Napływ prac mangaków-weteranów zaczyna niepokoić młodych twórców. Kiedy Saikou dowiaduje się, co łączyło jego wujka, Tarou Kawaguchiego, z senseiem Azumą, jego uczucia się komplikują. Sytuacja zmienia się całkowicie po niespodziewanym telefonie od pewnego chłopaka…
Wydawnictwo: Waneko
Data wydania: 2019-01-21
Kategoria: Komiksy
ISBN:
Liczba stron: 0
Tłumaczenie: Agnieszka Zychma
Przeczytane:2019-02-12, Ocena: 5, Przeczytałem,
MANGOWA MAFIA
Aż trudno uwierzyć, że to już siedemnasty tom „Bakumana”. W końcu przed polskimi czytelnikami jeszcze tylko trzy części tej jakże znakomitej mangi, a jej akcja ciągle sprawia wrażenie, jakby daleka była od zakończenia. Czy to źle? Absolutnie nie, bo dzięki temu napięcie co z tego wyniknie (i czy autorzy częściowo nie zapomnieli o kluczowym wątku miłosnym, który od dłuższego już czasu nie gości na stronach serii) sprawia, że całość czyta się znakomicie, z napięciem i ochotą na więcej, która wyraża się – przynajmniej w moim przypadku – narzekaniem, kiedy w końcu dostanę kolejny tom!
W „Shounen Jumpie” zaczyna wrzeć, kiedy magazyn przeżywa prawdziwy najazd starych autorów. Dawni mangacy, którzy niewiele osiągnęli i nigdy nie wybili się ponad przeciętność, szybko kończąc swoje kariery, wracają z pracami, które zachwycają wszystkich. Redaktorzy nie są tak podejrzliwi, jak młodzi twórcy, którzy zaczynają obawiać się, jak ta sytuacja wpłynie na magazyn z założenia przeznaczony dla nastoletnich odbiorców. Takagi i Mashiro mają na tę kwestię zupełnie inne zapatrywanie, a oliwy do ognia dolewają fakty z przeszłości, które wychodzą na jaw.
Tymczasem Niizuma jako jedyny zauważa, że za scenariuszami dzieł mangaków musi stać ktoś inny, na co zwraca uwagę swojemu redaktorowi. Nikt nie jest jednak świadom istnienia organizacji gwarantującej przeciętnym twórcom wybicie się na rynku komiksów. Tylko jak potraktować ich obecność, skoro tworzą naprawdę znakomite rzeczy? I co z tego wszystkiego może wyniknąć?
Całość recenzji na moim blogu: https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2019/02/bakuman-17-tsugumi-ohba-takeshi-obata.html