Magia, romans i emocjonujące zwroty akcji we wspaniałej scenerii edwardiańskiej Anglii!
Robin Blyth, baronet, którego rodzinna posiadłość została zrujnowana, na skutek pomyłki administracyjnej obejmuje stanowisko łącznika z tajnym stowarzyszeniem czarodziejów. Musi stawić czoła pięknej i niebezpiecznej magii, śmiertelnej klątwie i przerażającym wizjom przyszłości - nie wspominając o oschłym urzędniku magicznej biurokracji, Edwinie Courceyu, który za wszelką cenę chce się go pozbyć.
Mroczny spisek zagrażający czarodziejom na Wyspach Brytyjskich zmusza Robina i Edwina do współpracy. Czy odkryją prawdę, zanim będzie za późno? I, co ważniejsze, czy w obliczu nagłego niebezpieczeństwa znajdzie się miejsce na rodzące się między nimi uczucie?
Pełna magicznego ciepła, najeżona dowcipem i kąśliwym urokiem powieść Cudowna światłość wita cię jak starego przyjaciela i zabiera w podróż, której nikt nie chciałby przegapić.
Tasha Suri, autorka książki Jaśminowy tron
Jeśli ktoś was zapyta, jak powinno wyglądać idealne romantasy, pokażcie mu tę książkę. To historia, która idealnie wyważa proporcje romansu, magii i przygody z nutką pieprzu.
Magdalena Adamus, Catus Geekus
Myślałam, że o Anglii i magii nie da się już więcej powiedzieć. Tymczasem Cudowna światłość urzeka!
Katarzyna Czajka-Kominiarczuk, Zwierz Popkulturalny
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2024-11-15
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 432
Tytuł oryginału: A Marvellous Light
Jeśli chcecie wiedzieć, jak napisać świetne romantasy, sięgnijcie po "Cudowną światłość", wspaniałą opowieść doskonale łączącą elementy magii, romansu, przygody, a nawet kryminału, osadzoną w edwardiańskiej Anglii. Bo wątek romantyczny w tej powieści to majstersztyk! I dla niego tak naprawdę czytałam tę historię, bo wszystko inne, chociaż jest w powieści zgrabnie podane, na tle genialnie napisanego romansu po prostu blednie.
Muszę się od razu do czegoś przyznać. Książkę zaczęłam czytać właściwie od razu, kiedy do mnie przyszła, czyli jakoś w okolicy premiery. Utknęłam jednak w pewnym momencie, bo bardzo ciężko było mi się w tę opowieść wgryźć. Wszystko było dla mnie nowe, mało zrozumiałe, do tego napisane niezbyt przyswajalnym językiem, z kwiecistymi opisami i mnóstwem porównań. Zostawiłam tę opowieść na lepszy czas, bo ten początek trochę mnie męczył. A było to jeszcze zanim pojawił się w niej romans, bo, to też musicie wiedzieć, nie pojawia się on wcale tak szybko, relacja romantyczna rozwija się w naturalnym tempie. Ale wróciłam do książki i uważam, że była to jedna z lepszych książkowych decyzji, jakie w ostatnim czasie podjęłam.
Głównym bohaterem powieści jest Robin Blyth (chociaż nie od niego, a od jego poprzednika rozpoczyna się ta opowieść), młody baronet, którego życie zmienia się diametralnie po objęciu stanowiska w tajemniczym ministerstwie. Nieświadomy istnienia magii mężczyzna zostaje rzucony na głęboką wodę i dość szybko musi odnaleźć się w świecie pełnym niebezpiecznych tajemnic, klątw i spisków. Musi, bo już na samym początku sprawowania swojej funkcji ktoś zaczyna mu grozić, szukając pewnego artefaktu, który ma znajdować się w jego, przejętym po poprzedniku, biurze. Na szczęście Robin nie jest sam. Towarzyszy mu Edwin Courcey, sarkastyczny czarodziej o chłodnym usposobieniu, który na początku wydaje się bardziej przeszkodą niż wsparciem. Relacja między bohaterami, o czym już wspomniałam, stanowi kluczowy wątek powieści i jest rozwijana z dużą starannością, od wzajemnych uprzedzeń po rodzącą się bliskość.
Autorka pieczołowicie opisuje alternatywną Anglię, w której magia współistnieje z rzeczywistością początku XX wieku. Atmosfera epoki została świetnie oddana, od manier bohaterów po opisy wnętrz i krajobrazów. Magiczny świat stworzony przez Marske jest z kolei jednocześnie piękny i niebezpieczny, pełen rytuałów, tajemnic i niezwykłych, nieustannie zaskakujących mocy. Magię, to jak działa i dlaczego, poznajemy stopniowo, dlatego początkowo miałam problem z odnalezieniem się w magicznych zawiłościach (w sumie podobnie jak Robin), bo kompletnie nie rozumiałam, o co z nią chodzi, a wchodzimy w tę opowieść bez uprzednich wyjaśnień. Dlatego potrzeba cierpliwości, aby dobrze rozeznać się w świecie i jego działaniu. Nie warto się jednak poddawać, bo później jest zdecydowanie lepiej.
Wątek kryminalny nadaje fabule dynamiki i wciąga swoją tajemniczością, chociaż, co już pisałam na wstępie, ustępuje miejsca rozwijającej się relacji między Robinem a Edwinem. Uwielbiam humor w tej powieści. Dialogi między bohaterami są dowcipne, spostrzeżenia i docinki niezwykle trafne, a chemia między nimi jest wręcz namacalna. Warto również zauważyć, że wątek romantyczny jest przedstawiony w sposób subtelny, ale jednocześnie tak intensywny, że lepiej nie czytać książki z tymi momentami w miejscach publicznych. Sceny intymne należą do tych odważnych, czego w żaden sposób nie sugerują ani okładka, ani opis. Chociaż queerowy romans gra w tej historii pierwsze skrzypce (przynajmniej moim subiektywnym zdaniem), nie jest to jedynie historia o miłości i magii, jest też opowieścią o akceptacji siebie, budowaniu zaufania i poszukiwaniu swojego miejsca w świecie. Bohaterowie są pełnokrwiści i wiarygodni. Zarówno Robin, który z nieporadnego nowicjusza staje się coraz bardziej zdeterminowanym i odważnym człowiekiem, jak i Edwin, którego chłodna fasada skrywa wrażliwość i tęsknotę za bliskością.
Na koniec nie sposób nie wspomnieć o wydaniu powieści, które zachwyca. Od pięknie zaprojektowanej okładki po detale, takie jak barwione brzegi stron. Ale nie oszukujmy się, ta piękna oprawa nie jest tej książce aż tak potrzeba. „Cudowna światłość” przyciąga przede wszystkim treścią. Nie wciągnęła mnie może od przysłowiowych pierwszych stron, zrobiła to później, ale z takim skutkiem, że kocham ją, kochać nie przestanę i czekam na to, co dalej. Czytajcie, jest genialna, polecam.
Przeczytane:2024-12-29,
Edwardiańska Anglia i dwa przenikające się światy: realny i magiczny, o którym baronet Robin nie wiedział do momentu pomyłki, która odmieniła jego uporządkowaną codzienność. Ważne stanowisko, na które został przydzielony, prowadzi go ku zaskakującym odkryciom i równie zaskakującej znajomości. Pierwsze spotkanie z Edwinem, nieprzystępnym, lekko zadufanym w sobie czarodziejem, sprawia że już wiemy, co w tej trawie piszczy. Wątek hate and love na horyzoncie. Nic nie wróży idealnej współpracy pomiedzy czarodziejem a zwykłym śmiertelnikiem, dżentelmeni zdają się być swoimi przeciwieństwami. Wiadomo jednak nie od dziś, że kto się czubi, ten się lubi i muszę przyznać, że rozwinięcie wzajemnych relacji bohaterów, dość szybko mnie wciągnęło, czyniąc ten wątek najważniejszym w powieści. Trochę żałuję, że kosztem intrygi i zagadki związanej ze zniknięciem poprzedniego łącznika z Głównym Ministerstwem Zgromadzenia Magicznego, ale po prostu dochodzi tu do głosu romantyczna natura człowieka i chcemy dowiedzieć jak zakończy się ten romans. Jest nieco pikanterii, więc nie jest to lektura odpowiednia dla małych czarodziejów ;)
„Cudowna światłość” ma swój nieodparty urok, który czyni tę powieść wyjątkową, choć przyznam, że to moje pierwsze zetknięcie z gatunkiem romantasy. Jak w dobrej czarodziejskiej miksturze, są w niej wyważone : magia, tajemnica, przygoda, romans, historyczna otoczka, dowcip. Bohaterowie są ciekawi, choć początkowo trzeba dać z siebie nieco czytelniczej uważności, by poznać zasady panujące światem i rozeznać się w roli pobocznych postaci.
Nie idzie również nie wspomnieć o przepięknie zaprojektowanej okładce, która cieszy oko i sprawi, że książka stanie się ozdobą domowej biblioteczki.