Po wpuszczeniu amfy do żyły zaczyna się wyścig i niczym diabelski koń cwałem setki godzin krąży po moim mózgu. Zostawia wybite ślady kopyt w mojej psychice. A ja w ich rytm tańczę w wariackim obłędzie, potykając się o istotę własnej głupoty. W środku burzy, czekając jakby na uderzenie pioruna, które pobudzi mnie do życia lub zabije. Kocham życie, a mój pasożyt kocha je zabijać.
fragment książki
Wydawnictwo: Poligraf
Data wydania: 2022-03-15
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 144
Język oryginału: polski
Przejmująca historia osoby, która wpadła w szpony nałogu. Mocna lektura. Warto przeczytać.
Przeczytane:2022-10-08, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2022, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2022 roku,
"Ćpanie jest moim życiem, kocham je bardziej od siebie i to mnie zgubi".
Jak zrozumieć szaleństwo narkotykowego nałogu? Dlaczego ćpanie to życie, które pędzi do jednego, znanego nam wszystkim finału? Czy zamiana jednego nałogu na drugi to pułapka bez wyjścia? Na te pytania i jeszcze wiele innych odpowiada "Amfetaminowy obłęd", czyli książka, która na niecałych stu stronach pokazuje w pełnej krasie życiorys prawdziwego ćpuna.
Wszystko zaczęło się w 1997 r. Miał wówczas czternaście lat i zaczął palić marihuanę. Wtedy, pod wpływem zioła wszystko wydawało się piękne i takie inne. Z upływem czasu jego znajomi zaczęli wciągać amfetaminę, a on skusił się na nią po kilku miesiącach, czując po raz pierwszy wielkie pobudzenie i euforię. Tak rozpoczęła się równia pochyła, zabierająca ze sobą młode, ludzkie istnienia w odurzający świat, na którego końcu czeka tylko jedno.
"Amfetaminowy obłęd" to swoista spowiedź człowieka, który poznał smak tytułowego narkotykowego obłędu. Obłędu, który jak pokazuje książka, naznaczony zostaje wieloma doświadczeniami na czele z upadkami, po których ciężko się podnieść. Ta historia to dosadny obraz postępującej degrengolady, jaką wywołuje zaprzyjaźnienie się z amfetaminą i wpuszczenie tego narkotyku do swojego życia. Najbardziej dosadnie przedstawia to pewna myśl głównego bohatera, który mówi, że "Kocham życie, a mój pasożyt kocha je zabijać".
Poprzez opowieść uzależnionego, autor zabiera czytelnika w przeszłość do końcówki lat 90. XX wieku i do początku XXI wieku. Przez całą książkę przewija się sporo postaci, w tym znajomych, kolegów i osób bliskich protagoniście. Cała ta warstwa środowiska, w jakim obracał się bohater, a także wątek rozpadu jego rodziny, pokazuje jak ważne jest umocowanie społeczne i jak szybko można dać porwać się fali uzależnienia, gdy powoli wszystko bladnie i liczy się tylko ćpanie oraz doświadczenie kopa zwanego w książce "najściem".
Marcin Kadziszewski przedstawia historię swojego życia z perspektywy pierwszoosobowej narracji i właśnie dzięki temu trafnemu zabiegowi, opowieść o pogrążaniu się w sidłach nałogu tak mocno wkrada się w umysł czytelnika. W zasadzie czytając tę książkę ma się wrażenie, jakby ktoś znajomy przy kawie opowiadał nam o swoim życiu. To, co może zszokować i wywołać zdumienie to tezy protagonisty dotyczące jego przemyśleń na temat tego, skąd biorą się problemy z ćpaniem, preferowania własnego strachu przed uzależnieniem, niż bania się ludzi, czy też wychodzenia z jednego nałogu, poprzez wejście w następny. Można oczywiście nie zgodzić się z tymi myślami, ale nie można odmówić autorowi, że są one wynikową jego własnych doświadczeń i wieloletnich obserwacji.
Warto wspomnieć, że w fabule obszerną warstwę wspomnieniową, uzupełnia płaszczyzna liryczna, której nie spodziewałam się znaleźć w tego typu biograficznej publikacji. Już bowiem we wstępie czytelnik otrzymuje wiersz o pięknej białej damie i amfetaminowej chimerze, który jest dość mocno obrazowy. Płaszczyzna ta w niezwykły sposób ilustruje słowami to, co za pomocą prozy chce powiedzieć autor.
"Amfetaminowy obłęd" to książka będąca swoistym studium psychiki osoby, która namacalnie odczuwała cierpienie własnego narkomańskiego istnienia. Z pewnością nie jest to łatwa opowieść, ale warto ją poznać, aby zobaczyć, jak kręta jest droga ćpuna, ale także, by poznać nieco inny punkt widzenia na problem uzależnienia. Autor bowiem na końcowych stronach swoich wspomnień przedstawia dość niekonwencjonalny wniosek dotyczący tegoż nałogu, którego podstawą jest pojęcie choroby i towarzyszącej jej ignorancji.