Książki pod gruszę
Seria współczesnych książek obyczajowych oferujących rozrywkę, emocje, ucieczkę od codzienności
Lilka jest fotografką, która jedzie nad Biebrzę fotografować ptaki. Pewnego wieczoru, wracając do hotelu, gubi drogę na dzikich bezdrożach lasu i rozlewisk. Trafia na samotny zajazd Darzbór, którego właściciel okazuje się znawcą tych okolic. Do kobiety przysiada się przystojny turysta, wydawca z Warszawy, który przyjechał tu w tajemniczych sprawach rodzinnych. Chemia od pierwszego wejrzenia przeistacza się w płomienny romans. Zajazd jest jednak punktem kontaktowym dla gotowych na wszystko przemytników ikon z Grodna.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2017-05-24
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 160
Książki pod gruszę Seria współczesnych książek obyczajowych oferujących rozrywkę, emocje, ucieczkę od codzienności Irka jest prawniczką...
Książki pod gruszę Seria współczesnych książek obyczajowych oferujących rozrywkę, emocje, ucieczkę od codzienności Katia - kobieta po przejściach...
Przeczytane:2020-04-01, Ocena: 3, Przeczytałam, 52 książki 2020,
Nie przepadam za literaturą obyczajową, ale obecna sytuacja związana z koronawirusem sprawia, że sięgam po każdą książkę, która obiecuje odskocznię od codzienności. I tak trafiłam na „Darzbór wśród lasów”. Ładna okładka, ciekawy tytuł, no i opis na skrzydełku obiecywały relaks i ciekawe wydarzenia. A jak to wygląda w rzeczywistości? Cóż… To mogłaby być naprawdę fajna książka, bo Autorka ma prawdziwy talent do tworzenia nastroju, a jej opisy przyrody Podlasia chwytają za serce. Wciągnęła mnie nimi od pierwszej strony i pomyślałam: „Jednak warto czasem sięgnąć po obyczajówkę!”. Ale potem było już tylko gorzej. Szkoda.
Choć początek mnie urzekł, całość bardzo mnie rozczarowała i zniesmaczyła naiwnością posuniętą do granic absurdu. Jeszcze gdyby bohaterka miała dwadzieścia lat, to można byłoby uznać, że ma prawo do takich zachowań. Ale trzydziestosześcioletnia rozwódka, na dodatek obracająca się w kręgu gwiazd i modelek, jest po prostu niewiarygodna w tym swoim zaufaniu do mężczyzny, którego zna dwa dni, ale już kocha na całe życie… I nieważne, że odkrywa, że ją okłamał, nieważne, że nie chce się z nią spotykać poza Podlasiem, choć mieszkają oboje w Warszawie – co tam. Ta naiwna i przesłodzona historia miłosna psuje całą lekturę. Zresztą naiwność Lilki sięga dalej niż tylko sfery miłosnej: beztrosko przyjmuje od prawie obcej kobiety tabletki, które poprawiają jej nastrój – i nie zastanawia się, co to może być i czy na pewno jest legalne. Po co, przecież to nic takiego, prawda? A kiedy grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo, co robi? Oczywiście: wynajmuje dom na odludziu. Logiczne, co?
Nie jest to jednak tylko romans: mamy tu też wątek kryminalny, bo nasza bohaterka przez przypadek trafia na pewną aferę. Dużo się dzieje – ale wszystko to jest szyte grubymi nićmi. Gdyby Autorka pozostała przy temacie bohaterki robiącej zdjęcia do albumu o ptakach i skupiła się na ukazywaniu nam piękna tego regionu, jego kolorytu, wierzeń, zabobonów i ciekawostek, to byłaby to prawdziwa perełka, bo w tej warstwie powieść naprawdę się wyróżnia i robi świetne wrażenie. Nastrojowość, magia porannych mgieł, taniec żurawi, nieprzebrane lasy, malowniczy pensjonat na odludziu – po prostu wymarzona lektura na wakacje. Nawet dałoby się wtedy znieść tę dziwną manierę, że niemal każdy, kto poznaje główną bohaterkę Alicję vel Lilkę, próbuje dotykać jej piersi, choć ona sama twierdzi, że są jak pryszcze… Seksualność Lilki to osobna historia – rzadko w naszej literaturze mówi się o takich sprawach, zahamowaniach, masturbacji i związanych z nią wyrzutach sumienia – ale tutaj znów zabrakło konsekwencji, bo z jednej strony Lilka uważa się za słabą w łóżku i raczej oziębłą, a z drugiej – oblizuje się na widok wypukłości rysującej się w dżinsach siedzącego obok niej faceta… A jak już się odblokuje, to ho ho!
Jednym słowem: zapowiadała się perełka, a wyszedł pospolity kamyczek.
Komu ta książka może się spodobać? Miłośniczkom słodkich romansów – i chyba tylko im.
Podsumowując: powieść z olbrzymim potencjałem, niestety, powalająca naiwnością i przesłodzeniem.