Nikt nie rodzi się legendą. Legendę wykuwa przeznaczenie.
Dug Fokarz to pechowy najemnik, który zmierza na południe, aby zaciągnąć się do armii króla Zadara. Przeszkadza mu w tym nieustanne ratowanie z opresji niewłaściwych ludzi. Dug znalazł się więc po złej stronie barykady względem wielotysięcznej armii, do której chciał dołączyć, a to dopiero początek jego kłopotów.
"Powieść Watsona jest krwawa i nieprzyzwoita - pełno tu morderczej walki i rubasznego humoru, od czasu do czasu błyśnie iskierka magii. Fakty historyczne przeplatają się ze swobodą twórczą autora, mamy więc do czynienia z oldschoolową epicką opowieścią spod znaku magii i miecza, okraszoną subtelnymi odwołaniami do współczesności, które czynią z niej łakomy kąsek nie tylko dla miłośników gatunku!"
"Publisher's Weekly"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2015-11-06
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 600
Tytuł oryginału: Age of Iron
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Maciej Pawlak
Przykład bardzo dobrze skrojonej, wartko płynącej, przynoszącej wiele satysfakcji powieści fantasy.
Towarzyszymy prostodusznemu wojownikowi Dugowi, imponującej łuczniczce Lowie, cwanej dziewczynce zwanej Wiosną, a także szeregowi druidów, żołnierzy, morderców oraz zwykłych ludzi próbujących przeżyć i wyjść na swoje w Brytanii tuż przed inwazją Rzymian. Postacie są bardzo dobrze skonstruowane, dają się lubić, w fabule nie brakuje zaskoczeń, trup ściele się gęsto, a wszystko doprawione jest szczyptą druidzkiej magii.
Jeśli ktoś lubi porządne, troszkę brudne fantasy, w którym nic nie jest do końca czarne ani białe (choć Dug jest naprawdę prostoduszny ;), Czas Żelaza jest książką dla niego. Ja z przyjemnością sięgnę po tom drugi.
Dumne plemię Wotan kontynuuje wędrówkę na Zachód. Po spotkaniu z niedźwiedziem, Rzeką Matką, tornadem i niezwykle przyjaznymi plemionami...
Człowiek nie może zmienić swojego przeznaczenia. Rzuć się więc w wir bitwy, bo możliwości są tylko dwie: albo czeka cię chwała zwycięzcy, albo zasiądziesz...
Przeczytane:2019-03-10,
Kiedy w zajawce książki czytam że jest ona "nie tylko dla miłośników gatunku", prawie zawsze przekonuję się, że jest dokładnie odwrotnie.
Akcja "Czasu żelaza" dzieje się (jak wskazuje tytuł) podczas brytyjskiej epoki żelaza, a dokładnie w 61 roku przed Chrystusem, oczywiście na terenach dzisiejszej Wielkiej Brytanii. W istniejącym wówczas fikcyjnym księstwie Maidun panuje okrutny król Zadar, który - pod przykrywką chronienia swych poddanych przed niechybnym najazdem Rzymian - realizuje tylko i wyłącznie swoje prywatne cele. Podbija sąsiednie osady, nakłada na nie niebotyczne haracze, a najmniejszy przejaw buntu kończy rzezią całej podbitej ludności. Choć większość jego poddanych jest wstrząśnięta takim postępowaniem, nikt nie próbuje mu się przeciwstawić, a to z dwóch powodów - po pierwsze z Zadarem ponoć jeszcze nikt nie wygrał, po drugie - uległość jest cechą charakteru którą okrutny władca ceni najbardziej wśród swych popleczników, a lojalni mu ludzie są przez niego sowicie wynagradzani. Wszystko wskazuje więc na to, że Zadar doczeka na tronie Maidun sędziwych lat... Nieoczekiwanie znajduje się jednak kilka osób, którym nieszczęsny los poddanych tyrana jest obojętny i czy to z pobudek osobistych, czy też ze zwykłego poczucia sprawiedliwości podejmują się oni misji oswobodzenia Brytanii spod jarzma Zadara. Nieoczekiwanie los styka ich ze sobą i czworo odważnych rusza na przeciw niezwyciężonemu władcy...
Moje odczucia wobec "Czasu żelaza" są bardzo mieszane. Osobiście postawiłabym 2 za fabułę i 6 za język, stąd też końcowa ocena całej powieści to 4, ale po kolei... Nie jestem fanką fantasy i coraz częściej dochodzę do wniosku że nie powinnam w ogóle recenzować pozycji z tego gatunku bo większość jego wyznaczników (magia, niewytłumaczalnie logicznie zdarzenia, dziwne stwory itp.) jest dla mnie po prostu śmieszna, infantylna wręcz. Z drugiej strony aspirując do miana krytyka literatury nie mogę pozostawać całkiem na fantasy obojętna, choćby ze względu na jej ogromną popularność. Niestety, poza cyklem o Harrym Potterze zawodzę się na każdej kolejnej książce fantasy i tak jest również z "Czasem żelaza". Bez urazy, ale jego fabuła jest dla mnie po prostu głupia i do bólu schematyczna. Większość akcji składa się z walk głównych postaci z najważniejszymi przeciwnikami które wyglądają mniej więcej tak: niespodziewany atak - bohater walczy do utraty sił - jest już na przegranej pozycji - i nagle nie wiadomo skąd przychodzi ktoś z odsieczą i w parę minut pokonuje wszystkich wrogów. Szczególnie to nagłe pojawianie się pomocy irytowało mnie - skąd niby posiłki zawsze natrafiały na moment, w którym będą niezbędne? Ok, fantasy to fantasy, rządzi się swoimi prawami, jednak trochę logiki powinno być i w książkach z tego gatunku.
To zaś co ratuje "Czas żelaza" to warstwa językowa i stylistyczna, a także wyborne polskie tłumaczenie. Język powieści - pełen archaizmów i wyrażeń związanych z wojaczką (tu mała uwaga do edycji polskiej - brakuje przypisów lub słowniczka, wiele słów było dla mnie niezrozumiałych) doskonale oddaje klimat epoki sprzed ponad 2000 lat, w której życie ludzkie koncentrowało się na wojowaniu lub jego unikaniu. W tym miejscu szczególne uznanie należy się panu Maciejowi Pawlakowi, polskiemu tłumaczowi książki, który wyśmienicie poradził sobie z jakże trudnym historycznym angielskim słownictwem, zachowując przy tym świetne gry słów i pełne humoru wypowiedzi bohaterów oraz narratora. Bo właśnie bijący praktycznie z każdego zdania komizm jest kolejnym plusem tej książki. Zabawne porównania, nieoczekiwane riposty, parafrazy znanych powiedzeń czy też parodie znanych z historii literatury zdarzeń ( w tym wyśmienity pastisz biblijnej opowieści o mądrym królu Salomonie i dwóch kobietach podających się za matkę tego samego dziecka) sprawiają, że pomimo do bólu przewidywalnej i naiwnej akcji i wielu naprawdę krwawych, brutalnych scen, czytanie tej książki sprawia jednak przyjemność.
Recenzja pochodzi z mojego bloga "Świat powieści": http://swiat-powiesc.blogspot.com/