Magiczny świat, w którym budząca grozę ,,Baba Jaga" spotyka ,,Anię z Zielonego Wzgórza"
Fantastyczna baśń o przeznaczeniu i sile przyjaźni oraz rodzinnych więzów.
Dwunastoletnia Marinka mieszka z babcią w niewielkiej chatce. Co może być w tym niezwykłego? Cóż, nie każdy mieszka z prawdziwą Babą Jagą w domu na kurzych łapach, który co chwilę wędruje w inne miejsce. Może ukrywać się w ciemnym lesie, lub przycupnąć pod szczytem wysokiej góry, gdzie nikt go nie znajdzie. Nikt z żywych.
Babcia jest Strażniczką Bramy pomiędzy światami i wskazuje drogę umarłym. Marinka czuje się przez to bardzo samotna. Jak ma znaleźć przyjaciela, mieszkając w domu, który wciąż ucieka od ludzi pełnych życia?
Kiedy poznaje dziewczynkę ze świata umarłych postanawia pielęgnować tę przyjaźń wbrew wszystkim zasadom. Przez jej decyzję Baba Jaga znika w tajemniczych okolicznościach. Marinka musi wykazać się teraz odwagą i odnaleźć ukochaną babcię po drugiej stronie Bramy. Dom na kurzych łapach ma jednak zupełnie inne plany.
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2020-01-29
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 328
Tytuł oryginału: The House with Chicken Legs
Lubicie baśnie i dobrze znane historie pisane na nowo?
W takim razie z pewnością polubicie nowość od Wydawnictwa Kobiecego autorstwa Sophie Anderson.
„Dom na kurzych łapach” to historia dwunastoletniej Marinki, która mieszka z babcią w niewielkiej chacie. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby ową babcia nie była Baba Jaga, a chatka nie miałaby kurzych łap, które co chwilę przenoszą dom w inne miejsce. Baba Jaga też nie jest stereotypową wiedźmą, tak naprawdę to Strażniczka Bramy pomiędzy światami, wskazująca drogę umarłym. Marince nie podoba się jednak takie życie, dlatego też za wszelką cenę nie chce zostać następczynią babci. Los ma jednak dla niej inne plany, które będą wymagały od dziewczynki nie lada odwagi.
„Dom na kurzych łapach” to naprawdę niesamowita książka. Jestem zachwycona nie tylko przyciągającą wzrok okładką, ale również pełną magii historią. Dzięki niej przez chwilę znowu poczułam się jak dziecko. Jej wielka zaletą jest to ze każdy znajdzie niej coś dla siebie czy to duży, czy to mały. Bo właśnie taka jest ta książka, pod przykrywka niepozornej historii, bajki i fantastyki kryją się naprawdę wartościowe rzeczy i pouczające treści.
Sophie Anderson stworzyła piękna historię o marzeniach, które często rozbijają się o mur rzeczywistości, o stracie, która jest w stanie zmienić zupełnie nasze podejście i sposób myślenia, wreszcie o przeznaczeniu, z którym nie jesteśmy w stanie wygrać.
Ten zaczarowany świat rodem z podań opowiadanych na dobranoc wciągnął mnie bez reszty. Autorka nie stworzyła standardowej przyjemnej baśni z happy endem, ale zręcznie wplotła w opowieść mroczne wątki, nadające tej książce jeszcze bardziej unikalny klimat.
Widać ze autorka bardzo dobrze odnajduje się w kreowaniu tego typu świata, ale i postaci. Marinka świetnie odzwierciedla typową nastolatkę, z jej szalonymi marzeniami i pomysłami, buntem, z błędami które popełnia i wyborami, których konsekwencje musi ponieść. Irytuje, ale i bawi, w końcu otwiera się na świat i akceptuje to co niesie los. Nie jest idealna, ale przez to jest naprawdę realistyczna, z resztą czego oczekiwać po dwunastolatce.
Szczególnie na uwagę zasługuje Baba Jaga, która zyskała moją sympatię. Pod przykrywką przerażającej okrutnej złej czarownicy, staruchy, starającej się podstępem zwabić dzieci, kryje się tak naprawdę kochana babcia, starająca się pomóc wszystkim dookoła. Poznajemy sporo drugoplanowych bohaterów, którzy wprowadzają mnóstwo różnorodności, ale i emocji.
Dodatkowo opowieść jest napisana pięknym barwnym ale i przystępnym językiem. Historia jest spójna, fabuła niestandardowa co sprawia ze książkę czyta się bardzo szybko. Ksiązka Sophie Anderson to opowieść niezwykle ciekawa, ale i niezwykle tajemnicza. Autorka stopniowo wtajemnicza nas w swoją historię, swój świat. Wspaniała zupełnie nowa odsłona tak dobrze nam znanej historii.
Nie jest to wbrew pozorom lekka lektura, nie mniej jednak jestem pewna że jeszcze nie raz do niej wrócę. Dlatego z czystym sumieniem bardzo was zachęcam do sięgnięcia po tę książkę, nie pożałujecie
„Dom na kurzych łapach” zachwyca wszystkim — od okładki (najpiękniejsza okładka w tym roku) po samą historię, choć do młodej Marinki trudno poczuć sympatię od pierwszej strony. Trudno, ponieważ dziewczynka jest bardzo egoistyczna, nie widzi, albo nie chce widzieć, że Babcia bardzo się dla niej stara, choć o rozpieszczaniu nie ma mowy. Starsza Jaga przygotowuje młodszą do pełnienia funkcji Strażniczki Bramy — kobiety, która pomaga zakończyć zmarłym wędrówkę po ziemi i przenieść ich w gwiazdy. Jednak dwunastoletnia Marinka ma na siebie zupełnie inny plan, co wkrótce sprowadza na nią ogromne kłopoty.
„Dom na kurzych łapach” przenosi w zupełnie inny świat, świat baśni, legend, w którym sławna Baba Jaga nie jest czarownicą gotującą (niegrzeczne) dzieci w kotle, a kimś, kto pomaga, przynosi ukojenie. Sam obrzęd przeprowadzania dusz jest niesamowicie plastycznie opisany — widzimy płot z kości oraz czaszki, w których palą się świece. Czujemy zapach barszcz, słyszymy śpiewy, historię zmarłych. Po prostu magia! Tylko w baśniach można się tak poczuć.
Poza tymi akcentami ta powieść ma również inny wymiar. Pokazuje, czym jest prawdziwa przyjaźń, poświęcenie, dbanie o drugą osobę. Nasza młoda bohaterka tego nie widzi, jest krnąbrna, samolubna i to sprowadza na nią problemy. Jedna z drugiej strony to tylko dziecko, które pragnie akceptacji, „normalnego” życia, rodziny, szkoły, przyjaciół. A Baba Jaga ją tego pozbawia, bo ród Jagów nie bata się z żywymi, a zmarłymi. To zgubienie, nieporadność i egoizm Marinki najlepiej widać, kiedy zostaje sama, kiedy musi zacząć radzić sobie bez babci. Czy dziewczyna podoła zadaniu Strażniczki, a może wybierze swoją drogę? Czy nauczy się samodzielności i odpowiedzialności? Sprawdźcie koniecznie! Ta książka jest niezwykła. Jak ja bym chciała mieć taki Dom na kurzych łapach...
Zmęczyła mnie ta książka... A zapowiadała się tak dobrze!
Widziałam już gdzieś opinię, że jeżeli ma się kolosalną kolejkę książek do przeczytania, to rzadko sięga się po coś spoza tej listy, tylko dlatego że opis, albo okładka nas do tego nakłoniła...
Tutaj udało mi się wygrać ten tytuł i sięgnęłam po niego już w kilka dni po tym jak do mnie dotarł, a na ogół książki w mojej domowej biblioteczce muszą swoje 'odleżeć' zanim nadejdzie na nie pora... ALE. TA. OKŁADKA!!! Aż do mnie krzyczała "przeczytaj mnie teraz!"
Zapowiadało się świetnie - baśniowy, gawędziarski klimat, Baba, Kuba (kruk), Benjamin (przyjaciel), Bejni (baranek) i... no właśnie MARINKA - główna bohaterka - była dla mnie straszną postacią. Ta książka to 90% Marinki będacej totalną egoistką... Zdaję sobie sprawę, że i jej babcia nie jest tutaj bez winy, bo powinna dziewczynie powiedzieć kilka rzeczy o wiele wcześniej, a nie trzymać ją pod kloszem z "nie wolno i już", jako jedynym wyjaśnieniem...
Nie ma się co dziwić, że dziewczyna się buntowała całą sobą. A później ten jej bunt przyniósł nieodwracalne konsekwencje, a ONA DALEJ SWOJE. Dalej zachowywała się jakby była pępkiem świata "bo ona potrzebuje", "bo ona nie chce", "bo ona marzy"... niestety nikt jej nie nauczył, że tak się nie postępuje...
Dlatego mimo, że zakończenie było niezłe i Marinka poukładała sobie kilka kwestii w głowie, niesmak nadal pozostał. Bo jednak przez większość książki, ta dziewczyna była nieznośna...
Postać Baby Jagi to jedna z ważniejszych w mitologi słowiańskiej, chociaż pierwotnie poświęcano jej więcej uwagi niż stało się to w miarę upływu czasu. Nie zmienia to faktu, że większość krajów w Europie podania o Babie Jadze posiada. Są to np. niemiecka Frau Holle, rumuńska Vijbaba czy włoska Befana. Dom na kurzych łapach Sophie Anderson jest wariacją na temat mitów dotyczących Baby Jagi.
Autorka opisuje jedną z przedstawicielek rodu Jagów, której zadaniem jest pomoc duszom, by te bezpiecznie oddaliły się w zaświaty. Razem z nią mieszka dziewczynka imieniem Marinka, która po odejściu Baby ma przejąć jej obowiązki. Dom na kurzych łapach wędruje po całym świecie, raz jest w lesie, raz na pustyni. W związku z tym dziewczynka z nikim nie zawiera przyjaźni, nie wychodzi poza granice domu. Do czasu, aż poznaje pewnego chłopca i czuje smak przyjaźni oraz innego życia niż prowadziła do tej pory.
Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że Dom na kurzych łapach to typowa fantastyka młodzieżowa, która jedynie nawiązuje do podania o Babie Jadze. Nic bardziej mylnego. Książka jest tak wielowarstwowa, że można ją interpretować na wszelkie sposoby, a mit jest jedynie punktem wyjściowym do osadzenia całej historii. Przede wszystkim to opowieść o samotności, szukaniu przyjaźni, poznawaniu siebie i straconych szansach, a także historia ponoszenia odpowiedzialności za swoją bezmyślność i egocentryzm.
Marinka nie chce być Jagą chociaż wie, że taka przyszłość jest jej pisana. Gdy po raz pierwszy czuje smak przyjaźni, próbuje oszukać przeznaczenie. Skupia się wyłącznie na własnych uczuciach, na tym czego pragnie, nie dostrzegając swojego zaślepienia w dążeniu do celu. Z jednej strony nie ma się jej co dziwić, ma dopiero dwanaście lat, szuka innego towarzystwa niż Baby i domu. Dziewczynka potrzebuje pewnej stałości, a nie wiecznego wędrowania. Czuje się oszukana, gdy okazuje się, że wiele rzeczy, które przyjmowała jako pewnik, takimi się nie okazuje.
Marinka czuje się samotna i zaczyna opuszczać mury domu. Wiele mechanizmów społecznych jest dla niej obcych. Ludzie z jednej strony ją fascynują, z drugiej przerażają. Nie może uwierzyć w ich okrucieństwo, łatwość z jaką czasem kogoś oceniają. Z drugiej strony zaczyna też dostrzegać pęknięcia w swoim charakterze, które niestety okupione zostają wielkimi błędami.
Dom na kurzych łapach to klimatyczna powieść z mitologią w tle, ale nie tylko. To wielowarstwowa historia o ludzkich emocjach, popełnianiu błędów i dorastaniu. To też powieść oswajająca ze śmiercią. Niesamowity debiut.
Kocham retellingi baśni. Nie mogę przejść obojętnie obok takiej książki. Zaczytuje się w nich od dawna, ale jeszcze nie czytałam nic związanego z bajką o Babie Jadze i domku na kurzej stopce. Dom na kurzych łapach Sophie Anderson to historia przesiąknięta magią, obyczajami, zwyczajami i rzucająca nowe światło na tę niemal zapomnianą już historię.
Jagowie to ludzie, którzy pomagają przeprawić się duszom po śmierci przez Bramę. Urządzają im przyjęcie, słuchają historii o ich życiu, po czym wysyłają do gwiazd. Babcia Marinki jest Jagą, a dziewczynka jest jej następczynią. I nie byłoby żadnych problemów, gdyby nie to, że Marinka nie chcę przejąć roli swojej babci. Nie czuje się dobrze w domku i chcę poznać inne dzieci swoim wieku. Chcę być wolna i poznawać świat. Nie chcę przeprowadzać dusz, bo to zajęcie wydaje jej się nudne i … nie dla niej. Baba przestrzega wnuczkę przed oddaleniem się od domku i codziennym poprawianiem ogrodzenia z kości, aby żywi nie zbliżyli się do domku. Jednak Marinka nie słucha babci i łamie zasady, zwłaszcza gdy spotyka małą dziewczynkę, która nie przekroczyła bramy…
Do czego doprowadzi sekret dziewczynki?
Dom na kurzych łapach to historia skierowana do nieco młodszych czytelników, ale i ja świetnie się przy tej książce bawiłam. Jest to opowieść o miłości, tęsknocie za życiem, za bliskimi, o popełnianiu błędów i szukaniu siebie. Sophie Anderson stworzyła opowieść, która daje Jagom nowe życie i zadania. Baba Jaga to już nie czarownica, ale kobieta, która pomaga duszom, która je kocha i odsyła do gwiazd. Dom Baby i Marinki, sam wybiera miejscea, w którym aktualnie się znajdują. Przyznam, że jestem zachwycona pomysłem autorki na zaadaptowanie tej baśni w nowy, oryginalny sposób, ale nie pozbawiony magii i tajemniczości. Wszystko w tym świecie idealnie do siebie pasuje, a zwroty akcji czy nowinki, wprowadzone przez Sophie Anderson pozytywnie zaskakują.
Marinka to dziewczynka, która dorasta i musi zacząć definiować siebie. Buntuje się i nie chcę przyjąć roli, jaką wybrała dla niej babcia. Chcę żyć jak inne dzieci i tęskni za „normalnością”. Wiele czytelniczek zrozumie jej postępowanie, zachowanie i wczuje się w bohaterkę. Ja, parząc na zachowanie dziewczynki z perspektywy lat, też ją rozumiem. Każdy z nas przeszedł okres buntu i warto o nim pamiętać, zwłaszcza, w rozmowach z młodszymi. Nasza bohaterka popełnia błędy, owszem, ale dorasta i nie boi się do nich przyznać. Jest jeszcze dzieckiem, ale zarazem już nastolatką, w dodatku obarczona brzemieniem Jagów. Nie pomaga jej to podejmować decyzji racjonalnych, jednak na wskutek wszystkich wydarzeń, zaczyna dorastać i rozumie pewne rzeczy.
Dom na kurzych łapach to historia, która Was pochłonie. Opowieść spisana przez Sophie Anderson jest przesiąknięta magią, miłością i poświęceniem. To książka w której zaczytają się nie tylko dzieci, ale także i dorośli.
„Dom na kurzych łapach” to magiczna, wzbudzająca dreszczyk niepokoju, poruszająca opowieść-baśń, którą pokochają mali i duzi czytelnicy.
Marika ma dwanaście lat, ale jej życie w niczym nie przypomina życia, jakie prowadzą jej rówieśnicy. Dziewczynka należy do niezwykłego rodu Jagów, którzy w swych magicznych domach na kurzych łapach przemieszczają się po całym świecie, by przeprowadzać dusze zmarłych na drugą stronę. Na barkach młodej bohaterki spoczywa wielka odpowiedzialność, której ona sama nie chce jednak zaakceptować. Dwunastolatka marzy o normalnym życiu – możliwości chodzenia do szkoły i zdobywaniu żywych przyjaciół, którzy nie opuściliby jej jak duchy, którym jej babcia Baba Jaga pomaga przejść na drugą stronę. Młoda bohaterka, jak większość dzieci w pewnym wieku, zaczyna się buntować i łamać wprowadzone przez Babę zasady, nie przewidując niestety, jak ogromne konsekwencja dla jej niewielkiej rodziny będą miały jej działania.
Czy Marika do radę naprawić swe błędy i ocalić bliskie sobie istoty nim będzie za późno?
Główna bohaterka powieści Sophie Anderson to postać o trudnym charakterze - zauważy to przede wszystkim starszy czytelnik, który z ogromnym prawdopodobieństwem będzie miał problem, by polubić i zrozumieć tę samolubną, często działającą bez zastanowienia dziewczynkę. Pamiętajmy jednak o tym, że bohaterka ma kilkanaście lat i trudno wymagać od niej odpowiedzialnego zachowania charakterystycznego dla osoby dorosłej. Marika ma pełne prawo do popełniania błędów i buntowania się, do zdobywania przyjaciół i do marzenia o przyszłości, która nie byłoby obciążona przerastającymi ją obowiązkami. Zanim zaczniemy oceniać postać dwunastolatki negatywnie, przypomnijmy sobie, że każdy ma prawo do decydowania o własnym życiu. Choć czytelnik nie zawsze będzie przyklaskiwał jej wyborom, powinien spróbować postawić się w sytuacji młodej bohaterki – ja po takim zabiegu zrozumiałam kierujące nią motywy i spojrzałam na nią zdecydowanie przychylniejszym okiem.
Historia Mariki pokazuje, że życie to barwna plecionka składająca się z radosnych i smutnych chwil, z trudnych wyborów i konieczności mierzenia się z ich konsekwencjami, że po życiu przychodzi śmierć, ale nie trzeba się jej obawiać, bo jest ona czymś naturalnym.
„Dom na kurzych łapach” okazał się cudowną, inspirowaną wschodnioeuropejskim folklorem opowieścią, która swą fabułą mnie oczarowała i na pewno oczaruje również nie jedno dziecko i nie jednego dorosłego. To wciągająca, wypełniona niezwykłymi przygodami, fantastyczna opowieść o wyjątkowej dziewczynce walczącej z uporem o spełnienie swoich marzeń. Historia Mariki w nienachlany sposób uczy dzieci czym jest dobro, tolerancja i prawdziwa przyjaźń, więc poza wartością czysto rozrywkową ma ona również duży potencjał dydaktyczny. Jeśli szukacie wartościowej książki dla swego dziecka, to zdecydowanie powinniście pamiętać o tym tytule. Gorąco polecam tę powieść również wszystkim dorosłym czytelnikom, którzy kochają słowiańskie wątki w literaturze.
Czy nasze przeznaczenie jest niezmienne, nie do przekroczenia? Czy naprawdę niektóre rzeczy są takie, jakimi są, i nie można ich w żaden sposób odmienić?
Na te pytania próbuje odpowiedzieć Sophie Anderson w swej powieści "Dom na kurzych łapach". Ja z kolei powiem wam, czy warto po nią sięgnąć...
? https://magicznyswiatksiazki.pl/dom-na-kurzych-lapach-sophie-anderson/
Pięknie opowiedziana, inspirowana rosyjskim folklorem baśń o dziewczynce, która musiała znaleźć w sobie nadludzką siłę, aby wyruszyć w podróż do poznania...
Pięknie opowiedziana, inspirowana rosyjskim folklorem baśń o dziewczynce, która musiała znaleźć w sobie nadludzką siłę, aby wyruszyć w podróż do poznania...
Przeczytane:2020-04-19, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2020,
„Dom na kurzych łapach” to książka, która przyciągała mnie swoją okładką już od dłuższego czasu. Ta okładka – twarda, ładnie skomponowana, z tym uroczym domkiem, wędrującym gdzieś w nieznane – zapowiadała świetną zabawę. Mimo że dzieckiem już dawno nie jestem, zdarza mi się czytać literaturę dziecięcą i bardzo to lubię, zwłaszcza że współczesne książki dla dzieci niosą często bardzo głębokie i mądre przesłanie i pozbawione są uprzedzeń, jakimi karmiono nas w dzieciństwie. I tak właśnie jest w przypadku tej książki, choć przyznam, że miałabym problem z jej zaklasyfikowaniem tak do końca jako literatury dziecięcej – uważam, że rodzic powinien ją przeczytać sam, zanim da ją dziecku, bo temat, który porusza może być dla wielu dzieciaków zbyt trudny i wywołać lęk.
Nie chce jednak nikogo od tej książki odwodzić, bo jest naprawdę świetna i warta przeczytania. Podobała mi się bardzo i to dosłownie od pierwszego zdania! Mnóstwo się w niej dzieje, akcja wciąga od pierwszej strony i trzyma w zaciekawieniu do samego końca. Dużo tu wzruszeń, trochę strachu, a przede wszystkim – znajdziecie tu rozważania o samotności, o utracie, o szukaniu swojego miejsca w świecie, o przeznaczeniu i potrzebie przyjaźni. To przepiękna historia i polecam ją z całego serca!
Co mi się tak spodobało? Temat – to pierwsza rzecz. Ktoś bardzo trafnie napisał na okładce, że to historia o tym, jak Baba Jaga spotyka… Anię z Zielonego Wzgórza. I coś w tym jest. To opowieść niezwykła, niebanalna i mądra. Drugą bardzo mocną stroną tej powieści jest główna bohaterka – nastoletnia Strażniczka Bramy dla umarłych – Marinka. Marinka mieszka z Babą Jagą w cudownym domu na kurzych łapach – ten dom żyje, czuje, rozumie, a przy tym od czasu do czasu przechodzi sobie w inne miejsce. To fascynujące, ale dla Marinki stanowi to problem, bo dziewczynka marzy o innym życiu – chciałaby obracać się wśród żywych, a nie żegnać co wieczór umarłych, chciałaby mieć przyjaciela, poznawać piękno świata, doświadczać prawdziwego życia. Nastoletni bunt w jej przypadku ma wymiar szczególnie tragiczny i przejmujący i trzeba przyznać, że autorka wykazała się wspaniałą znajomością dziecięcej psychiki, tworząc swoją postać. Narracja prowadzona z jej punktu widzenia jest po prostu mistrzowska.
Przygody Marinki, jej marzenia, lęki i tęsknoty, wciągnęły mnie tak, że przeczytałam książkę w jeden wieczór, i to nie dlatego, że jest krótka (wcale nie jest), lecz dlatego, że nie mogłam się oderwać. Jeśli chcecie pokazać swoim dzieciom, jaką wspaniała zabawą może być czytanie – polecam. Tylko z pewnością będziecie musieli z dzieckiem o tej książce porozmawiać, bo wiele w niej trudnych tematów.
I właśnie to kolejna rzecz, która bardzo mi się podobała – że autorka, choć pisze dla nastolatków, nie unika tematu utraty, śmierci, tego, co nas czeka poza światem. To tematy trudne, ale nieuniknione – i myślę, że dobrze, że literatura dziecięca od nich nie ucieka. A podane w taki sposób, w jaki zrobiła to autorka, pomogą wyjaśnić wiele spraw.
Nie znalazłam w tej powieści żadnych wad i czekam na kolejne książki autorki.
Komu ta książka może się spodobać? Jeśli lubicie klimaty oparte na baśniach, ludowych podaniach i legendach – to dobrze trafiliście. Jeśli lubicie książki nieoczywiste, pełne magii, ale i – cudów codzienności – to jest coś dla Was. I jeśli macie ochotę na wciągającą przygodę i poznanie ciekawej bohaterki – to nie wahajcie się dłużej.
Podsumowując: ta książka to fascynująca podróż w świat baśni i podań ludowych, z niebanalną bohaterką i wciągającą fabułą. Świetnie napisane! Polecam!