Na odziedziczonym po zmarłej ciotce obrazie Tuppence Beresford rozpoznaje dom, który widziała kiedyś z okna pociągu. Dom wydaje się dziwnie tajemniczy i mimo uroku całego obrazu, dość złowrogi. Zmarła ciotka otrzymała obraz w prezencie od współpensjonariuszki z domu starców - lekko sfiksowanej pani Lancaster, którą krewni zabrali rzekomo do domu i po której ślad zaginął. Tuppence rozpoczyna prywatne śledztwo i także znika bez śladu. Zaniepokojony mąż rusza na poszukiwania, które z pewnością zostaną uwieńczone sukcesem, państwo Beresfordowie są bowiem utalentowanymi detektywami; to oni przecież rozwikłali zagadkę N czy M, Tajemniczego przeciwnika czy domu Pod Wawrzynami.
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2009-06-29
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 256
Tytuł oryginału: By the Pricking of my Thumbs
Tłumaczenie: Anna Bańkowska
On a routine flight over the English Channel, a woman is murdered with the venom-dipped dart of a South African blow-gun. How bizarre that the killing...
Młode małżeństwo, Molly i Giles Davisowie, właśnie otworzyli pensjonat i oczekują pierwszych gości. Potężna śnieżyca, zasypująca drogi, nie jest dobrą...
Przeczytane:2019-03-10,
Państwo Beresfordowie, o których jest ta historia są sztywni i sztuczni. Jednak to, co im się przytrafia takie nie jest. Tajemniczy dom widziany przez Tuppence Beresford z pociągu, a później przez przypadek na obrazie podarowanym ciotce Thomasa Beresforda przez panią Lancaster. Sama pani Lancaster mówi coś o dziecku, morderstwie, jest bardzo tajemnicza. To tylko brednie czy rzeczywiście ma coś do powiedzenia w tej sprawie? Wiadomo, że starszym paniom przebywającym w domu opieki zdarza się mylić fakty, wymyślać historie choćby po to, by zwrócić na siebie uwagę innych. Mimo to Tuppence jej wierzy, a dokładniej zaczyna się niepokoić, że staruszka coś wie na ten temat lub była ważnym świadkiem. Niepokój pani Beresford wzrasta, gdy pani Lancaster znika i nie można z nią nawiązać żadnego kontaktu. Tuppence rusza na poszukiwania staruszki i jednocześnie odkrywa kolejne części z układanki...
Tuppence zapisuje w kalendarzyku nic nie znaczące wydarzenia, na przykład to, że się potknęła i na podstawie tych zdarzeń odtwarza miejsca swoich podróży. Dla niej jest to normalne, ale dla czytelnika już nie bardzo. Wyjeżdża w podróż, jedzie mało uczęszczanymi traktami i bez problemu znajduje to, czego szukała. Nie ma wątpliwości, że pytając się wszystkich, dowie się tego, czego chce. Jej mąż podobnie. Żona spóźnia się kilka godzin, a on już wie, co się stało i że ma to związek z poszukiwaniami prowadzonymi przez Tuppence. Nie wie, dokąd ona pojechała, ale znalezienie odpowiedzi zajmuje mu naprawdę mało czasu. Przypadkiem dowiaduje się od kolegi z wywiadu, że żona mogła wywęszyć niezły trop, nad którym wywiad pracuje od 6 lat. Wszystko całkiem przypadkiem...
To, co daje się zaobserwować w książkach o Beresfordach to fakt, że na wszystko trafiają zupełnym przypadkiem. Mam wrażenie, że Christie nie bardzo wie jak kończyć przygody Tommy`ego i Tuppence. Wszystko zwala się na ostatnich stronach i mamy za duży natłok informacji. Ci, którzy bawią się w detektywów czytając książki Christie, nie będą mieć tej możliwości z Beresfordami. Zagadka sama się rozwiązuje a wskazówek próżno szukać na wcześniejszych stronach książki.