Na chińskiej prowincji jesteś niewidzialny. Jakbyś nie istniał. Kiedy masz złamane serce, czujesz się dokładnie tak samo.
Nie masz dostępu do internetu. Nie możesz sprawdzić na żadnej mapie gdzie jesteś ani dokąd idziesz. Nie możesz skontaktować się z nikim z tych, którym ufasz. Tutaj nikt nie zna twojego języka, a ty nie znasz języka, którym posługują się mieszkańcy. Nie potrafisz odczytać żadnego znaku. Żadnej litery. Nie wiesz, co to za dom, co za ulica, nie wiesz czy to, co jesz jest wege, czy może z mięsem psa albo węża. Nikt na ciebie nie patrzy. Nikt nawet nie otrze się o ciebie, choć ulica jest zatłoczona ponad wszelkie wyobrażenie.
Oto podróż przez Państwo Środka z Konfucjuszem w roli przewodnika po zaułkach współczesnych Chin i zakamarkach samotnego serca.
Podróż z Lijang w Yunnanie, przez Kunming, Guilin, Kanton, Hongkong, Makau do Szanghaju.
Ten, kto pokona tę drogę będzie potrafił rozumieć i mówić, nie używając słów.
Wydawnictwo: Burda Książki
Data wydania: 2021-02-10
Kategoria: Inne
ISBN:
Liczba stron: 416
Dla mnie nieco sentymentalna, jednak to zapewne rzecz gustu. Może też przez to książka tak mocno działa na zmysły...czuć zapachy, smaki i spływające po skórze krople deszczu. Jeśli komuś nie przeszkadzają nieustanne wzmianki o obolałym sercu autora, to polecam.
''[...] Ci, którzy potrafią nie oglądać się na przeszłość, idą szybciej. Nic nie rani ich zbyt głęboko. Zadają więcej pytań, bo nie zaprzątają sobie głowy odpowiedziami. Mogą każdego dnia zakochać się od nowa''.
''Łatwiej będzie iść tym, którzy nie mają nic oprócz wspomnień. W każdym razie zawsze są spakowani''.
''Kiedy wysiadam na przystani od strony stałego lądu, ostatniej nocy w tym wspaniałym mieście, nie chcę jej marnować na sen''.
''Nigdy nie pragniesz porozmawiać z kimś tak bardzo, jak wówczas, gdy to przestaje być możliwe. Kiedy ktoś odchodzi, umiera albo tylko zaczyna sypiać z kimś innym, uświadamiasz sobie, ilu spraw nie zdążyłeś powiedzieć komuś, kto był ci najbliższym z ludzi''.
I mogłabym tak bez końca. Cała ta opinia mogłaby sie opierać tylko i wyłącznie na pięknych cytatch właśnie z tej książki. Koniec końców pomimo, że chciałabym tak zrobić to i tak mam wielką ochotę napisać Wam kilka słów na jej temat.
Było to moje pierwsze spotkanie z autorem, a co więcej nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, a już teraz mam ochotę sięgnąć po inne Jego książki. Nie jest to standardowa pozycja, po którą sięgnęłabym od tak. Ale jako, że rok 2021 jest dla mnie wychodzeniem z komfortu literackiego z większą chęcią sięgam po książki o których nic nie wiem i nie są kryminałami czy thrillerami.
''Chiny bez wzajemności'' przeszły moje oczekiwania. Oczekiwałam nudnej historii po Chinah, a dostałam piękną podróż na którą wybrałam się wraz z autorem. Razem z Nim odczuwałam samotność, zmęczenie i zagubienie. Chciałam więcej. Z rozdziału na rozdział Chiny podobały mi się coraz bardziej. Niesamowity Hong Kong zachwycił mnie kompletnie i wzbudził moją chęć do podróży.
Pan Grzegorz nie tylko zabrał mnie na wspaniałą wycieczkę, ale także otworzył mi oczy na wiele spraw, na które wcześniej nie zwracałam uwagi. Książka jest okraszona tak pięknym językiem, że ciężko się oderwać. Mnóstwo cytatów, Chińskich przysłów i anegdot życiowych również pomogły zrozumieć świat o którym ja nie wiem kompletnie nic. No i oczywiście piękne fotografie od autora, które tym bardziej pozwalają nam odczuć tamtejszy klimat.
Osobiście uważam, że każdy człowiek powinien tę książkę przeczytać - nie tylko mole książkowe, które lubią poznawać inne światy.
Polecsam Wam tę książkę gorąco. Najmocniej jak tylko potrafię.
Od Pacyfiku, poprzez Andy, świętą Dolinę Inków, Machu Picchu, Cuzco, Jezioro Titicaca, aż do atlantyckich plaż Rio de Janeiro… „Nad rzekę...
Wakacje w Toskanii już nigdy nie będą takie same... KLIMATYCZNY, TRZYMAJĄCY W NAPIĘCIU KRYMINAŁ ZE SZCZYPTĄ ROMANSU Sylvie, bogata i atrakcyjna rozwódka...
Przeczytane:2021-02-21,
“Chiny bez wzajemności” to opowieść zaskakująca i przewrotna, z jednej strony bowiem narracja świetnie wpisuje się w grunt literatury podróżniczej, z drugiej strony natomiast to historia szalenie osobista, pokazująca ogrom refleksji i emocji ukrytych w głowie i sercu autora. Podążając jego śladem mamy więc niepowtarzalną okazję nie tylko poznać lepiej Chiny, ale również spojrzeć w głąb samego siebie, na chwilę się zatrzymać, zastanowić, poszukać odpowiedzi.
W swojej najnowszej książce Kapla zaprasza nas do Chin, ale nie tak bardzo oczywistych. Pisarz nie oferuje nam bowiem podróży instagramowej, nie stara się podążać ściśle szlakiem najbardziej znanych turystycznych atrakcji, nie wybiera rozwiązań pewnych i nie próbuje robić nic na siłę. Widać, że ta podróż ma dla niego większe znaczenie, a poznawanie kolejnych miejsc odbywa się tak, by rzeczywiście poczuć wszystko na własnej skórze, a nie tylko wykreślać z listy kolejne punkty.
Kapla dzieli się z nami kolejno szczegółami dotyczącymi odkrywanych miejsc, refleksjami na temat spotkanych ludzi oraz uczuciami, jakie wywołała w nim ta niezwykła wyprawa. To coś o wiele więcej, niż internetowa, często zbyt krótka i przesadnie spłaszczona relacja. „Chiny bez wzajemności” to kompletna i dopracowana całość, której wartość opiera się na przepięknym i realistycznym połączeniu elementów niezbędnych, by rzeczywiście z tej podróży czerpać pełnymi garściami.
Autor książki zaskoczył mnie przede wszystkim za sprawą niezwykłego realizmu, jaki poczułam w czasie lektury. Na strony książki chętnie przenosił swoje uczucia, a dosadny i wulgarny momentami język jasno wskazywał, że nie zawsze wszystko szło zgodnie z planem. „Chiny bez wzajemności” nie są bowiem relacją z wyprawy, w której wszystko szło sprawnie i układało się zgodnie z zamierzeniem autora. Nie, zupełnie nie. To opowieść o niemocy spowodowanej niemożnością porozumienia się, to historia o pocie zalewającym twarz podczas pokonywania górskich wędrówek, to zbiór refleksji na temat tego, co nie ułożyło się zgodnie z planem, ale dzięki temu wskazało nowe możliwości.
„Chiny bez wzajemności” to bogaty, egzotyczny i kolorowy reportaż o kraju niedoskonałym, ale dzięki temu jeszcze piękniejszym. Kolejne strony pozwalają nam obserwować Buddę, podziwiać przyrodę, poznawać zwyczaje, a przede wszystkim brać udział w życiu, o którym większość z nas, z różnych powodów, może tylko pomarzyć. Kapla natomiast bierze sprawy w swoje ręce i podążając śladem myśli Konficjuszowskiej spełnia marzenia i zmienia swoje życie, próbując nie tylko czytelnika zainteresować, ale też zainspirować. Kiedy wraz z nim poznawałam kolejne miejsca i kolejnych ludzi, miałam szansę, by przekonać się, jak niekompletne i powierzchowne były moje wyjazdy, plany czy nawet marzenia.
Nowa książka Kapli to dla mnie coś o wiele więcej, niż relacja z podróży. To także lekcja życia i opowieść o tym, jak inne to życie może być. Autor reportażu nie podąża utartą ścieżką i wytycza sobie nieoczywiste kierunki. Zamiast serialu w sobotni wieczór wybiera zwiedzanie Chin niewygodnym autobusem, a niedzielne schabowe zamienia na smażone owady i pierożki o niepewnym składzie. Bardzo mu zazdroszczę tej odwagi i podążania za marzeniami, a nie za pieniędzmi, wygodą i komfortem.