Nowa powieść autorki bestsellera „Bez słów” Kira nie ma grosza przy duszy, za to mnóstwo kłopotów. W przeszłości odebrano jej to, co najważniejsze. Teraz musi postawić wszystko na jedną kartę, aby odmienić swój los. Grayson walczy o przerwanie pasma życiowych niepowodzeń, ale przytłaczający ciężar wyrzutów sumienia kruszy resztki jego nadziei na lepsze jutro. Kira składa mu propozycję, która może go ocalić. Wystarczy tylko, że złoży przysięgę, nawet jeśli nie zamierza jej dotrzymać… Obiecali sobie wieczność, nie wiedząc, że jedna chwila może odmienić całe życie. Czy miłość da im kolejną szansę, choć żadne z nich nie jest bez winy?
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2016-09-28
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 384
Ostatnia z serii powieść " Bez winy" złapała mnie za serce jak poprzednie.
Moja pierwsza myśl,która nasuwa mi się po przeczytaniu " Bez winy" to , że jest najbardziej dowcipną powieścią z całej czwórki. Dla porównania "Bez szans" jest dla mnie osobiście, najbardziej bolesną ale równie przepiekną. "Bez winy" z początku wciągneła mnie bardzo średnio ale gdy sytuacja się rozkręciła dosłownie nie mogłam oderwać się od kartek. Autorka wybitnie na każdym kroku podkreślała "charakterek" Kiry,który miał się nijako do osobowości Graysona. A jednak stworzyli oni mieszankę wybuchową. Ciekawa fabuła, rewelacyjni bohaterzy, sytuacje sięgające dna-to wszystko zawarte niemal w 400 stronach.
Odnosząc sie teraz gównie do autorki, nalezą się jej naprawde gratulacje za to,w jaki sposób potrafi ściągnąć człowieka na ziemie. Pierwszy raz spotkałam się z powieściami, gdzie przedstawione są sytuacje przyziemne, pełne goryczy,bólu,pokusy...Poruszyła świat luksusu przeplatający się z biedną, brakiem nadziei,wiary, perspektyw..przedstawiła je tak bezpośrednio i blisko jakby osobiście sama była bohaterką/bohaterem w swoich powieściach. Od pierwszej jej książki ,którą przeczytałam staje się moim wzorem i jedną z najlepszych pisarek powieści romantycznych.
Każdy człowiek niesie za sobą swój krzyż. Nie ma wyjątków. Ludzkość znana jest z tego, że często robi głupie rzeczy, a później tego żałuje. Tylko, co jeśli przez to skrzywdzimy osobę, a być może odbierzemy jej życie? Łatwo jest nam mówić morderca, kiedy we wiadomościach pokazują się coraz to kolejne artykuły o zabójstwach. Nie chcemy słuchać wytłumaczeń i powodów. Od razu napiętnujemy inną osobę i wykluczamy ją z każdego aspektu życia. Pamiętajmy, że nikt z nas nie jest bez winy. Każdy ma za sobą momenty, które na zawsze pozostaną w życiu i nigdy nie przestaną o sobie przypominać. Czasami popełniamy błąd i choćbyśmy nie wiem, jak chcieli go naprawić, nic nie pozwoli zmienić nam przeszłości. To niemożliwe. Być może pod wpływem gniewu skrzywdzimy drugiego człowieka, a później stracimy naszych bliskich, ponieważ się od nas odwrócą. Zostaniemy napiętnowani nienawiścią. Może czasami warto dać drugą szansę innej osobie? Usłyszeć jego historię i poznać jego wersję wydarzeń. Może wtedy odkryjemy głębsze dno? Choć w małym stopniu zrozumiemy, czemu stało się to, co miało miejsce. Poznamy największą tajemnicę i ból innej osoby i damy jej jeszcze jedną szansę. Miłość może zmienić wszystko i nic jej nie powstrzyma. Zrozumie każdą tajemnicę i połączy dwie dusze, które na zawsze się połączą. Miłość daje drugą szansę i jest ponad wszystko. Wystarczy, że otworzymy swoje serce na inną osobę i usłyszymy jej historię z każdym niuansem. A być może sami również się zmienimy i znajdziemy bezpieczną chatkę wśród całego ludzkiego huraganu? Kochani, wiecie już, że książki Mii Sheridan są dla mnie bardzo ważne, a każda z nich uczy mnie wrażliwości i postrzegania problemów innego człowieka. Mają w sobie coś nieuchwytnego, magicznego. Zawsze potrafię odnaleźć w nich mądre, dobre rady i wprowadzić je w życie, a historie bohaterów ciągle od nowa zagnieżdżają się w moim sercu. Tak było również w przypadku książki, z której przychodzę do was z recenzją. ,,Bez winy" to intensywna, wpijająca się w serce historia, której piękno, a zarazem humor poprawiły mi nastrój. Powieść, która nie jest na raz, a wraz z kolejnym razem odkrywa przed czytelnikiem coraz to nowe uroki. Zapraszam do zapoznania się z recenzją!
,,Gdziekolwiek spojrzałam, widziałam ją, słyszałam jej głos, czułam ciepłego, pełnego energii ducha. Babcia lubiła mawiać: ,,Dziś możesz mieć bardzo zły dzień, ale jutro może przyjść najpiękniejszy dzień w twoim życiu. Musisz tylko do niego dotrwać."
Kira nie ma grosza przy duszy, za to mnóstwo kłopotów. W przeszłości odebrano jej to, co najważniejsze. Teraz musi postawić wszystko na jedną kartę, aby odmienić swój los.
Grayson walczy o przerwanie pasma życiowych niepowodzeń, ale przytłaczający ciężar wyrzutów sumienia kruszy resztki jego nadziei na lepsze jutro. Kira składa mu propozycję, która może go ocalić. Wystarczy tylko, że złoży przysięgę, nawet jeśli nie zamierza jej dotrzymać…
Obiecali sobie wieczność, nie wiedząc, że jedna chwila może odmienić całe życie.
Czy miłość da im kolejną szansę, choć żadne z nich nie jest bez winy?
,,Małżeństwo nie jest tymczasowe. Małżeństwo nie jest umową biznesową, nie podlega kontraktom i negocjacjom. Małżeństwo jest świętością, świętą przysięgą miłości po wsze czasy."
Czasami jedna decyzja może odmienić całe życie...
Greyson niedawno wyszedł z więzienia i otrzymał w spadku po ojcu upadającą winnicę. Nie ma pieniędzy, a za wszelką cenę chce zapracować na jego miłość. Nie wie, co ma zrobić, ale pewna wizyta w banku, gdzie zostaje odmówiona mu pożyczka, staje się początkiem jego nowego życia. Kira niedawno wróciła do kraju. Zdeterminowana, zraniona kobieta nie ma gdzie się zatrzymać, a proszenie o pomoc ojca nie jest do przyjęcia. Kiedy pewnego dnia wypłaca ostatnie środki z konta po babci, spotyka przystojnego mężczyznę o oczach pełnych bólu. Wtedy podejmuje jedną z najbardziej szalonych decyzji w swoim życiu. By zdobyć pieniądze ze spadku, postanawia złożyć niemoralną propozycję Greysonowi. Chce, by wyszedł za nią za mąż i pomógł jej sfabrykować małżeństwo. Kira nie przewiduje jednak, że to odmieni jej całe życie. Ta dwójka stanie przed trudnym wyborem, a życie będzie rzucało im kłody pod nogi. Czy będą potrafili żyć w kłamstwie? Czy dadzą radę powstrzymać wzajemne pożądanie?
,,-A tak przy okazji, moja droga. - Położyła dłoń na mojej spoczywającej na blacie, a w jej oczach pojawił się błysk. - Zapomnij o księciu i księżniczce. Zawsze uważałam, że prawdziwa historia rozgrywa się między wiedźmą i Smokiem."
,,Bez winy" zabrało mnie w miejsce, w którym prawdziwa historia rozgrywa się między wiedźmą a smokiem. Piękna, emocjonująca, intensywna podróż poprzez alejki pełne soczystych, szlachetnych winogron, cudownych chwil, kończąc się na gorącym, bolesnym romansie, w którym by wygrać, trzeba się całkowicie otworzyć. Wyśmienita niczym wino, skąpana w kroplach pożądania, historia o dwóch całkowicie różnych osobach, z demonami przeszłości, ciągnącą się za nimi winą, które poruszyły mnie do głębi serca. Mia Sheridan znów roztrzaskała moją duszę i ukazała piękne, a zarazem niezwykle bolesne kolory miłości, której nikt nie pokona. Wzruszyła mnie do głębi mojego jestestwa i zamknęła w kokonie ciepła, humoru, magii. Ukazała mi historię, w której nikt nie wygrywa, a zarazem nie ma przegranego. Mia jest jedną z autorek, których książki są niezwykle realna, zaczarowane i powodujące tornado emocji w umyśle czytelnika. ,,Bez winy" całkowicie mną zawładnęło, a kunszt pisarki autorki oraz pomysł, by połączyć dwie zranione, dźwigające swoje piętno dusze umocniło mnie, a zarazem zraniło. Niezwykle mocno przeżywałam zdarzenia, które spotykały bohaterów, wiele razy mój umysł mówił mi, bym choć na chwilę oderwała się od tej niesamowitej lektury, ale serce nie chciało słuchać. ,,Bez winy" dało mi poważną lekcję życia. Uświadomiło, że jeśli zniknie całe cierpienie, tak naprawdę nie będę nigdy potrafiła odnaleźć szczęścia. Muszę brać od życia to, co daje, a jeśli to coś złego, muszę przemienić to w dobro. Wtedy stanę się lepszym człowiekiem. Historia Kiry i Greysona rozpaliła moje zmysły, strzaskała serce i poskładała rozbite kawałki. Obym częściej natrafiała na takie powieści. Nie mogę się doczekać do wydania kolejnej książki Mii, bo niestety wyczerpałam polskie przekłady. Niedługo na blogu pojawi się recenzja ,,Stingera", którego właśnie czytam i możecie się spodziewać, kolejnej pochwalnej recenzji (kto, by pomyślał!). A tymczasem pragnę was zachęcić do sięgnięcia po ,,Bez winy", której nie można się oprzeć!
,,Obserwowałem w zachwycie, jak traci wszelką kontrolę, ta kobieta, która stawiała mi tak zawzięty opór, kwestionowała każdy mój krok, ta kobieta, która mnie fascynowała, wystawiała na próbę, doprowadziła do granic wytrzymałości i trzymała mnie w niepewności. Była dla mnie wszystkim: marzeniem, słabością i osobą, dla której chciałem być silny. Była tą jedyną, która udowodniła mi, że się liczę, że jestem chciany. Że jestem wystarczająco dobry."
Bohaterowie książek Mii Sheridan są niezwykle realistyczni, zranieni przez życie, a zarazem niezwykle silni w swojej wędrówce przez życie. Kira od zawsze męczyła się z nieustannymi wymaganiami ojca dotyczącymi jej osoby. Robiła, co mogła, by zaskarbić sobie jego przychylność, ale w końcu odpuściła i odkryła własną osobowość. Szalona, odważna młoda kobieta nie boi się wyzwań i stara się jak może, by wykorzystać w pełni życie. Składając propozycję małżeństwa dla pieniędzy Greysonowi myśli o tym, by pomóc schroniskom dla pokrzywdzonych, przerażonych ludzi oraz aroganckiemu, wyzwalającemu w niej najgorsze instynkty mężczyźnie. Kira to jedna z tych niezapomnianych postaci, która wnosi wiele świeżości do literatury swoją żywiołowością. Skrzywdzona przez mężczyzn jej życia, nie spodziewa się, że wpadnie w sidła miłości. Greyson męczy się z opinią ojca, nawet po jego śmierci. Choć wiele wycierpiał z jego ręki, pragnie przywrócić rodzinną winnicę do życia i zawiązuje umowę, które wszystko zmieni. Seksowny, zraniony, wybuchowy mężczyzna nie potrafi nie zwracać uwagi na plątającą mu się pod nogami szaloną dziewczynę, a zarazem boi się jej zaufać. Ta dwójka nieustannie drze koty, ale jak to mówi stare powiedzenie: ,,kto się czubi, ten się lubi". Ich historia pełna jest niespodziewanych zwrotów akcji, nieustannego pożądania, złych decyzji i łez. Stara winnica Hawthornów powraca do czasów świętości, a dwa zranione serca czują wzajemne pożądanie. Tylko, czy będą potrafili pogodzić się z przeszłością i zaufać sobie nawzajem?
,,Na całym świecie ludzie cierpią każdego dnia. Ale też każdego dnia ludzie na całym świecie tryumfują. Pomyślałam więc, że jeśli te kobiety mają uwierzyć, że pomogę się im wyleczyć i zatryumfować, ja również muszę być zdolna do bycia ponadto. I tak też zrobiłam.
- Brzmi to w twoich ustach jak coś łatwego. - W moim głosie słychać było zachrypniętą nutkę. Jakim cudem miała w sobie tyle siły?
Potrząsa głową.
- To nie jest łatwe. Wymaga pracy i wiary, i serca pełnego nadziei. Wymaga też dopuszczenia do siebie bólu. Bo problem polega na tym, że nie da się wypchnąć jednego uczucia, nie wypychając zarazem wszystkich. Jeśli chcesz poczuć radość, musisz poczuć ból. Tak to po prostu działa. Więc nie, to nie jest łatwe, ale możliwe."
,,Bez winy" to obezwładniająca, prowokująca, seksowna, a zarazem delikatna powieść o poszukiwaniu własnego siebie i pogodzeniu się z wymaganiami innych ludzi. Opowiada o bezwzględnej winie, prawdziwym zrozumieniu, palącym uczuciu i nieokrzesanej nadziei. Intryguje i wzrusza, rozpala zmysły i wywołuje uśmiech na twarzy. Niesamowita, intensywna, zaczarowana. Mająca niezwykły urok i utulająca w ramionach. Nie można się jej oprzeć, a każdy czas rozłąki ciągnie się niemiłosiernie, natomiast kolejne rozdziały znikają w mgnieniu oka. Przygotujcie się na istny huragan, tornado oraz wichurę, po której na niebo wzejdzie tęcza. Polecam!
Mia Sheridan wraz z rodziną mieszka w Cincinnati w stanie Ohio, została okrzyknięta bestsellerową autorką „New York Timesa”, „USA Today” i „The Wall Street Journal”. Jej pasją jest tworzenie miłosnych historii o ludziach, którzy są sobie przeznaczeni.
Moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki wywołało wiele emocji i wzruszeń, a lektura „Bez słów” nie dała o sobie łatwo zapomnieć. Gdy na rynku pojawiła się powieść „Bez winy” wiedziałam, że muszę ją przeczytać, a autorka i tym razem mnie nie zawiodła.
Sheridan tworząc fabułę tej powieści, bazowała na bardzo często wykorzystywanym, ale również niezmiennie pociągającym miłośników romansu szablonie. Oboje mają nóż na gardle i jedynym rozwiązaniem jest dla nich tymczasowe małżeństwo. Ten plan ma szanse powodzenia i wydaje się niezbyt skomplikowany, problem pojawia się w momencie, gdy Garyson uświadamia sobie, że jego jedyna nadzieja w postaci przyszłej żony, należy do gatunku kobiet, którymi pogardza najbardziej na świecie. Jak ułoży się mieszkanie z tą wiedźma pod jednym dachem? Czy ona poradzi sobie z jego wredną smoczą naturą?
„Be winy” bardzo się różni od swojej poprzedniczki, oczywiście rozgrzewa serducho przepięknym wątkiem miłosnym. Oczywiście, ta miłość nie jest miłością prostą. Oczywiście, bohaterowie muszą sobie poradzić nie tylko z sytuacją, w jakiej się znaleźli, ale również z własną przeszłością. Tę książkę cechuje duża dawka świetnego humoru, a porównując ją z jej poprzedniczką, można odnieść wrażenie, że ta jest lżejsza, bardziej zabawna, mniej poruszająca, wciąż jednak pochłaniająca.
Sheridan, podobnie jak w „Bez słów” postawiła na silną kobietę. To Kira wyciąga pomocną dłoń do Garysona, to ona jest pomysłodawcą całego planu. Mogłoby się wydawać, że gdyby nie jej pomoc, on nie dałby sobie rady ani z winnicą, ani z własnym życiem.
Tym, co mi się nie podobało to fakt, że postać głównej bohaterki była dość nudna, brakowało jej odrobiny nieprzewidywalności. Od początku wiemy, jaka jest Kira, domyślamy się czego można się po niej spodziewać i niczym nas ta postać nie zaskakuje. Całe szczęście, że Garyson jest postacią bardzo nieprzewidywalną, która kryje w sobie wiele tajemnic, czekających na rozwiązanie.
„Bez winy” jest szalenie romantyczną powieścią, która niestety nie pozwala cieszyć się sobą zbyt długo. Mnóstwo dobrego humoru, burzliwy romans oraz niespodziewane zwroty akcji sprawiają, że nie można się od niej oderwać. Jeżeli lubisz romanse, to ta powieść z pewnością Cię rozgrzeje!
Książka pełna emocji. Od samego początku jest cierpienie, żal i smutek bo dwoje bohaterów Kira i Grayson są w trudnej sytuacji życiowej. Ona bez grosza, bez rodziny i dachu nad głową on z kryminalną przeszłością również bez pieniędzy by ratować winiarnie ojca. To jego jedyną spuścizna i szansa na lepsze życie. Przeznaczenie połączyło tych dwoje by nawzajem sobie pomogli. Na pierwszy rzut oka propozycja Kiry jest niemoralna, ślub z nieznajomym za pieniądze które dostanie z funduszu powierniczego po babci. Ale perspektywa , że oboje dobrze na tym wyjdą skusiła i Grayson się zgodził. Od samego początku między nimi iskrzyło. Najpierw myśleli że to nienawiść, jednak potem to uczucie przemieniło się w miłość. Jednak to nie koniec kłopotów. Wszysto psuje ojciec Kiry, który nie lubi nieposłuszeństwa córki. Grayson wychowany bez miłości i w ciągłych klamstwach oskarża Kire o zdradę i wyrzuca z domu. Po kilku tygodniach udręki rozumie swój błąd, dzięki wyjasnieniom Waltera, który zastepował mu ojca. Gray walczy o Kire. I wygrywa. Miłość zwycięża każde cierpienie i ból.
Bardzo intrygujacy poczatek. Poxniej już się wpada po uszy...
Mia Sheridan „BEZ WINY”- Miłość daje nam siłę kiedy wszystko inne zawodzi!!!
Gdy miłość staje się lekiem.
„[…] nie można kogoś naprawdę zrozumieć, dopóki nie spojrzy się na świat jego oczami.”
Mia Sheridan to autorka, która cały czas mnie niesamowicie zaskakuje. Jej powieści są inne, niepowtarzalne oraz kipią emocjami. Historie, które przelewa na papier są przepiękne, urocze ale także bardzo wzruszające, pełne bólu oraz łez. To autorka, której twórczość naprawdę warto poznać. Osobiście po przeczytaniu „Bez słów” stałam się jej ogromną fanką, każda jej powieść od razu staje się moją ulubioną, a po dotarciu do ostatniej strony dopada mnie książkowy kac. Bohaterowie żyją w mojej głowie, a mi ciężko zabrać się za inną książkę. Tak także stało się po skończeniu „Bez winy”...
Świeżutka recenzja!! Zapraszam!!
„Prawdziwa miłość to największy skok na główkę, jaki istnieje.”
Kira po powrocie z Afryki jest bez grosza przy duszy, to czego jej nie brakuje to piętrzące się kłopoty. Młoda kobieta postanawia wypłacić wszystkie swoje oszczędności z konta i podczas pobytu w banku, przez przypadek podsłuchuje rozmowę pracownika z Grayson'em Hawthorn'em, któremu bank odmawia kredytu. Jak przez mgłę przypomina sobie to nazwisko i krzywdę jaką wyrządził temu człowiekowi jej ojciec. Niewątpliwie ten przystojny mężczyzna, tak jak ona potrzebuje pieniędzy, by zawrócić z życiowego zakrętu. Wtedy właśnie w jej głowie rodzi się plan...
Grayson pięć lat spędził w więzieniu za nieumyślne spowodowanie śmierci. Po wyjściu na wolność przejął w spadku po swoim ojcu doszczętnie zrujnowaną winnicę, którą postanowił doprowadzić do świetności. Jednak nie jest to łatwe, gdy brakuje pieniędzy, a bank odmawia udzielenia kredytu z powodu jego przeszłości. Gdy chce się poddać, nie widząc perspektyw na dalszą przyszłość, pojawia się Kira ze swoim szalonym planem. Kobieta proponuje mu biznesowe małżeństwo, on weźmie z nią ślub, a ona podzieli się z nim pieniędzmi, które otrzyma po zawarciu związku małżeńskiego. Grayson w akcie desperacji godzi się na tą nietypową propozycję. Jednak czy to dobry pomysł? Oboje od samego początku nie darzą się sympatią. Smok i wiedźma to ich przezwiska (oczywiście idealnie do nich pasują). Jednak z czasem zaczyna przyciągać ich nić pożądania, a namiętność staje się nie do opanowania. Co z tego wyniknie? Czy małżeństwo na „chwilę” ma szansę stać się prawdziwym fundamentem miłości? Przekonajcie się sami.
Książek o miłości mamy na naszym rynku wydawniczym na pęczki. Książek, które pokochamy, jest już zdecydowanie mniej. Wiele jest takich, które darzą kilkugodzinną, ciekawą przygodą. Są jednak i takie, które pozostają znacznie dłużej, tkwiąc w głębi umysłu jeszcze przez wiele dni po przewróceniu ostatniej strony. Są więc powieści dobre, a nawet bardzo dobre, takie, które polecilibyśmy znajomym. Bywają jednak i te, których nigdy nie określilibyśmy tak banalnym podsumowaniem. Wspaniałe, zapierające dech i odbierające mowę stają się poniekąd częścią naszego życia, wcielone, wdrążone, niezapomniane. Z taką książką, którą nigdy nie scharakteryzowałabym zwyczajnym słowem „bardzo dobra” miałam do czynienia w ostatnią noc. Poświęciłam jej swój sen i nie żałuję nawet ułamka sekundy spędzonego nad jej stronami.
„Miłość nie zawsze jest łatwa i po płatkach róż.”
„Bez winy” to kolejna piękna i cudowna powieść w dorobku twórczym Mii Sheridan. Zawsze gdy piszę recenzję jej książki, to brakuje mi słów, by opisać emocje, które towarzyszyły mi podczas lektury. To kolejna opowieść o cudownej sile miłości, ale także o odrzuceniu przez najbliższe osoby. Bohaterowie są bardzo podobni do Archera oraz Bree z „Bez słów”, książki, która cały czas kołacze mi się po głowie. Tym razem mamy Graysona oraz Kirę i znów to kobieta jest postacią silniejszą i twardszą, mimo tego, że sama zmaga się z bolesną przeszłością i wspomnieniami. Grayson, to bohater skrzywdzony przez los oraz osoby, które zawsze powinny okazywać mu bezgraniczną miłość. Nigdy nie doświadczył miłości ze strony ojca, macochy, a nawet matki. Te bolesne doświadczeniu ukształtowały go na osobę zimną, skrytą i niedostępną. Wszelkie niepowodzenia traktuje bardzo poważnie i przeważnie obwinia za nie tylko i wyłącznie siebie, otoczył się murem nie do przebicia, który jednak zacznie się kruszyć przy szalonej i pełnej werwy kobiecie jaką jest Kira. Ich droga do szczęścia będzie długa oraz bolesna, ale czasami warto trochę pocierpieć, by na koniec zaznać szczęścia i odnaleźć siebie.
Akcja książki jest bardzo dynamiczna, dużo się dzieje w życiu bohaterów, a my chłoniemy wszystko jak gąbka, która nie może się nasycić, ciągle łaknąc więcej i więcej.
Czy można związać się z kimś na wieki, tak naprawdę nic o sobie nie wiedząc? Czy dwa okaleczone serca są w stanie odnaleźć wspólną ścieżkę? Czy zwykły i klarowny układ może ulec zmianie? I czy miłość ma tę moc, by złagodzić ból, który rodził się przez długie lata?
Mia Sheridan postawiła na pierwszym planie Kirę i Graysona, głównych bohaterów jak i naprzemiennych narratorów zarazem. Pozornie ludzie bardzo różniący się od siebie z odmiennymi priorytetami i innymi wspomnieniami kształtującymi ich życie. On przypomina jej smoka, niewzruszonego, bezlitosnego, a jednak tak bardzo okaleczonego. Ona, w jego oczach jawi się jako księżniczka, która zbuntowała się przeciwko ojcu mogąc mieć tak naprawdę wszystko. I chociaż na początku mogłoby się wydawać, że mają ze sobą niewiele wspólnego, każde z nich skrywa smutne tajemnice, a otwierane na nowo, krwawiące rany mogą dzięki rodzącemu się uczuciu zniszczyć ich, bądź zasklepić się na zawsze.
Bohaterów tej powieści nie tylko polubiłam. POKOCHAŁAM wraz z ich lepszymi i gorszymi dniami, bagażem doświadczeń, humorami, żartami czy wybrykami. Bawili mnie, złościli i rozczulali na przemian dając mi wiarygodny obraz pary, która w niezwykle naturalny sposób powoli odnajduje wspólny język. Niesłodcy i nie gorzcy – w efekcie cudowni. Fundując mi całą gamę emocji zyskali miano jednej z moich najulubieńszych, literackich par.
W historię o miłości autorka wplotła tło trudnych, nieprzepracowanych wspomnień, które w życiu człowieka zawsze pozostawiają jakiś ślad, kształtują, wyznaczają drogi bądź też je barykadują. Bolesne dzieciństwo, funkcjonowanie z przyklejoną przez ludzi, niesprawiedliwą łatką bycia kimś, kim tak naprawdę się nie jest. Przemoc i pieniądz, dla którego wielu nieraz jest w stanie zrobić wszystko. W całej tej niesamowitej opowieści pojawiają się na dokładkę także sympatyczni i pełni ciepła bohaterowie drugoplanowi, stanowiący kontrast w zestawieniu z tymi, którzy gdzieś tam kiedyś zdążyli zatracić własne serca.
„[…] jeśli wiek i dojrzałość nie uczulą człowieka na potrzeby innych ludzi, a przynajmniej jednego człowieka, to małżeństwo z pewnością tego dokona.”
Mia Sheridan kolejny raz udowodniła jak lekkie ma pióro, a jej styl jest po prostu magiczny, przyciąga, hipnotyzuje i wciąga w głąb fabuły. Genialna kreacja bohaterów, którzy są nad wyraz prawdziwi, bez zbędnego przerysowania i idealizowania. Dzięki temu, ta opowieść wydaje się nam bardzo realna. To taka „miłosna bajka”, która mogłaby wydarzyć się w prawdziwym życiu, które potrafi czasami być okrutne i nieraz sprawdza naszą psychiczną wytrzymałość.
Grayson to bohater, który rozbił moje serce na milion kawałków i uwiódł całym sobą , oraz skradł morze moich łez. Swoim urokiem, szczerym sercem i poranioną duszą. Jestem przekonana, że z Wami, moje kochane będzie bardzo podobnie.
Takie historie nie tylko się czyta. Nimi się żyje, bo nie w sposób zablokować emocji rodzących się podczas zgłębiania kolejnych rozdziałów. Pędząca lokomotywa wrażeń, którą nie tak łatwo zatrzymać, wwierca się w umysł pozostawiając w nim swój wieczny ślad. Wiedzcie więc, że po takiej jakości książki dla kobiet sięga się na własne ryzyko. Bo ubezwłasnowolniają, odbierają poczucie czasu, kradną serce. Polecam i tym młodszym i tym starszym, czytelniczkom poszukującym powieści o miłości mających w sobie to magiczne coś. Zazdroszczę Wam, jeżeli wciąż macie tę historię przed sobą, bo wiem, jak wiele wspaniałych chwil spędzonych u jej boku wciąż na Was czeka. Nie zwlekajcie więc i nie zastanawiajcie się. Musicie to przeczytać.
„In vino veritas. W winie prawda.”
Byli braćmi - bliżniakami - i choć kochałam obu, to moje serce należało tylko do jednego z nich. Annalia Del Valle kochała Prestona Sawyera praktycznie...
Los czasem płata figle... Kto powiedział, że konferencje branżowe muszą być nudne? Nawet jeśli tak bywa, to na pewno nie w Las Vegas, mieście, w którym...
Ocena: 5, Przeczytałam,
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Sheridan nie można uznać za całkiem udane, dlatego długo zwlekałam z sięgnięciem po inne książki jej autorstwa. Minęło jednak trochę czasu i skusiłam się na „Bez winy”, co okazało się być naprawdę dobrym pomysłem, ponieważ tą książkę czytało się bardzo przyjemnie. Niby jest to romans jakich wiele, ale historia w nim zawarta była wzruszająca i zabawna, a główni bohaterowie po prostu genialni. Uwielbiałam to jak Grayson nazywał Kirę „WIEDŹMĄ”, a ona jego „SMOKIEM”, oraz to jak droczyli się ze sobą na co dzień. Rzadko zdarza mi się czytać dwa razy tą samą książkę, ale do „Bez winy” wrócę na pewno ponownie. Gorąco polecam.
Aleksandra