Rok 1533. W małym miasteczku Arnes położonym pośród oszałamiającej przyrody lasów i gór Terra Alta, María, młoda i silna dziewczyna, rodzi swoje pierwsze dziecko, córkę Lunę. Niezmiernie szczęśliwa babcia Magdalena, doświadczona akuszerka i zwolenniczka dobroczynnych sił natury, chce powitać swoją wnuczkę pradawną modlitwą, pełną mocy i mądrości. Popełnia jednak fatalny w skutkach błąd: jej słowa słyszy stary proboszcz, który jest zdolny do wszystkiego, by wyplenić herezję.
Gdy Luna dorasta, przechodzi inicjację dzięki Maríi i tajemniczemu tekstowi, Księdze Wiedzy Tajemnej, kompendium całej wiedzy, magicznej i naturalnej, która na przestrzeni wieków przechodziła z pokolenia na pokolenie. Jednak matka i córka, a także cała ich dawna mądrość są w niebezpieczeństwie. Ograniczenie i fanatyzm rozprzestrzeniają się po tych ziemiach, a oskarżenia o czary powoli nadciągają do miasteczka.
Jako godne dziedziczki swojego rodu, Luna i María muszą chronić tę sekretną księgę i kontynuować tradycję, choćby groziła im za to śmierć na stosie.
Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: 2014-01-09
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 264
Tytuł oryginału: Les Bruixes d'Arnes
Język oryginału: hiszpański
Tłumaczenie: Agata Zyznowska
Odwieczna walka dobra ze złem, a może dobra z ignorancją prowadzącą do złych czynów? Mroczne czasy, w których trzeba było uważać na to, co się robi, co się mówi i kto nas obserwuje. Jest jedno wytłumaczenie wszystkich prześladowań, które miały miejsce na przestrzeni wieków – strach przed nieznanym. Strach, który nie pozwala otworzyć swojego umysłu na nowe możliwości i hamuje rozwój. Strach, który zabija nie tylko nas samych. Strach, który buduje gorejące stosy.
Lubicie czytać o zatrważających czasach Inkwizycji? O ponurym okresie, kiedy żadna kobieta (w większości) nie była bezpieczna? Kiedy „leczenie” w sposób naturalny było uznawane za wybryk Szatana? Fascynują was szesnastowieczne zmagania z czarną magią i chcecie znać wielość perspektyw z tamtej epoki? Jeśli odpowiedzieliście twierdząco choć na jedno z pytań, „Czarownice z Arnes” Davida Marti Martineza to książka dla Was.
Tradycja, którą podążają kobiety z rodu Aymerichów, jest zapisywana w Księdze Wiedzy Tajemnej, przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Jak możecie się domyślić, Księga nie jest w całości zapełniona, bo czeka na dalszych powierników. Podążanie ścieżką Tradycji wiąże się z różnymi zdolnościami, które nie mają jednak nic wspólnego z siłami piekielnymi. Kobiety z tego rodu, jak wiele innych na świecie, wsłuchują się w naturę, umieją interpretować znaki przez nią przekazywane, a także jasnowidzą. Intrygujące możliwości, prawda? Owszem, byłyby takie zarówno dla Magdaleny, Marii, jak i córki tej ostatniej – Luny, gdyby nie fakt, że nie są one wygodne dla doktryny chrześcijańskiej i mącą w ludzkich duszach, tak przezornie ułożonych przez Kościół.
David Marti wdzięcznie wkomponował fabułę książki w tło historyczne tych mrocznych czasów pełnych prześladowań. Ktoś z darem, zamiast czuć się błogosławionym, był skazany na ukrywanie się (o ile mu się to udało!) bądź wieczne potępienie w ogniu. Mam wrażenie, że cała gama tortur, które ludzie wtedy wymyślili służyła tylko i wyłącznie temu, żeby ból drugiej istoty przezwyciężył ich strach i upewnił w swojej racji. Co więcej – są ludzie, których urażona duma połączona z fanatyzmem religijnym i ograniczonymi horyzontami myślowymi, działała jak katalizator dla niewyobrażalnych czynów. Plotka była w tamtych czasach czymś zabójczym, czego należało się wystrzegać jak ognia (o ironio!). Im mniej o tobie mówili, tym lepiej, zwłaszcza w nowym otoczeniu, bez zaufanych ludzi. Bo kto obroni przed stosem czarownicę, której pomaganie pewnie skończy się równie tragicznie?
Książkę tłumaczyła z hiszpańskiego Agata Zyznowska. Momentami na początku ma się wrażenie, że tłumaczenie jest strasznie sztywne i niedostosowane do fabuły, tak jak być powinno, ale w miarę czytania, zaczyna być lepiej. Powieść jest podzielona na dość krótkie rozdziały, ukazujące perspektywę wydarzeń kilku osób, co pozwala Czytelnikowi lepiej zrozumieć ich motywy, emocje, przemyślenia. Możemy poczytać o wielu sposobach na uroki i ich odczynianie (nożyczki i czosnek świetnie działają na problemy z oczami!). To pierwsza powieść Davida Marti, także jak na debiut jest całkiem nieźle! Napisał oprócz tego jeszcze dwie powieści, ale nie ukazały się jeszcze w Polsce. Książka odpowiednia zarówno dla fanów magii, jak i powieści historycznych, których fabuła dotyka szesnastego wieku.
Rok 1533. W hiszpańskim miasteczku Arnes mieszka Magdalena wraz ze swą córką Marią. Kiedy na świat przychodzi Luna, córeczka Marii, Magdalena błogosławi ją pradawną modlitwą. Jej słowa słyszy jednak miejscowy proboszcz, a wieść o tajemniczych praktykach kobiet dociera do uszu nadgorliwego wikarego Carbona.
Lubię powieści o czarownicach, więc i po tę sięgałam z ochotą, zwłaszcza że opis zapowiadał ciekawą historię. Jednak już po pierwszych rozdziałach zniechęcił mnie styl, jakim napisana została książka. Narracja przypomina suchą relację, gdzie nawet ważne wydarzenia są po prostu w kilku zdaniach opisane, a nie pokazane tak, by się w nie wczuć. Dialogi są sztuczne, ciężko mi sobie wyobrazić, by ktokolwiek mógł tak rozmawiać, nawet w XVI wieku.
Plusem tej powieści są właściwie tylko bohaterki - silne kobiety, które są wierne swojemu dziedzictwu i dzielnie stawiają czoło nawet inkwizytorom. Jednak wszelkie wydarzenia z udziałem pozytywnych bohaterów kończą się za szybko, zbyt łatwo i z reguły pozytywnie. Fabuła jest przewidywalna i choć pojawia się parę ciekawych momentów, nie są one w pełni wykorzystane i jak w całej książce, autor tylko się po nich prześlizguje.
Książka chyba nie przeszła też solidnej korekty, bo obfituje w literówki i błędy interpunkcyjne. I te tytuły rozdziałów czcionką Comic Sans... xD
No nic, kupiłam tanio, przeczytałam bardzo szybko (na szczęście są krótkie rozdziały) i teraz pewnie odłożę na półkę, zastanawiając się, czy sobie książkę zostawić, czy posłać w świat.
Przeczytane:2016-03-11, Ocena: 3, Przeczytałam, Czytam regularnie w 2014 roku, Mam,