Wydawnictwo: Książnica
Data wydania: 2011-05-01
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 376
Philippa Gregory i więcej pisać nie powinnam. Każdy kto zaczytuje się w romansach, bądź pragnie poznać w delikatny i przyjemny sposób odrobinę historii Anglii zapewne zna to nazwisko. Mistrzyni romansów historycznych, która nie ma sobie równych. Uwielbiam ją i jej pióro, jej wiedzę i wyobraźnię. Cenię sobie każde słowo, które wyszło spod jej ręki. I nagle... powieść obyczajowa? Naprawdę? Wzięłam i poznałam. Postanowiłam również, że zacznę się dzielić opinią na temat twórczości pisarki właśnie od tej pozycji. Elizabeth wiodła szczęśliwe życie. Wyszła za mąż za odpowiedniego mężczyznę, któremu urodziła dwójkę dzieci. Dom, który udało jej się stworzyć, godny był pozazdroszczenia. Kiedy na horyzoncie pojawia się Ruth, wszystko powoli zaczyna się zmieniać. Młoda kobieta staje się częścią rodziny, wychodząc za Patricka, stając się jednocześnie synową Elizabeth. Ruth stara się sprostać oczekiwaniom rodziny i zadowolić teściową. Chwila, co ja napisałam? Teściową, nie męża? Właśnie tak... Pomimo niechęci, zachodzi w ciążę i na świat przychodzi malutki Thomas. Teraz gra przybiera nowego, szybkiego tempa... Philippę Gregory poznałam kilka lat temu, kiedy w moje ręce wpadło ogromne tomiskoKochanice Króla. Zrobiły na mnie efekt wow! Moje pierwsze zetknięcie z romansem historycznym i od razu tak dobre. Poznałam do tej pory kilka jej książek. Prawie wszystkie mam w swojej kolekcji. Przydałoby się zacząć o nich pisać, w końcu to jedna z moich ulubionych autorek. Długo zastanawiałam się od czego zacząć. Od której książki, którego cyklu. W końcu mój wzrok padł na niepozorną, nietypową (dla autorki) książkę - powieść obyczajową. Bałam się z nią zapoznać. Obawiałam się tego, że tym razem się zawiodę. Pomyślałam, że to już nie to. Będzie mi brakowało zamków, dworu, rycerzy i średniowiecznego klimatu. Czy słusznie? Historia, jaką zafundowała nam pisarka jest dość banalna, momentami łatwa do przewidzenia. Ale! Spod pióra Philippy Gregory chyba nie może wyjść coś beznadziejnego. Ta kobieta z pozoru najnudniejszej i nic nie wartej historii, potrafi stworzyć coś magicznego i ujmującego. Nie twierdzę, że Dom cudzych marzeń jest jej najlepszym dziełem, bo nie jest. Zdecydowanie wolę ją w historycznych romansach, ale tę powieść czytało mi się równie przyjemnie i emocjonująco. Bohaterowie są dość nietypowi w moim odczuciu. Pierwszy raz miałam tak, że nie polubiłam żadnego z nich, a dokładnie żadnego charakteru. Wykreowani są bowiem doskonale, tacy, jacy mieli być. Za pomocą Elizabeth autorka idealnie odwzorowała postać manipulantki, okrutnej teściowej i zepsutej kobiety. Poznając jej zagrania ciarki przechodziły przez moją skórę, a ja miałam ochotę posłać tę kobietę, gdzie pieprz rośnie. Gdybym miała trafić na taką teściową, wolałabym zostać starą panną. Serio! Ruth to kobieta niezwykle zagubiona w całej sytuacji. Pragnąca zadowolić teściową, zamiast własnego męża, a co najważniejsze, zamiast samej siebie. Jej psychika z każdą stroną jest coraz słabsza, zahaczając o stany depresyjne. Szkoda mi jej było, ale i nią miałam ochotę mocno potrząsnąć i powiedzieć: "kobieto! ogarnij się, marnujesz własne życie, nie widzisz tego?!". Styl, język. Co tu dużo mówić? Choć nie jest to powieść, której można przypisać czasy średniowiecza, to autorka i pod tym kątem nie zawodzi. Ma wypracowany własny, cholernie dobry styl i niezwykle bogaty język. Każde jej słowo to miód na moją duszę. Książka, choć do grubych nie należy, to pochłonęłam ją migiem. Obawiałam się zupełnie innej tematyki, a okazuje się, że niepotrzebnie. Akcja toczy się różnym tempem. Raz leniwie, by po chwili przyspieszyć i znów zwolnić. Ciekawe zwroty akcji i niezwykle zaskakujące zakończenie, które co prawda do realnych nie należy. Robi jednak wrażenie, a to cenię najbardziej. Dzięki takim zagraniom autorka ociera się o thriller, a do tego psychologiczny, co jest jej kolejnym plusem. Czy towarzyszyły mi emocje? Zdecydowanie tak. Raz się delikatnie uśmiechnęłam, raz dostawałam furii poznając kolejne zagrania manipulantki Elizabeth. Przysięgam, miałam ochotę rozszarpać tę kobietę. Dom cudzych marzeń nie jest może arcydziełem, jednak dzięki ogromnemu doświadczeniu, rewelacyjnie wypracowanemu stylowi i świetną znajomością języka oraz kobiecych zachowań i zagrywek, ta książka staje się ciekawą i zaskakującą lekturą na jesienne wieczory. Polecam, jako przerywnik pomiędzy... romansami historycznymi
http://krainaksiazkazwana.blogspot.com
Kolejna książka z cyklu tudorowskiego pióra znanej królowej romansu historycznego Opowieść o Katarzynie Parr, ostatniej żonie Henryka VIII...
Współczesny thriller psychologiczny w stylu Ruth Rendell, autorstwa jednej z najbardziej wszechstronnych i popularnych współczesnych pisarek....
Przeczytane:2019-03-31, Ocena: 6, Przeczytałam, Książki XXI wieku, 26 książek 2019, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2019,
Z twórczością autorstwa Pani Philippy Gregory miałam, okazję zapoznać się czytając książkę pt. '' Dom cudzych marzeń''.
Właściwie to już od samego początku przedstawiony i wykreowany przez autorkę wątek relacji pomiędzy synową a teściową daje wiele do myślenia.
Główna bohaterka Ruth czuje ogromne zagubienie sytuacyjne, ponieważ musi dokonywać wielu wyborów, których nie lubi podejmować na szybko, a chwilami nie ma nawet możliwości wypowiedzieć się w kwestii dalszych planów życiowych, pracy czy choćby nawet wychowania syna.
To trudna dla każdej młodej zamężnej kobiety sytuacja, kiedy nie może żyć według swoich zaplanowanych wcześniej planów, lecz pod dyktando teściowej. Podziwiam Ruth za odwagę, determinację, ale nie zazdrościłam jej życia pod jednym z Elizabeth.
Odniosłam, wrażenie poznając powoli życie młodej małżonki Ruth, że czuje się ona w głębi serca osamotniona, pomimo tego, że na każdym prawie kroku towarzyszą jej najbliżsi domownicy.
Przełomem, który zrobił, na mnie wrażenie pozytywne było, kiedy mąż Ruth Patrick zdał sobie sprawę, że może stracić żonę, ale żyje niestety w cieniu swojej mamy Elizabeth, która dla swojego syna zrobi wszystko, aby go uszczęśliwić i zadowolić.
Ruth i Elizabeth mają co prawda dwa różne i na szczęście odmienne charaktery, co sprawia, że każda na swój sposób rywalizacje o uczucie męża, syna.
Niby z pozoru dom pełen rodzinnego ciepła, a w środku niego panuje niepewne jutro, co będzie dalej i czy nastąpi, próba pokonania własnych słabości wobec młodych bohaterów i czy przetrwa ona do samego końca, którzy powinni kierować się wspólnie podejmowanymi decyzjami, miłością, nawet wówczas, kiedy ktoś chce, im to wszystko im odebrać czyniąc po drodze wiele zła.
Dla mnie do samego końca pozostaje do końca intrygujące i tajemnicze zachowanie Elizabeth, która pod przykrywką dobrej mamy i teściowej odkrywa, wiele swoich twarzy maskując się przy tym, gra doskonale i wie jak zaskoczyć domowników, którzy potrafią jej z łatwością ulec.
Fabuła napisana jest trafnie, jak również rozbudowane są dialogi, które pasują doskonale do każdego bohatera.
Polubiłam wszystkich bohaterów pomimo tego, że część z nich nie była z początku ufna wobec głównej bohaterki, która powoli uczyła się życia codziennego na prowincji.
Polecam przeczytać tę książkę.