W latach osiemdziesiątych Magda Roztocka mieszkała w małym mieście na Mazurach i marzyła o tym, żeby kiedyś mieć własną restaurację. Pod okiem doświadczonej szefowej kuchni uczyła się fachu i projektowała swoją przyszłość. Czy plany osiemnastolatki mogły się spełnić, kiedy Polska wkraczała w szalony czas przemian lat dziewięćdziesiątych? Trzydzieści lat później jej córka Marianka także staje przed pierwszymi życiowymi wyborami. Czy miłość i przyzwoitość mają tylko jeden kolor skóry, a dopiero śmierci jest dokładnie wszystko jedno? Czy tolerancja maszeruje ulicami wyłącznie z kubkiem dyniowej latte w ręku, czy też może mieć smak kugla w piątkowy szabas? I w końcu, czy w ogóle istnieje przyjaźń i miłość do grobowej deski?
Trzecia i ostatnia cześć komedii funeralnej o szalonym konsorcjum domu pogrzebowego, kwiaciarni i firmy cateringowej. I tym razem zajrzycie do domu pogrzebowego od kuchni! Szef kuchni poleca!
Wydawnictwo: Lekkie
Data wydania: 2024-02-14
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 304
Miałam przyjemność rozpocząć czytać serię od tomu trzeciego, ale w ogóle to nie przeszkadzało. Książka jest napisana niby jako cała opowieść, spisana jednym ciągiem, ustawiona chronologicznie, jednak nie wiemy ile czasu mija od następnego rozdziału, a odczuwalne jest, że sporo. Ogólnie streszczę ją do kilku zdań. To opowieść o kobiecie, która pomimo kłód rzucanych pod nogi pokazała, że zawsze pnie się do góry. Dzięki jej uporowi, inteligencji i plastyczności, potrafiła awansować na wysokie szczeble kariery w zamyśle mając otwarcie własnej restauracji. Do celu zbliżała się stopniowo, a my poznawaliśmy urywki z jej zabawnych życiowych chwil. Pokazała, że można być miłą i stanowczą jednocześnie. Można komuś dopiec w taki sposób, że dojdzie to do niego po chwili. Można uprzedzić działanie ludzi chcących wykorzystać darmowe jedzenie i zaproponować im piękny rabat na całe zamówienie, zamiast darmowego pierwszego dania. Można również odkładać skrawek po skrawku każdy zarobiony grosz, a wszechświat sam będzie dokładał tych groszy coraz więcej. W ogóle treść nasunęła mi takie myśli, że tylko ten, kto ma wyraźny cel w życiu ma ogromne szanse na spełnienie go i dojście tam, gdzie zawsze chciał dojść. Spełnione marzenia są dla tych, którzy nie odpuszczają, którzy nie myślą, że trudno, tylko wiedzą, że im się powiedzie, w dalszym lub bliższym czasie. Bardzo mnie to podbudowało. W głównej postaci znalazłam taką bratnią duszę, która potrafiła rozbawić swoimi słowami bądź myślami każdego. Uwielbiam takie pozytywne osoby, bo to przy nich mam siłę, by zaplanować wyższe cele, gdyż wiem, że mi się uda. Autorka ma niesamowite poczucie humoru. Miałam wrażenie, że sarkazm, to jej drugie imię. Zauważyłam też, że autorzy coraz częściej wykorzystują w swoich książkach zarys manifestacji. Tutaj mamy naprowadzenie nas na działanie w sposób kwantowy i przekonanie do tego, że to działa. Również podobało mi się stwierdzenie, że kto chce do czegoś dojść, to robi co może, by to osiągnąć, bo wyobraźnia sama podsuwa nam plan działania. Jednak za sprawą pustych postaci zobaczyliśmy, że niektórzy nie zamierzają podjąć najmniejszego wysiłku. To naprawdę lekka, ale mądra i zabawna lektura. Po jej skończeniu czuję, że nie jestem sama. Podobno w chwilach zwątpienia, los zsyła nam kogoś, kto pomoże nam się podnieść. Takim kimś była dla mnie bohaterka tej książki. Jestem wdzięczna Wydawnictwu Lekkie, że mogłam ją przeczytać:-)
Monika Wawrzyńska Gwóźdź do trumny Przerażająco śmieszne! Nie można pogrzebać szansy na miłość Czasem wieko trumny musi się zatrzasnąć, by życie mogło...
Kontynuacja książki Gwóźdź do trumny. Druga część trylogii funeralnej. Trzy przyjaciółki - Jagna, Marta i Magda - tworzą funeralne konsorcjum, złożone...
Przeczytane:2024-11-06, Ocena: 4, Przeczytałam,
Mówi się o miłości do grobowej deski, ale w przypadku „Trylogii funeralnej” Moniki Wawrzyńskiej chyba powinnyśmy zamienić miłość na przyjaźń. Jagnę, Martę i Magdę połączył nie tylko biznes. Raczej to, że się świetnie dogadują sprawiło, że takowy powstał. Tym, którzy tych bohaterek nie znają, przypomnę, że Jagna prowadzi dom pogrzebowy, Marta kwiaciarnię, a Magda restaurację. Dziewczyny proponują swoim klientom kompleksową obsługę „ostatniego pożegnania”. W poprzednich częściach poznałyśmy dwie pierwsze panie, aby dopełnić obrazu tego trio, należałoby coś napisać o przedsiębiorczej kucharce, Magdzie.
Mam wrażenie, że na tę postać Monika Wawrzyńska miała najmniej pomysłów. Na początku powieści „Do grobowej deski” dowiadujemy się, jak przebiegała jej kariera – od kelnerki do własnego biznesu. Autorka wzniosła się na wyżyny pisząc dialogi między bohaterką, a roszczeniowymi klientami. Postać ta czaruje błyskotliwymi ripostami, a czytelnik nie może opanować śmiechu.
W pewnym momencie Magda ląduje na drugim planie (można powiedzieć, że, w porównaniu do przyjaciółek, prowadzi ustabilizowane życie) ustępując sceny innym postaciom, których losy Monika Warzyńska chce „dopisać”. Chciałoby się tej postaci więcej, ale mając na uwadze, że autorka postanowiła skończyć ten cykl, słusznym jest, iż zadbała o wątki pozostałych bohaterów. A tych się trochę zabrało. Przyznam, że niektóre mi się myliły, albo zapomniałam skąd się wzięły. Trudno mi teraz powiedzieć, czy to wina warsztatu pisarki, czy mojej pamięci.
Pomimo pozornych wad, jest to moja ulubiona część całego cyklu. Z każdą kolejną książką staje się on coraz bardziej dojrzały, a dokładniej mam na myśli humor, jaki jest jego znakiem rozpoznawczym. Trochę czarny, ale cudownie inteligentny. Bohaterki nawet kiedy mówią o babskich sprawach, albo doznają zaćmienia umysłu nie sprawiają wrażenia głupiutkich. To są fajne, normalne babki, które miały odwagę wziąć życie za rogi. Uwielbiam je.
Szkoda mi żegnać „Trylogie funeralną” bo z każdą kolejna książką czytało mi się ten cykl coraz lepiej. Mam nadzieję, że Monika Wawrzyńska jeszcze nie raz pokaże swoje poczucie humoru i będzie bawić czytelników. A wam kochani, serdecznie polecam „Do grobowej deski” i poprzednie części, czyli „Gwóźdź do trumny” i „Kopnij w kalendarz”.