Janoszowie okazali się pospolitymi kryminalistami, Stefan to sam wierzchołek grypsery, ,,Fala" jest uważany za jednego z najgroźniejszych, a Simon to taki przestępca, jakich grywał Alain Delon - od sympatii do niego nie sposób się uwolnić. Wiesława Piszczyk nie miała takiego uroku, a porywając dziecko, uważała, że wymierza sprawiedliwość. Andrzeja Hermonowicza napadła niedźwiedzica, Sławek Sztejter założył się o litra, że przebiegnie maraton, a Grzesiek Galasiński stracił twarz - dosłownie.
Piotr pił spirytus salicylowy, autowidol, denaturat, lustrol, lazurol, topaz, kryształ, krople na serce, krople żołądkowe i na wątrobę, wdychał też klej. Do dnia, gdy przypadkowa znajoma zabrała go na nabożeństwo. Od tamtej pory nie wziął alkoholu do ust.
Piotr R., twórca anarchistycznego Ludowego Frontu Wyzwolenia, w latach 90. dokonał w Polsce kilku zamachów terrorystycznych, teraz oddałby życie za pączka z konfiturą. Od lat na oddziale psychiatrycznym.
Jacek Hugo-Bader znów rusza w Polskę, wraca do spraw, wydarzeń i miejsc sprzed dwudziestu, trzydziestu lat. Spotyka się z bohaterami reportaży, które trafiały na pierwsze strony ,,Gazety Wyborczej". Bandyci, menele, nawróceni, wsiowi i wybrani - twarz współczesnej Polski, od której tak łatwo się odwrócić.
Reporter odkrywa, że jego teksty sprzed lat ciąg dalszy mają lepszy niż początek.
Koedycja z wydawnictwem Czarne.
Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 2018-05-09
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 320
Wielki sukces polskich himalaistów (pierwsze zimowe wejście) i jednocześnie wielki dramat. Hugo-Bader w czerwcu i lipcu 2013 roku przebywał w bazie, w...
"""Rajską doliną jest były Związek Radziecki wspominany przez bohaterów reportaży Jacka Hugo-Badera jako kraina mlekiem i miodem...
Przeczytane:2018-08-15, Ocena: 6, Przeczytałem, 12 książek 2018, Mam,
„Zbierając materiały do tej książki, między lipcem 2015 a listopadem 2017 roku odbyłem osiem wielkich podróży samochodowych po naszym kraju i kilka krótkich, parodniowych wypadów w miejsca, które musiałem odwiedzić więcej niż jeden raz.”
Koncept napisania „Audytu” był szalenie prosty, a jednocześnie okazał się wyjątkowym strzałem w dziesiątkę. Otóż wygrzebał autor swoje teksty reporterskie z lat 90-tych ubiegłego wieku, które drukowane były w sławetnym dodatku do Gazety Wyborczej, zwanym obecnie „Duży Format”. Wygrzebał, przeczytał i postanowił dopisać im ciąg dalszy, sprawdzając co działo się i dzieje obecnie z bohaterami jego tekstów sprzed lat. Słowem przeprowadził gruntowny i bezkompromisowy tytułowy audyt. Dlaczego był to strzał w przysłowiową dziesiątkę? Reporter odkrył bowiem, że jego teksty sprzed ponad dwóch dekad ciąg dalszy mają lepszy niż początek.
Na „Audyt” składa się więc kilkadziesiąt współczesnych (jak w cytacie powyżej) reportaży pogrupowanych w bloki tematyczne. Są więc historie osadzonych w zakładach karnych, bardziej bądź mniej udanych resocjalizacji, są opowieści o wyznawcach ideologii komunistycznej, czyli po szoku transformacyjnym zdążyli okrzepnąć, by nadal celebrować swoje fascynacje. Jest kapitalny rozdział poświęcony wsi, w którym autor powraca do bohaterów swoich tekstów o post PGR-owskiej rzeczywistości, którzy, jak się okazało znakomicie odnajdują się teraz głównie dzięki unijnym dotacjom. Nie wszyscy naturalnie i nie wszędzie. Nie ma w tekstach Hugo-Badera żadnej tezy, pod którą należy opracować tekst, autor pisze jak jest, przekazuje to, co chcą powiedzieć jego interlokutorzy, to, co udaje mu się z nich wydobyć. Bo czuć, że jest nie tylko świetnym słuchaczem, ale ma też w sobie coś, co pozwala mu łatwo zjednać sobie rozmówców. Kto miał okazję zetknąć się wcześniej z tekstami Hugo-Badera lub uczestniczyć w którymś z spotkań autorskich, z pewnością wie, że ma ogromną łatwość w nawiązywaniu kontaktów, zaprzęga też do swojej aktywności ogromne pokłady empatii.
Z tą ostatnią lubi też czasem przeszarżować, jak w swoim sławetnym projekcie o kryptonimie Charly, gdzie chcąc opisać życie na ulicy, wcielił się w osobę bezdomną o takim pseudonimie. Teraz powrócił do tej roli, a nawet ją zmodyfikował, kiedy wymalowany brązową farbą i udający ciemnoskórego, paradował po Warszawie w dniu, gdy maszerowali przez nią tabuny narodowców manifestujących umiłowanie białej rasy. Z umalowaną twarzą przygląda się twarzy współczesnej Polski, od której często wolimy się odwrócić. W ostatnim rozdziale zatytułowanym „Nasiona” porusza temat In Vitro. To najbardziej chyba wzruszające, przepełnione wręcz czułością, teksty, choć we wcześniejszych nie brakowało przecież emocji. Wiadomo wszak nie od dziś, że to samo życie pisze najlepsze scenariusze, a Jacek Hugo-Bader potrafi jak mało kto ulepić z nich zgrabny reportaż, który czyta się jak koronkowo dopieszczony w detalach i zwrotach akcji thriller, komedię i dramat jednocześnie.
„Audyt” to rzecz wyjątkowa, wielowymiarowa „potężna opowieść, przy której wysiada „Przeminęło z wiatrem” Ernesta Hemingwaya” – jak stwierdza jeden z barwnych rozmówców Autora i chociaż trochę pomieszało mu się dzieło z autorem, to jednak w jakiś sposób trafia w sedno, bo to naprawdę epicki zbiór, który jest dokładnie tym, czym powinien być dobry reportaż – „zwierciadłem przechadzającym się gościńcu”. Ciekawie będzie sięgnąć po niego po kilku dekadach i zrobić mu audyt z perspektywy czasu.