Cichy Zachód to swoisty zapis fascynacji tzw. Ziemiami Odzyskanymi, wsparty przeżyciami autora na tle przed i powojennych fotografii. To historia starszego człowieka, mieszkańca nadodrzańskiej wsi, zaczerpnięta z jego wspomnień, dzięki imaginacji ubarwiona. To opowieść o przyjaźni, samotności i przemijaniu, okraszona pewnym niewiarygodnym wydarzeniem połączonym z morderstwem, w pamiętną mroźną zimę w Świnoujściu, tuż po wojnie dokonanym i z najsłynniejszą historią sprzed dwóch tysięcy lat ściśle powiązanym.
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Data wydania: 2018-04-11
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 164
Język oryginału: polski
,,Dorastałem, kochając i szanując opowiadania. Wydawały mi się najczystszymi i najdoskonalszymi dziełami ludzkimi: w najlepszych nie znalazło...
Przeczytane:2018-04-11, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2018, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2018 roku, Egzemplarz recenzencki,
Pierwszy raz mi się zdarzyło, iż czytając książkę od początku do samego końca towarzyszyła mi niezwykła nostalgia. Jeszcze nigdy mi się tak nie przytrafiło. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie, czytałam i z każdą kolejną stroną popadałam w coraz bardziej nostalgiczny nastrój. Miałam wrażenie jakby sam autor siedział tuż obok mnie i snuł swoją opowieść wprost do moich uszu. Niezwykłe doświadczenie.
Autor fascynuje się ziemiami odzyskanymi, co w pełni przekazuje nam w swojej powieści. Widać jego ogromne zafascynowanie oddane w opisach miejsc. To również historia Cichego, starszego człowieka, opowieść o niezwykłej przyjaźni oraz samotności. Toczymy podróż wspomnieniami Artura i Cichego i niejednokrotnie zastanawiamy się nad ludzką egzystencją.
"Pomimo upojenia alkoholowego wyczułem pewną komitywę między nimi. Ludzie z Ziem Odzyskanych zaraz po wojnie mieli swoją przeszłość. Przeszłość, o której nie mówili. Często wstydliwą, bądź niebezpieczną. Przeszłość, od której uciekali. Przeszłość, która budziła w nocy bądź nie pozwalała spojrzeć w lustro."
Samotność to coś, czego zapewne nie chce doświadczyć nikt z nas. Często boimy się jej, boimy się tego, że będziemy musieli iść przez życie sami, że nikt o nas nie będzie pamiętał, nikt za nami nie zapłacze, gdy już nas zabraknie. Niektórzy potrafią się do niej przyzwyczaić, jednak myślę, że każdy z nas pragnie mieć jakiegoś towarzysza życia.
Przyjaźń, to piękne uczucie pod warunkiem iż jest prawdziwe. Jeśli mamy w swoim życiu taką osobę na której możemy polegać w każdej minucie naszego życia, to możemy się nazwać szczęściarzami. Przyjaciel to osoba, z którą dzielimy się zarówno radościami i smutkami, to osoba która jest z nami nie mimo ale pomimo wszystko. To osoba, która nas nie ocenia, ale akceptuje nas takim jakim jesteśmy. Nie boi się wyrażać swojego zdania, nawet jeśli my nie będziemy się z nim zgadzać. Tutaj mamy obraz takiej przyjaźni, która była wyczuwalna już z daleka.
Artur Justyński pisze również o przemijaniu. To nieodłączny element naszego życia, z którym spotykamy się każdego dnia. Coś się zaczyna i coś się kończy, tak jest z naszym życiem. Egzystujemy, tworzymy coś pięknego, jesteśmy częścią tego świata, ale w końcu nadchodzi moment, w którym musimy się z tym wszystkim pożegnać. Tak wygląda życie ludzie. Przemija każdego dnia, ucieka nam przez palce.
Znajdziemy tutaj również wspomnienie o morderstwie dokonanym tuż po wojnie. Jego obraz z całą pewnością wywoła w nas niezapomniane przeżycia.
Autor posługuje się językiem przyjemnym w odbiorze. Powieść czyta się szybko, a jej fabuła wprowadza czytelnika jak już wspominałam w nostalgiczny nastrój. I choć jest trochę ubarwiona, i pojawiają się wydarzenia, które trudno wytłumaczyć to mimo wszystko nie czyni jej pozycją małowartościową. Książka skłania do refleksji nad kruchością ludzkiego życia, nad jego przemijalnością i nad samotnością.
"Zapach w domu zawsze był niezmienny. Zawsze ten sam. Mieszanka kurzu, wilgoci, starego drewna z wszechobecnym zapachem jabłek. Potem już zawsze jak gdzieś trafiłem na ten zapach, dom Cichego stawał mi przed oczyma. Zapach ciepłych, zamkniętych w starym domu jabłek, niczym zawekowany w słoju mus na szarlotkę. Ciepło wiejskiej kuchni opalanej drewnem, takiej z czarnymi okrągłymi palnikami i czajnikiem, z którego ciągle parowała woda gotowa w każdej chwili zalać herbaciane liście. Stół z wiecznie niedomytymi szklankami i ostrym nożem do leżącego na ceracie w kwiaty chleba."
I to zakończenie, które po prostu zwaliło mnie z nóg i pozostawiło z wieloma pytaniami. Kompletnie zaskoczenie.
"Cichy Zachód" to powieść od której nie mogłam się oderwać. Wprowadziła mnie w melancholijny nastrój, który towarzyszył mi jeszcze dość długo po jej przeczytaniu. Uruchomiła moją wyobraźnię i skłoniła do zadumy nad własnym życiem. Zachęcam do przeczytania.