"Trzeba mieć poczucie humoru – jak pisze sam autor – Adam Słodowy. Ten Słodowy, który występował w telewizji i konstruował zadziwiające rzeczy na naszych oczach z kawałeczków blachy puszkowej, korków od butelek i szprych rowerowych. O przydatności tych ostatnich już to do konstruowania wierteł, już to śrubokrętów niejednokrotnie się przekonałem. Książeczka, wybór rozmaitych tekstów – chyba można ją dla porządku nazwać zbiorem opowiadań – nazywa się "Diabły drzemią na ścianach" a wydał ją Dom Wydawniczy Rebis (Poznań 1993). Tyle stopki. Z okładki możemy się dowiedzieć, że autor zbudował własnoręcznie trzy samoloty. Jest także autorem scenariusza serialu "Pomysłowy Dobromir". Kto go pamięta? Zawsze do dzieł niezawodowych literatów podchodzę nieufnie. Ktoś, kto zdobył pozycję, "wiezie się" na niej i zazwyczaj to, co oferuje w innych dziedzinach, nie jest już tak wysokiego lotu. Nie mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że Słodowy wielkim pisarzem jest. Jednak też z opowiadań wyziera całkiem spory talent. Są one różne w różnych gatunkach i chyba nierównej jakości. Łączy je jednak wspólna cecha: są skonstruowane, jak na konstruktora przystało. Mają przemyślaną kompozycję, styl i od czasu do czasu jeszcze to "coś". Jest w nich filozofia, która każe plasować je w okolicach klasycznego science-fiction, są regularne baśnie z morałem, klasyczne opowieści niesamowite, wreszcie bujdałka taternicka, która nie może się obejść bez odrobiny cudu. Nie wszystko najlepszego gatunku, lecz na tyle dobrego, że chciałoby się, by tylko nie było gorszych tekstów na świecie. Słodowy potrafi połączyć dwie przeciwstawne filozofie: racjonalne spojrzenie człowieka na świat ze swoistą wiarą w moc ducha. Nie jest to system filozoficzny, spójny i logiczny, ale wiedza operacyjna, zbiór zasad, trochę sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem lecz dających dobre wyniki. Słodowy nie pisze dla samego pisania ani, na przykład, dla dydaktycznego gderania, choć umoralniające puenty psują tu i ówdzie efekt. Jest w tym opowiadanie człowieka, który obserwował świat i starał się go zrozumieć. Dowiemy się, o co chodziło Mickiewiczowi, gdy w balladzie o Twardowskim sugeruje, że ów wytoczył ze łba szewca pół beczki gdańskiej wódki, ówdzie poznamy banalną przyczynę spotkania z diabłem, a we wstępie przeczytamy o refleksjach, jakie nasunęła autorowi lektura książki R. Feynmana o elektrodynamice kwantowej. Ot, taki banał, że świat starannie opisany, uchwycony w techniczne karby objawi się jako nieuchronnie magiczny."
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 1993-12-01
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 171
Przeczytane:2014-12-18, Ocena: 3, Przeczytałam, Cel 2014 - 26 tomiszczów,