Scenarzysta serialowy postanawia spędzić Boże Narodzenie w górskiej chacie, by uciec od problemów w domu i w pracy. Jedno pozornie niegroźne zdarzenie zmienia jego pobyt w cyklon porywający głównego bohatera i czytelników!
Wydawnictwo: Stara Szkoła
Data wydania: 2020-02-10
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 268
Tytuł oryginału: Tma
Język oryginału: słowacki
Tłumaczenie: Mirosław Śmigielski
Od dłuższego czasu już słyszałam i czytałam wiele pozytywnych opinii na temat twórczości Jozefa Kariki. Byłam ogromnie ciekawa jego historii, ale zawsze coś wyskakiwało i książka grzecznie czekała na swoją kolej. W końcu ta chwila nadeszła.
Bezimienny główny bohater zapragnął odpocząć od wszystkiego i wszystkich, a przede wszystkim od swojej żony, z którą coraz więcej go dzieliło, niż łączyło. Kłótnie stawały się nie tylko intensywniejsze, ale jeszcze ocierały się o agresję fizyczną. Mężczyzna postanowił na czas świąt wyjechać do rodzinnego domku położonego w górach. Nikomu nie wspomniał, że się tam wybiera. Liczył, że odpocznie, naładuje baterie, zastanowi się nad małżeństwem, napisze kilka odcinków scenariuszy z twistami, będzie się budził bez obaw, co przyniesie dzień. Nic bardziej mylnego...
Jeden moment, jedna chwila i życie zrobiło naszemu bohaterowi największego twista i to takiego naprawdę ciężkiego kalibru.
Zaczynając lekturę, nie miałam w stosunku do niej praktycznie żadnych oczekiwań, jednak świat wykreowany przez Karikę wciągnął mnie natychmiast i bez reszty. Niby wszystko znane i oklepane: samotny mężczyzna w górach, zimowa sceneria, głos puszczyka, wycie wilków, odgłosy starego drewnianego domu i ciemność. Jednak Autor w prostocie swojej historii ukazał siłę wyobraźni, potęgę nienawiści, lęk związany z nagłym osamotnieniem, bezradnością i utratą jakiejkolwiek kontroli nad życiem. Czasem naszym najgorszym wrogiem jesteśmy my sami i nasza psychika. To, co drzemie głęboko ukryte na dnie naszej duszy, może nas przestraszyć, przerazić i zmiażdżyć.
Atmosfera lektury była gęsta i niepokojąca głównie przez dogłębną analizę stanu psychiki w warunkach ekstremalnych. Nie jest to więc tradycyjny horror z potworami, zombi i zjawiskami paranormalnymi w tle. Czytając, czułam się momentami nieswojo, zwłaszcza gdy zapadł zmrok, gałęzie poruszane wiatrem uderzały o szybę, a psy szczekały nie wiadomo na co lub na kogo. Słowacki pisarz mnie na tyle zainteresował, że sięgnę po inne jego książki.
Straszna... czyli jak na horror to czadowa. Gość po sprzeczce z żoną postanawia wyjechać w góry. Samotnie, w środku zimy udaje sie do chaty na odludziu... a tam... dzieją się dziwne rzeczy. Nie jest to mój ulubiony gatunek, ale przyznam, że bałam się razem z bohaterem.
Wyobraźmy sobie słowackie góry przykryte świeżą pierzyną śniegu. Gdzieś tam, ukryta przed ludzkim okiem stoi mała drewniana chata. Idealne miejsce, aby wypocząć od zgiełku miasta i na łonie dzikiej natury zresetować umysł. Zapewne nie jeden z nas co roku wybiera właśnie taką formę odpoczynku. Karika jednak w tak spokojnym miejscu postanowił zgotować swojemu bohaterowi iście dantejskie sceny.
Walcz!
Osadzenie wydarzeń na odludziu sprawia, że atmosfera momentalnie staje się klaustrofobiczna. Brak zasięgu, minimalna ilość zapasów i jedno wydarzenie, które pociąga za sobą spiralę nieszczęść. Osaczenie z każdą kolejną stroną staje się coraz większe. Książkę czyta się szybko, a to za sprawą ciągłych dziwnych wydarzeń, których doświadcza bohater. Dość szybko można zrozumieć, że „Ciemność” to nieustanna walka o przetrwanie. Walka z ciałem, przeciwnościami i własnym umysłem. W pewnym momencie trzeba zadać sobie pytanie, co w tej historii jest prawdą, a co jedynie wytworem udręczonego umysłu. Plusem całości jest także plot twist, który następuje pod koniec, a liczne niedopowiedzenia i niepewności, które w trakcie historii zaserwował autor, sprawiają że całość wypada dużo lepiej i ciekawiej. Przyznam szczerze, że chociaż nie udało mi się zżyć z bohaterem to jego desperacja i podświadoma chęć przetrwania, a także stopniowo ukazujące się szaleństwo zostały interesująco przedstawione.
Zarzuty
Akcja książki ukazana jest z punktu widzenia bohatera. Narracja pierwszoosobowa przybiera tutaj postać monologu, który stylizowany został na język mówiony, albo bardziej myślany. W głównej mierze są to przemyślenia, wspomnienia i rozmowy, które bohater prowadzi sam ze sobą. Dlatego też duża część historii jest niestety przegadana, pełna niby wysoko lotnych monologów, ale w ogólnym ujęciu nie wypada to dobrze. Cały klimat, który autor usilnie buduje, rozwiewane są przez głupotę bohatera, którego ciężko jakkolwiek polubić albo wykrzesać względem niego jakieś większe współczucie. Podczas czytania zaskakuje także ilość brutalności i przemocy jaką zastosował dla niego autor. A skoro jest tego tak wiele, to można się od razu spodziewać, że i sam bohater nagle w stanie jest wytrzymać zdecydowanie więcej, niż wszystkie znaki na niebie i ziemi mogłyby wskazywać. I o ile można stwierdzić, że człowiek postawiony w sytuacji iście ekstremalnej może wykrzesać z siebie pokłady nadnaturalnej mocy (fizycznej i umysłowej), to w przypadku „Ciemności” było tego tak wiele, że człowiek myślał jedynie: „znowu”? A więc mniej, w przypadku tej historii znaczyłoby zdecydowanie więcej.
Podsumowanie
„Ciemność” jest książką dobrą, którą czyta się szybko. Odludzie, mróz i nieustanna walka bohatera o przetrwanie sprawiają, że z zainteresowaniem śledzi się kolejne wydarzenia. Zarówno początek, jak i koniec pełne są mroku, a licznie niedopowiedzenia i tajemnice, jakimi poczęstował czytelnika autor, podniosły finalną ocenę. „Ciemność” nie pozbawiona jest wad, wypada też w moim odczuciu gorzej od „Strachu”, jednak ma w sobie taki rodzaj szaleństwa i mroku, że finalnie nie uważam czasu z nią spędzonego za stracony
89/52/2020
"Ciemność" Józef Karika @Stara Szkoła #recenzja
W ciemnościach budzą się demony
Bohater "Ciemności" ucieka w góry, by tam w samotnej chacie, spędzić święta Bożego Narodzenia, odpocząć od żony, skupić się na pracy, pisaniu scenariusza serialu, a także zastanowić się nad swoim małżeństwem i życiem.
Cała akcja rozgrywa się w przeciągu pięciu dni. Wszystko komplikuje się drugiego dnia pobytu bohatera w górach, gdy nagle... traci on wzrok. Od tego momentu wraz z bohaterem przeżywamy najgorszy koszmar w jego życiu.
Zakończenie powieści jest jeszcze bardziej zaskakujące, zwalające z nóg można wręcz powiedzieć.
Od dzieciństwa nie znoszę ciemności (obok owadów i burzy stanowi jedną z głównych moich fobii, lęków, zwał jak zwał), dlatego czytanie tej książki było dla mnie podwójnie przerażające. Bałam się za siebie i za bohatera. Pamiętam jak podczas studiów byliśmy z grupą w Warszawie na Niewidzialnej Wystawie, miało nam to uzmysłowić jak na co dzień wygląda życie osób niewidomych, z jakimi trudnościami muszą się mierzyć, rzucona w CIEMNOŚĆ, tak właśnie w taki mrok, który najlepiej oddają wielkie litery, na początku myślałam, że umrę z przerażenia, koleżanki mogą potwierdzić, gdy znika zmysł wzroku, wyczulają się pozostałe zmysły, wszystkie dźwięki, szmery, dotyk (zaaranżowane przez organizatorów) przyprawiały mnie o palpitacje serca, podejrzewam, że krzyczałam najgłośniej z całej grupy, zwykłe przejście z chodnika na jezdnię (zaaranżowany przez organizatorów spadek, zmiana wysokości) wydawał się zejściem w przepaść, a przecież gdy się widzi to nic wielkiego prawda? Z każdą minutą w tych ciemnościach i dzięki obecności koleżanek obok mnie, uspokajałam się i mogłam wytężyć słuch, dotyk, poczuć się jak niewidoma, choć cały czas miałam odruch, by włączyć światło, i łapałam się na tym, że szukam włącznika, to była taka ciemność, że traciłam orientację czy mam otwarte oczy czy nie, było to bez różnicy. Było to niesamowite przeżycie, przerażające, wstrząsające i uczące empatii. Bo przecież tak wygląda każdy dzień ludzi niewidomych. Ta ciemność przeraża. Dlatego czytając "Ciemność" doskonale mogłam wczuć się w emocje bohatera, w jego panikę, strach, przerażenie. Tu prócz ciemności dochodzi jeszcze narastający głód, pragnienie, chłód, które powoli zabijają bohatera i doprowadzają go wręcz do obłędu.
Przerażająca książka, która długo zostanie w mojej głowie, tak jak wizyta na Niewidzialnej Wystawie. Polecam zdecydowanie!
Scenarzysta serialowy postanawia uciec na Boże Narodzenie z dala od problemów w pracy i żony. Wyjeżdża do drewnianej chatki w górach, gdzie jeździł w dzieciństwie.
Wyobraźcie to sobie... Na uboczu, z dala od ludzi... Zima... I już czujemy niepokój... A najgorsze nadchodzi... Nadchodzi ciemność... Po zakropieniu oczu nagle nie widać nic...W górskiej chacie, niczym w pułapce... Totalne uczucie klaustrofobii... I słychać czyjąś obecność... Czuć i słyszeć kogoś kogo nie można zobaczyć... Największe potwory rodzą się w ciemności...
Powiem Wam, że się bałam... to coś czego nigdy nie chciałabym przeżyć! I aż się bałam czytać co się dalej wydarzy...
Dla mnie Jozef Karika jest wirtuozem w kreacji strachu!
Jozef Karika, słowacki mistrz grozy nie zwalnia tempa, wręcz przeciwnie! Zabiera nas w szaleńczą jazdę. I to do Polski! Nie możecie tego przegapić! Nudny...
Mistyczny thriller przesiąknięty strachem. Po rozpadzie kilkuletniego związku Jożo Karsky powraca do rodzinnego Rużomberka. Tam czeka na niego...
Przeczytane:2023-05-15, Ocena: 5, Przeczytałam,
„Brak dźwięków, cisza, wręcz podejrzana cisza”[1], a tej ciszy on, samotny i przerażony. Chciał odpocząć, a musi zmierzyć się z demonami. Musi odróżnić realne zagrożenie od fantasmagorii, które podsyła mu podświadomość. Jozef Karika w powieści „Ciemność” wysyła swojego bohatera do górskiej chaty. Zima, odludzie, cisza, kojące właściwości lasu – żyć nie umierać. Tylko kiedy „nie umierać” trzeba zinterpretować dosłownie, otoczenie traci piękne atrybut, a staje się wrogiem.
Jozef Karika tworzy historie, które zarażają paranoją toczącą ich postacie. I tak też jest w przypadku „Ciemności”. Czytałam i mózg kazał mi śledzić i oceniać prawdopodobieństwo kolejnych wydarzeń, jednak nie byłam w stanie. Stan psychiczny bohatera tak na mnie oddziaływał, że nie miałam czasu na analizę. Musiałam zmierzyć się z tym co on. Nie byłam w stanie ocenić, co jest prawdą, a co majakami wystawionego na ekstremalne doświadczenia umysłu. Odczuwałam bezpieczny komfort fotela, ale ciemność wkradał się też w moją głowę zatruwając ją doznaniami i emocjami jej bohatera.
Fabuła „Ciemności” jest o tyle interesująca, że zaciekawiają nas dwie rzeczy. Po pierwsze, co się wydarzyło, że główna postać znalazła się w takiej sytuacji (wybaczcie, że piszę tak ogólnie, ale skoro wydawca w opisie nie zdecydował się zdradzić szczegółów i ja tego nie zrobię). Po drugie, jak to wszystko się skończy i kim stanie się bohater, po incydencie w górach. Kiedy zbliżamy się, ku finałowi te dwie kwestie zaczynają się zazębiać, a nas przenika coraz bardziej dotkliwe zimno, bo „(…) złych rzeczy nie da się tak po prostu wytrząsnąć; zła, które zagnieździ ci się w głowie, nie wytrząśniesz ot tak. Ciemności też nie”[2]. Jozef Karika wędruje nie tylko po słowackich górach, ale wchodzi w głąb ludzkiego umysłu wyszukując w nim „tarcz”, które służą do obrony. Jeden z takich mechanizmów opisuje w tej powieści. Gratka dla czytelników mających zacięcie psychologiczne.
„Każdy gwizd wiatru pozostawiał we mnie głęboką bruzdę”[3] mówi bohater książki, a „Ciemność" jest tego rodzaju opowieścią, która zostawia głęboką bruzdę w czytelniku. Karika tworzy postacie, od których trudno nam się zdystansować. Jest reprezentantem sensualnego odłamu literatury grozy. Daleko mu do makabry, ale potrafi przeszyć mocniej niż najostrzejszy nóż.
[1] Jozef Karika, „Ciemność”, tłum. Mirosław Śmigielski, wyd. Stara Szkoła, Wołów 2020, s. 86.
[2] Tamże, s. 30.
[3] Tamże, s. 55.