Czy zaprzedałbyś duszę diabłu, by ratować swój świat?
Potężne bestie, zwane Prasmokami, od tysięcy lat śpią głęboko pod postacią gór i lądów, nie ingerując w losy otaczającego świata. Do czasu...
Demony, władcy jednej z krain kolejnego wymiaru, chcą sterroryzować ludzkość i zaprowadzić nowy porządek. Aby tego dokonać, budzą Prasmoki i wywołują wojnę w Znanym Świecie. Ratunek jest tylko jeden: magiczne moce Dzieci Odrodzenia. By uratować to, co dla nich najważniejsze, Salkhada, Loki i Klaryk muszą szybko dorosnąć, uwierzyć w siebie i pogodzić się ze swoim przeznaczeniem. Tymczasem zagrożeń przybywa: do inwazji szykują się również duchy pod wodzą okrutnego Bardena. Wkrótce może okazać się, że jedynym sposobem na uniknięcie zagłady jest zaprzedanie duszy diabłu...
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2022-02-10
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 432
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
"Aszanturi. Dziecko odrodzenia" to debiutancka powieść R. F. K. Sosińskiego z gatunku fantasy. Muszę przyznać, że czytałam niejedną książę o smokach, demonach i wojnie między dobrem a złem, lecz ta książka mnie lekko wymęczyła. Opisy były strasznie długie, przez ciężko mi było się skupić, ponieważ po prostu nudziłam się. Wielowątkowość również nie spowodowała u mnie zachwytu, imiona mi się mieszały, watki związane z nimi również, na samym początku był spis bohaterów, właśnie dzięki temu spisowi udało mi się kilka razu odnaleźć w historii i dobrnąć do końca. Moja ocena znajduje się dokładnie w połowie, książka była przeciętna a nie zła, dokończyłam ją, nawet jestem ciekawa co będzie dalej, lecz jeśli w kolejnym tomie będzie znów pełno opisów odpuszczę sobie. Wielu fanów mrocznych okładek pewnie będzie zachwycona okładką "Aszanturi", mnie osobiście zaintrygowała, lecz nie zachwyciła, jest nie tylko mroczna, lecz również lekko nieczytelna, co może przedstawiać tajemniczość.
Opis książki rozpocznę od wyjaśnienia kim są tytułowi Aszanturi, są nimi dzieci Odrodzenia, Salkhada, Klaryk i Loki nie wiedzieli, że są obdarzeni specjalnymi mocami, które mogą zakończyć to co rozpoczęły demony. A to właśnie demony rozdają karty w tym świecie, przebudziły Prasmoka, który potrafi zniszczyć nie tylko ogromne miasta, lecz również jednym machnięciem ogona zmiata ogrom ludzi. Jego przebudzenie rozpoczyna próbę przejęcia świata przez demony. W Znanym Świecie władze chcą przejąć demony a ludzie sami nie wiedzą co ich czeka w związku z wypowiedzianą wojną przez te mroczne istoty, wielu z nich straci życie, inni oddadzą swoje dusze by móc siebie bądź biskie im osoby uratować.
Lubię dawać szansę debiutantom, udało mi się dzięki temu znaleźć kilka ciekawych pozycji przy których bawiłam się wyśmienicie. Oczywiście są takie, które mnie zaintrygowały, lecz nie zachwyciły i przy nich również oczekuje kontynuacji, by dowiedzieć się czy autorowi udało się wyszlifować swoje pióro. Na sam koniec przyznaję, że są książki, których nie potrafiłam dokończyć i nie chciałam im dać kolejnej szansy. "Aszanturi" znajduje się w tej drugiej grupie i liczę, że autor zasugeruje się kilkoma recenzjami i dopracuje kolejny tom na tyle, że z przyjemnością sięgnę po niego.
Znalazłam w tej książce kilku bohaterów, których udało mi się polubić, odczuwałam z nimi więź i kibicowałam im. Pióro autora może nie jest idealne, książka jest pełna wulgaryzmów, co może się nie spodobać wielu osobom, lecz mi nie przeszkadzały one. Lubię również elementy brutalności w książkach, a w tej jest ich dość sporo, dlatego polecam ją dorosłym czytelnikom. Podsumowując ciężko mi ją polecić dalej, mi osobiście się niestety nie spodobała na tyle by się zachwycać nią. Za książkę do recenzji dziękuje bardzo wydawnictwu Novae res.
Czas na ostateczne starcie z siłami ciemności! Armie duchów i demonów szykują się do ostatecznej rozgrywki, w której stawką jest przyszłość ludzkiego...
Przeczytane:2022-03-20,
Dostałam niedawno propozycję zrecenzowania paru książek. Na pierwszy rzut oka „Aszanturi. Dziecko odrodzenia” wydawało się wręcz idealną pozycją, dlatego trafiło w moje ręce. Opis wydawał się wręcz nieziemski, okładka też przykuła od razu moją uwagę, co za tym idzie, spodziewałam się, że książka będzie bardzo dobra. Wielu z Was zna pewnie powiedzenie „nie ocenia się książki po okładce”. W przypadku historii stworzonej przez autora sprawdza się ono idealnie.
Na pierwszy rzut oka- wielka góra, a kiedy się przyjrzymy potężna istota. Zdeterminowany wojownik o sercu pełnym odwagi przypadkowo wybudza ze snu prasmoka, a ten zaczyna siać spustoszenie na świecie. W tym samym czasie na morzu rozpętuje się sztorm. Załoga statku przewożącego więźniów ginie. Z życiem uchodzi jedynie jeden marynarz. Z czasem zapasy jedzenie wyczerpują się i aby przeżyć zmuszony jest do wyruszenia na ląd. Na dodatek, mamy tu jeszcze do czynienia z wątkiem porwania księżniczki, w której żyłach płynie krew Dziecka Odrodzenia.
To zaledwie trzy wątki, a w trakcie czytania strasznie się w nich gubiłam i nie potrafiłam uporządkować wydarzeń. Pierwsze parenaście stron jest całkiem niezłych, dużo się dzieję, akcja zaczyna się rozkręcać. Jednak z każdymi kolejnymi nie jest już tak dobrze. Biorąc pod uwagę, że „Aszanturi” to debiut autora, nie podchodzę do niej zbyt krytycznie. W końcu każdy kiedyś gdzieś zaczynał. Nie będę jednak ukrywać faktu, że niektóre postacie nie są dopracowane, a inne natomiast zbyt przerysowane. Tempo akcji jest zaś zbyt szybkie jak dla mnie. Jeśli zdecydujecie się na przeczytanie tej pozycji, weźcie te słowa pod uwagę.
Dodam na koniec, że ta książka zdecydowanie nie jest przeznaczona dla dzieci- dużo wulgaryzmów, dwuznacznych sytuacji . Autor nie oszczędzał też słów na dokładne opisy śmierci poszczególnych bohaterów.