Po głośnych "Dniach, których nie znamy" i "Pacjencie", Timothe Le Boucher powraca z zaskakującym thrillerem psychologicznym z elementami grozy.
"47 strun" to najbardziej gęste i ambitne dzieło Timothé Le Bouchera. Opowieść została rozłożona na dwie części i eksponuje hipnotyczny świat, pełen zmysłowych napięć i ucieleśnionych marzeń. Timothé Le Boucher po raz kolejny konstruuje wyjątkowy thriller psychologiczny, w którym porusza obsesję i relacje z innymi, przywołując jednocześnie dzieła znanych twórców, takich jak Stanley Kubrick, David Lynch, Naoki Urasawa czy Suehiro Maruo.
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2022-11-23
Kategoria: Komiksy
ISBN:
Liczba stron: 374
Tytuł oryginału: 47 cordes
OBLICZA MIŁOŚCI
Widzę ,,Le Boucher" na okładce, biorę w ciemno. Kupił mnie ,,Dniami, których nie znamy", kupił ,,Pacjentem" no to jest pewien, że kupował będzie dalej. Bo ta wrażliwość, ta estetyka, to jego podejście wybitnie mi leży i z każdym kolejnym albumem tylko się w tym wszystkim umacniam. I wybitnie leży mi też ,,47 strun", tematycznie rzecz dziwna, ale jak zawsz zaskakuje - pozytywnie - kryjąc w sobie masę emocji, intrygujących wątków, uczuć i jakiejś takiej siły wyrazu, że nie da się oderwać. A przy czterystu stronach niemal to jednak ma spore znaczenie.
Chłopak spotyka dziewczynę. Chłopak... nie ma zbytnio ochoty poznawać dziewczyny. A potem spotyka kolejną, i jeszcze jedną, i jeszcze. Jedna jego bogata, druga wydaje się szarą myszką, kolejna potrzebuje pomocy z rowerem, jeszcze jedna stara się do niego zagadać. Przy żadnej się nie zatrzymuje, żadna go nie interesuje. Chłopak nie ma pojęcia, że to jedna i ta sama dziewczyna. A raczej istota, która może zmieniać dowolnie wygląd i chce się do niego zbliżyć, chce znaleźć formę idealną, by zdobyć tego swojego ukochanego. Czy to w ogóle będzie możliwe?
http://ksiazkarniablog.blogspot.com/2022/12/47-strun-cz-1-timothe-le-boucher.html
Co byś zrobił, gdybyś nagle zdał sobie sprawę, że żyjesz tylko co drugi dzień i nie wiesz co dzieje się z twoim ciałem w międzyczasie? Dwudziestokilkuletni...
Po głośnych "Dniach, których nie znamy", Timothe Le Boucher powraca z zaskakującym thrillerem psychologicznym, w którym dotyka kilku ze swoich ulubionych...
Przeczytane:2023-01-02, Ocena: 6, Przeczytałem,
PopKulturowy Kociołek:
Gorący, słoneczny dzień, który nie zwiastuje niczego nadzwyczajnego. To właśnie jednak wtedy pewna zmiennokształtna istota pod postacią powabnej kobiety poznaje młodego urodziwego mężczyznę. Muzyka (harfistę) o imieniu Ambroise, w którym momentalnie się zakochała od pierwszego wejrzenia. Od tego momentu jej umysł obsesyjnie zaprzątnięty jest chęcią zwrócenia jego uwagi. Uwodzenie i zdobywanie wiedzy na temat obiektu westchnień staje się głównym celem jej działań. Wykorzystuje ona do tego zdolność przybierania dowolnej postaci. Ambroise kompletnie nieświadomy zaistniałej sytuacji, całą swoją uwagę poświęca na integrację z orkiestrą, do której właśnie dołączył i doskonalenie swoich zdolności muzycznych. Chęć dalszego rozwoju i pragnienie zdobycia niezwykłego instrumentu sprawia, że wpada on pod skrzydła znanej piosenkarki Francesci Forabosco (będącej ową zmiennokształtną). Kobieta pomoże mu zdobyć wymarzoną harfę, kiedy jej podopieczny sprosta 47 wyzwaniom.
Patrząc tylko na sam zarys fabuły, można odnieść mylne wrażenie, że mamy tutaj do czynienia z romansem z elementami fantasy. Kiedy jednak zanurzymy się w dziele, szybko dajemy się porwać złożonej, poetyckiej, filozoficznej historii o miłości i muzyce, w której nie brakuje naprawdę mocnych elementów thrillera psychologicznego. Timothe Le Boucher na przestrzeni kolejnych swoich dzieł wyraźnie dojrzał i stał się specjalistą w ukazywaniu intrygujących bohaterów, którzy muszą zmagać się z różnymi trudami życia (głównie problemami z własną tożsamością). Treści tego typu potrafią być zaskakujące i dosyć angażujące. Niestety, ale ich specyfika sprawia, że nie każdy będzie musiał być nimi zachwycony.
Na pewno jest to album przepełniony melancholią i dramatyzmem, co ma bardzo duży wpływ na tempo fabuły. Niektóre sceny dość mocno się wleką i mogą powodować u czytelnika zwyczajne uczucie nudy (dodatkowo niektóre sceny czy dialogi są powtarzalne). Pewne zauważalne rysy scenariuszowe pojawiają się także na próbie ukazania złożonej miłości, manipulacji uczuciami i toksycznej natury niektórych postaci. Twórca w niektórych momentach troszkę za bardzo przesadza, dopasowując niepotrzebną ideologię do niektórych wydarzeń (ich ocena będzie bardzo indywidualna).