Okultystyczny kryminał z elementami mitologii wudu i horror w duchu twórczości Lovecrafta!
John Raymond Legrasse, doświadczony nowoorleański policjant, podczas policyjnego nalotu na przemytników trafia do dziupli handlarzy żywym towarem. Znajduje tam makabrycznie okaleczone zwłoki młodej kobiety. Tropy prowadzą do niewyjaśnionej sprawy z przeszłości, rytualnego mordu dokonanego przez tajemniczą sektę. Zamordowanej dziewczynie wyryto na skórze tajemnicze znaki oraz zdarto płat skóry z pleców. Odsunięty od sprawy Legrasse prowadzi własne śledztwo. Podążając śladem handlarzy żywym towarem, dociera do zakładu fotograficznego, w którym znajduje nagrania brutalnych gwałtów i tortur czarnoskórych kobiet. Kolejny ślad prowadzi do Kaznodziei, przywódcy sekty przywołującej demony...
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2019-02-27
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 360
Jeżeli macie ochotę na mocny i klimatyczny thriller, z elementami horroru, to zdecydowanie bardzo dobrze trafiliście. Książka przeraża i jest napisana naprawdę mocnym językiem. Morderstwa w niej opisane i cały kult, który nam przybliża jest naprawdę bardzo brutalny i wstrząsający. Momentami, podczas jej czytania byłam naprawdę przerażona i miałam nadzieje, że nie będą mi się śniły sceny z jej wnętrza!
W tej książce porucznik John Raymond Legrasse, musi stawić czoło bardzo brutalnym morderstwom, które są wykonywane ze względu na rytuały i praktyki okulistyczne! Mnie takie motywy zawsze przerażają! Powoli, wraz z policjantem będziemy coraz mocniej zagłębiali się w ten przerażający świat i poznawali kolejne, mroczne fakty. Nie zapominajmy, że całość toczy się w klimatycznym Nowym Orleanie, te uliczki, pijalnie, puby, tam to dopiero toczy się nocne i tajne życie! Książka bardzo dobrze się zapowiada, potem wszystko się rozkręca i jest coraz lepiej, i pod koniec miałam w niej taki przestój... Miałam wrażenie, że nagle wszystko się dłuży, niektóre rzeczy nie mają sensu i wszystko kręci się niepotrzebnie. Mimo to oceniam ją wysoko i jest naprawdę wstrząsająca, ma genialny pomysł na fabułę i przeraża!
Od pierwszych stron jesteśmy wyciągnięci w wir wydarzeń. Duszny, kolorowy, pełen kontrastów Nowy Orlean wchłania czytelnika i nie chce wypuścić ze swoich objęć.
Towarzyszymy Legrassowi w różnych parszywych miejscach, razem z nim doświadczamy strachu, bólu i poznajemy to, co dla racjonalnego umysłu jest nie do pojęcia. Czytelnikowi udzielają się wszystkie emocje bohatera zwłaszcza, że sam Legrasse wzbudza sympatię. Osobiście bardzo mu kibicowałam i do samego końca trzymałam kciuki, by nic mu się nie stało, co wcale nie było takie oczywiste. A skoro już o tym mowa: Paleta postaci jest tak niesamowicie barwna! A co najważniejsze, to postacie żywe, których losy wywołują w czytelniku autentyczne emocje.
Czytając "Cienie Nowego Orleanu", osobiście miałam przyjemne skojarzenie z jedną częścią cyklu "Upiór południa" Mai Lidii Kossakowskiej, co zdecydowanie jest plusem . Podsumowując: Historia napisana bardzo dobrze, lekkim, obrazowym językiem, z opisami, które nie raz wywołają ciarki na plecach. Zdecydowanie wciąga i dostarcza mnóstwo rozrywki.
Fabuła jest nieoczywista. Teoretycznie mamy podanego antagonistę, jednak... no właśnie. Zakończenie wprawia mocno w zaskoczenie. Zdecydowanie pozycję polecam!
Postanowiłam ją przeczytać, ponieważ jest okraszona okultyzmem. Akurat pod tym względem się nie zawiodłam. Miejscami wydawała mi się nudnawa, czytałam ją głównie w nocy, żeby łatwiej mi wchodziła i wydawała się bardziej interesująca. Do tego, muszę przyznać, że podoba mi się motyw bagiennych ludzi.
Sięgając po tę książkę troszkę obawiałam się tego, jak ją odbiorę. A to dlatego, że widziałam dość różne, skrajne opinie. Powiem Wam, że się zawiodłam. Zapowiadało się bardzo dobrze. Początek był wciągający i zdecydowanie wprowadzał dużo napięcia i budził ciekawość. Coś po drodze jednak poszło nie tak. Zaczęłam się gubić, nie mogłam się wbić ponownie w rytm historii. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że w sumie to tak się pogubiłam, że nie wiem o co chodzi. I tak mam do tej pory.
Dużym plusem dla powieści są mroczne opisy różnych sytuacji oraz brutalność niektórych scen. W thrillerach to się bardzo ceni i tym Pan Maciej bardzo mi zapunktował. To było na prawdę świetne. Natomiast fabuła, która momentami była dość zawiła i wymagała mnóstwo skupienia i zrozumienia sprawiła, że nie mogłam w pełni cieszyć się czytaną powieścią. Ja po prostu chyba tego nie ogarnęłam. :)
Ciężko pisze mi się opinie, które nie są pozytywne o książkach, które według mnie mają potencjał. To dlatego, że absolutnie nie chcę niczym obrazić autora. To jest ciężka praca, ale wiadomo nie zawsze wszystko nam się podoba. Staram się tak dobierać słowa, aby charakter mojej wypowiedzi nie był odebrany jako atak. Mam nadzieję, że niczym nie uraziłam autora. :) "Cienie Nowego Orleanu" to dość specyficzna powieść, dlatego musicie sami zdecydować czy warto po nią sięgnąć. :)
"Ruszysz ciemnym szlakiem. (…) Wstęgą wijącą się przez odludzie, pośród szarych głazów rzuconych wzdłuż tego traktu zapomnianych. Ruszysz tam, aby spotkać okrucieństwo. Stara droga pośród mokradeł wiedzie ku piekłu.”
=> czyli słów kilka o "Cieniach Nowego Orleanu" Macieja Lewandowskiego. Sprawdźcie koniecznie, czy warto poświęcać im swój czas ^_^
https://magicznyswiatksiazki.pl/cienie-nowego-orleanu-maciej-lewandowski/
Big Easy, czyli Nowy Orlean lat 20. XX wieku. Duszny klimat przepełniony jazzową muzyką, wypełniony jest czarną magią i okrucieństwem, a bagna parują oddechem powracających do życia demonów. Mimo zarządzonej prohibicji, miastem płynie rzeka alkoholu. W taki świat przedstawiony Maciej Lewandowski wrzucił porucznika Legrassa, głównego bohatera powieści Cienie Nowego Orleanu.
Brutalne morderstwo, dziewczyna odarta ze skóry, wszystko wskazuje na to, że bardzo cierpiała, wszystko wskazuje na to, że poddawana była wielogodzinnym torturom zanim umarła. Miejsce zbrodni wygląda tak, jakby morderstwa dokonano w ramach okultystycznej praktyki. Wyjątkowo okrutna zbrodnia przypomina porucznikowi Legrassowi wydarzenie sprzed lat i zaczyna się on zmagać z demonami z przeszłości, demonami, które miał nadzieję w tej przeszłości pogrzebać. Rozpoczyna się śledztwo prowadzące do czarnego serca Nowego Orleanu, jego najbardziej szemranych zaułków.
Lewandowski stworzył rasowego policjanta. Legrasse jest oddany swojej robocie i przekonaniom, za wszelką cenę chce schwytać mordercę, nie waha się narażać swojego życia w imię rozwiązania kryminalnej zagadki. Jego samego dręczą koszmary i sprawy, które miał nadzieję pozostawić już za sobą. Jednak to wszystko gdzieś już było. Przez literaturę przewinęło się mnóstwo podobnych bohaterów, policjantów nękanych przez przeszłość. Legrasse nie jest w żaden sposób wyjątkowy, niczym się nie wyróżnia.
Cienie Nowego Orleanu to połączenie kryminału z horrorem. Big Easy przepełnione jest specyficznym zapachem czarnej magii. Autor bezpośrednio nawiązuje do prozy H.P. Lovecrafta, bowiem niejednokrotnie w tekście spotkać można opowieści o Cthulhu. Przyznać trzeba, że nawiązania do okultystycznych praktyk miasta są najciekawszym aspektem powieści, a autorowi nie można odmówić wiedzy. Moim zdaniem zrobił bardzo dokładny wywiad, by możliwie wiernie opisać historię i kulturę tamtego zakątka Ameryki.
Wydawać by się mogło, że tak skonstruowana powieść wciągnie bez reszty, a jednak w fabułę Cieni Nowego Orleanu ciężko się wgryźć. Książka przepełniona jest dłużyznami, na siłę upychane są fakty historyczne wyjaśniane przypisami. Z reguły informacje te wplecione zostały w dialogi bohaterów, co wybija z rytmu czytania. Akcja i rozmowy prowadzone są dość chaotycznie, co na dłuższą metę jest dość nużące. Nie pomaga nawet wykreowany przez autora klimat, którego powieści nie sposób odmówić.
Przyznam, że sięgając po tę książkę oczekiwałam większej dawki emocji i niepokoju. Mimo że nie raz i nie dwa porażona zostałam obrazem wszechobecnej brzydoty, okrucieństwa i przemocy, to jednak dłużyzny opisów, a także chaotyczność dialogów i akcji nie pozwoliła mi w pełni wczuć się w prowadzoną historię.
Dziecięca ciekawość potrafi zwieść na manowce W ciepłe wakacje młody Jakub przedziera się przez ogrodzenie na działkę zwariowanego sąsiada, o którym krążą...
Pierwsza część cyklu powieści kryminalno-okultystycznych z Jakubem Kempnerem, policyjnym śledczym. Zdegradowany i przeniesiony do Wrocławia, zostaje przydzielony...
Przeczytane:2019-06-02,
Książka "Cienie Nowego Orleanu" Macieja Lewandowskiego skusiła mnie zapowiedzią okultyzmu, elementów mitologii voodoo i horroru w duchu twórczości Lovecrafta, którego to autora uwielbiam. Brzmiało to dla mnie dość oryginalnie i ekscytująco. Mało kto ma odwagę, by w swoich powieściach przemycić elementy zapożyczone od twórcy legendarnego Cthulhu.
"Nieśmiertelni i obłąkani trwają na krawędzi ludzkiego poznania. Czekają, pogrążenia w letargu. Wielki Cthulhu śni, marząc o powrocie do świata śmiertelników. Jak każdy śpiący, może się kiedyś przebudzić. (str. 33)"
O książce:
Cienie Nowego Orleanu to mroczna powieść, łącząca elementy kryminału i grozy, osadzona w tytułowym mieście w latach 20-tych XX wieku. Pomimo obowiązującej w tych czasach w całych Stanach Zjednoczonych prohibicji, wszędzie przestrzeganej poprawności politycznej, metropolia ta wciąż bez żadnego skonfundowania jest stolicą pijaków, brudnego seksu, narkotyków i handlu żywym towarem.
"Człowiek, istota ludzka, jest największym demonem. Od niego, nie od nadprzyrodzonego pochodzi zło. Bestialstwo czynimy dla ułudy zbawienia. (str. 31)"
Głównym bohaterem powieści jest inspektor John Raymond Legrasse, weteran wojenny, który od lata zmaga się z niełatwą przeszłością. Wciąż pada również na niego cień śledztwa dotyczącego porywającej i torturującej młode kobiety sekty z bagien. Podczas tego pechowego dochodzenia, po urządzonej przez policję zasadzce i wyłapaniu większości jej członków, Castro – domniemany przywódca został zamknięty w więziennej celi.
Poniekąd sprawa wydawała się rozwiana. Jednak Legrasse nie potrafił o niej zapomnieć. Coś ciągle kazało my drążyć i szukać, a intelektualne wyzwanie przerodziło się w toksyczną fascynację. Kilka lat po zamknięciu tej sprawy, podczas jednego z nalotów policyjnych, Legrasse znajduje w piwnicy przeszukiwanego domu okaleczone ciało młodej kobiety wyraźnie poddanej przed śmiercią torturom. Parę dni później do jego gabinetu niespodziewanie przychodzi naukowiec – archeolog badający tajemne płaskorzeźby dotyczące kultu piekielnego krakena.
Wszystkie te rzeczy zdają się być powiązane z wcześniejszymi wydarzeniami.
Każda z nich nieuchronnie prowadzi na bagna Luizjany. Duszny klimat ulic Nowego Orleanu
Moje zdanie:
To, co w tej książce wyszło autorowi najlepiej, to wykreowanie ciężkiego, wręcz odurzającego klimatu wielkiego miasta Stanów Zjednoczonych w latach 20. XX wieku. Wraz z rozwojem śledztwa towarzyszymy głównemu bohaterowi w podróżach po najciemniejszych i najbardziej mrocznych zakątkach miasta. Odwiedzamy szemrane lokale i obserwujemy wszędobylską makabrę oraz ohydę. Opisy są realistyczne i szczegółowe, co przy odrobinie wyobraźni pozwala poczuć smród pobliskich bagien wymieszanych z zatęchłym odorem miasta pełnego śmierci, narkotyków i pędzonego ukradkiem bimbru.
Duży plus również za dodanie tematu Cthulhu, który przewijał się co jakiś czas.
Przez powieść przewija się całą masa różnych postaci – jedne wykreowane lepiej, pełniące ważniejsze role, inne trochę gorzej, służące bardziej jako ubarwienie całej historii. Trochę rozbawił mnie fakt, że autor na siłę próbował przeszmuglować odrobinę polskiego akcentu, poprzez nadanie jednej z główniejszych postaci naszego krajowego pochodzenia. I w sumie nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie wspomniał o tym, co kilka zdań.
Niestety, chociaż początek mnie wbił w fotel i nastawił bardzo pozytywnie do powieści, to w dalszej części cała historia jakby zwalnia tempa, a autor gubi pomysł na dalszą fabułę. Nie ukrywam, że od połowy zdarzały mi się kilkudniowe przerwy od lektury, ponieważ robiła się zbyt chaotyczna i nieścisła. Z jednej strony dobrze, że sam pisarz przygotował się merytorycznie przed napisaniem tej książki, z drugiej strony mam jednak wrażenie, że wszystko tutaj zostało upchniętej na siłę, aby uzyskać efekt wow. Nie wyszło to dobrze. Sama akcja przypomina sinusoidę.
W wielu miejscach wydarzenia zapierają dech w piersiach, i wciągają, by potem znów wlec się w nieskończoność. Archaiczny język i wiele dość nie potrzebnych wstawek historycznych – nie ułatwiają zrozumienia fabuły.
Jeśli by jednak pominąć ten aspekt – Cienie Nowego Orleanu to oryginalna pozycja z własnym, awangardowym stylem.
Sama dam autorowi jeszcze jedną szansę i chętnie odwiedzę wykreowane przez Lewandowskiego mroczne uniwersum.