Narracja prowadzona jest dwutorowo, w dwu płaszczyznach czasowych; współcześnie i 28 lat wcześniej. Poszczególne ramy czasowe przeplatają się. Oprócz perypetii głównej bohaterki próbującej poznać swoją tożsamość, autor opisał praktyki religijne prowadzone w Kościele Wewnętrznej Światłości. Fanatyzm religijny Molly miał wpływ na dalsze losy Kim i jej biologicznego ojca, zmuszonego do ukrywania swojej orientacji seksualnej.
Kim - trzydziestolatka mieszkająca w Australii wiedzie spokojne życie, do momentu aż dowiaduje się od zupełnie nieznanego mężczyzny, iż mając dwa latka została porwana, nazywała się zupełnie inaczej, mieszkała w Ameryce a jej pradziwa rodzina nigdy nie mogła pogodzić się z jej zniknięciem. Historia jest dla dziewczyny nieprawdopodobna jednak przedstawione dowody przekonują Kim, postanawia wyjechać na drugi kontynent aby poznać prawdę o sobie.
Powieść w świetny sposób pokazuje skomplikowane relacje rodzinne. Co dzieje się z rodziną, która traci małe dziecko, do czego uciekają, gdzie próbują znaleźć ukojenie, ukazuje religię która przeradza się w fanatyzm, ukrywanie prawdy o sobie, swoich sklonnościach, brak komunikacji. Przedstawiony klimat jest mroczny, nieobliczalny, tajemniczo-niebezpieczny.
Przeczytane:2021-08-19, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
Od samego początku bardzo spodobał mi się fakt, że akcja książki rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. Częściowo w Stanach, częściowo w Australii. Podział na Teraz i Wtedy. Dzięki temu od razu możemy zagłębić się w opisywaną historię i wraz z bohaterami prowadzić śledztwo szukając odpowiedzi na pytanie, co się wydarzyło 28 lat temu w małej, zapyziałej mieścinie w Kentucky.
Wyobraźcie sobie taką oto sytuację. Podczas przerwy w pracy siedzicie sobie w bufecie. Podchodzi do was zupełnie obcy człowiek. Siada sobie jak gdyby nigdy nic, zwraca się do was po imieniu i pokazuje zdjęcie dwuletniego dziecka. Zdjęcie jak zdjęcie – byście sobie pomyśleli, ale w momencie, w którym nieznajomy stwierdziłby, że to wy jesteście na tym zdjęciu a w parę dni po swoich drugich urodzinach i jednocześnie po wykonaniu owego zdjęcia zniknęliście beż śladu, wtedy to już by wam szczęka na pewno opadła. Taką właśnie sytuację przeżyła główna bohaterka historii opowiedzianej przez Christiana White. Kimberly Leamy vel Sammy Went po przetrawieniu usłyszanej rewelacji decyduje się na dotarcie do prawdy. Za wszelką cenę. Chciała koniecznie się dowiedzieć, co stało kilkanaście lat temu. Jaka jest jej prawdziwa rodzina. Jak wyglądałoby jej życie i chciała znaleźć wytłumaczenie dla działań ludzi, których do tej pory traktowała jak rodzinę. Co nimi kierowało i czy można ich jednoznacznie ocenić?
Kobieta, która zniknęła bez śladu w kilka dni po swoich urodzinach, wyrusza do Stanów Zjednoczonych by odzyskać tożsamość i poznać swoją prawdziwą historię. Wpakuje się w sam środek mrocznej historii Kościoła Wewnętrznej Światłości, którego działalność dość mocno kojarzy się z sektą. Opisy niebezpiecznych praktyk z wężami, dziwnych tańców i śpiewów, obrzędów przeprogramowywania niektórych, niepokornych (czytaj z inną orientacją seksualną, odmiennym światopoglądem itp.) członków owego kościoła ścinały trochę krew w żyłach. Kim odkrywa też ponure rodzinne sekrety a niektóre sprawy przenigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Dziewczyna obudziła demony i sprowadziła na siebie śmiertelne niebezpieczeństwo. Rozpoczęła się walka o bardzo wysoką stawkę.
Każdy kolejny rozdział, każda retrospekcja mnożyła pytania zamiast udzielać na nie odpowiedzi. Ten efekt sprawił, że książki nie można było odłożyć nie odkrywszy tego, co tak naprawdę się stało. Sekta, depresja poporodowa, zaginięcie dziecka, homofobia to tylko niektóre problemy umiejętnie wplecione w fabułę. Trzeba Autorowi przyznać, że świetnie potrafi stopniować napięcie. Ostatnie rozdziały wręcz pochłonęłam obgryzując paluszki z sezamem zamiast paznokci. Sam finał może nie był z fajerwerkami, ale bardzo dobrze spiął całość. Wszystko było jasne, spójne i logiczne. Wydaje mi się, że ta historia byłaby wyśmienitym materiałem na dobry, mocny film.