Kiedy stawką jest twoje życie, nie ma ceny, jakiej byś nie zapłacił.
Linda Hill dowiaduje się, że jest nieuleczalnie chora. Z ust lekarza padają wstrząsające słowa: zostały jej dwa miesiące życia. Zdesperowana szuka alternatywnych metod leczenia i znajduje – Fundację Ostatniej Szansy. Nayhija Mara, pracownica Fundacji, obiecuje Lindzie, że zostanie wyleczona... o ile tylko jej mąż dochowa wierności przez trzydzieści dni.
To, co z początku wydawało się banalnie proste, zmienia się w niebezpieczną rozgrywkę.
Adam Hill będzie musiał zmierzyć się z pokusą nie z tej ziemi. Nayhija nie jest człowiekiem, lecz spragnioną zemsty istotą, a Adam ma pecha znaleźć się w samym sercu misternie uknutej intrygi.
Wydawnictwo: Inanna
Data wydania: 2020-08-15
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 400
Język oryginału: polski
Karinkę „znam” od dawna. Czytałam jej debiut i kolejne powieści. To jedna z tych autorek, które bierze się w ciemno, bo wiem, że mnie nie zawiedzie. Kobieta ma pomysł na powieść, wie jak ją poprowadzić i na pewno nie sprawi, że rzucimy książką o ścianę. Ogromną przyjemnością było powrócić do dłoni, która stworzyła inne doskonałe historie.
Linda dowiaduje się, że jest chora. Oczywiście nie wierzy, że to właśnie jej się przytrafia, więc targają nią same negatywne emocje. Mimo to nie poddaje się i szuka wyjścia. Wtedy trafia na Fundację Ostatniej Szansy i podpisuje cyrograf, który określa warunki jej wyzdrowienia.
Nasza chora sama w sobie była nieco wkurzająca... Ale! To oznacza, że Karina odwaliła kawał doskonałej roboty, bo wiadomo, nie sztuką stworzyć bohatera, którego wszyscy będą lubili. Nie do końca ją polubiłam, mimo że została postawiona w sytuacji, która nieźle ją niszczyła. Od środka i na zewnątrz. Jej mąż Adam zdecydowanie jest moim faworytem, nawet jeśli nasza trzecia bohaterka, Nayhija robiła mu nieźle pod górę.
To jak Karina pokazała uczucia między bohaterami dla mnie jest idealne. Nie ma tu nic do dodania ani do ujęcia, a kierunek fabuły jaki obrała nie pozwolił mi się oderwać od powieści. Kłody jakie autorka rzucała naszym personom pod nogi były rewelacyjnie wkomponowane w całość historii, decyzje bohaterów wzburzały mi krew w żyłach, mimo że były one podejmowane w dobrej wierze. Nie mamy tutaj nie potrzebnych, długich opisów, wszystko jest składne i przyjazne czytelnikowi. Język autorki zmienił się na lepsze, nadal jest lekki i przyjemny, ale widać, że Karina nie próżnowała i stała się lepsza (o ile było to możliwe)! Erotyka jaka tu się pojawia nie jest niesmaczna, jest dobrze wkomponowana w całość i nie budzi w nas obrzydzenia.
Koniec końców, przyznaję się bez bicia, że nie spodziewałam się takiej opowieści. Wstępne słowa, pierwszy rozdział zapowiadał troszkę inną historię, ale to jak wykiwała mnie Autorka wcale nie wpłynęło na moje zainteresowanie!
„Zostały pani/panu dwa miesiące życia” – to jedno z wielu zdań, których za nic nie chcemy usłyszeć z ust lekarza. Zlepek pozornie błahych słów, a jednak wspólnie utwierdza, że to, co dotąd zdołaliśmy wznieść, lada moment zostanie pozbawione budowniczego. Zaprzeczenie, gniew, wyrywanie włosów z głowy, śmiech przez łzy, czarna rozpacz, panika… Z minuty na minutę popadamy wtedy w skrajne stany, analizując całe swoje dotychczasowe życie. Pragniemy wtedy zyskać jakąkolwiek szansę na ratunek, lecz nie zawsze nam się to udaje. Natomiast w przypadku Lindy można mówić o prawdziwym szczęściu. Propozycja Fundacji Ostatniej Szansy spadła na nią niczym grom z jasnego nieba, wzbudzając nadzieję. Tylko czy przewidziała, jakie będą skutki podjętej w akcie desperacji decyzji?
JAK BARDZO MOŻESZ POLEGAĆ NA DRUGIEJ OSOBIE?
Trzydzieści dni – właśnie tyle miała trwać zawarta między Lindą a Nayhiją niecodzienna umowa, której zerwanie wiązało się z przykrymi konsekwencjami. Wierność małżonka w zamian za pozbycie się raz na zawsze podstępnej, wyniszczającej organizm choroby wydawało się uczciwe, jednakże kiedy brawura znika, zastąpiona podejrzliwością, nic już nie jest takie pewne. Wraz ze złożeniem podpisu nie było już odwrotu. Kości zostały rzucone, a tykające wskazówki zegara nieprzerwanie dawały znać, iż dopiero teraz rozpoczęła się prawdziwa walka o przetrwanie. Niebezpieczna, mrożąca krew w żyłach, otępiająca zmysły gra sprawiała, że nigdy nie można było być pewnym, co jest prawdą, a co tylko chorym wymysłem wyobraźni. Ledwo widoczne już granice powoli przestawały istnieć, zezwalając na to, by mrok opanował najjaśniejsze zakamarki, szczując swymi długimi kłami i ostrymi pazurami. Przerażenie chwytało za gardła, zaciskało żołądki i unieruchamiało, nie pozwalając na to, aby choć przez moment odczuć spokój. Łagodne scenerie stanowiły jedynie złudne nadzieje na zdmuchnięcie z nieba ciemnych chmur. Kiedy przywoływało się wiatr, aby je odepchnąć, przyciągał on kolejne, burząc idyllę. Czytałam „30 dni”, będąc cały czas w gotowości. Obserwowałam, ścierałam wiecznie powracającą gęsią skórkę i starałam się za bardzo nie rozmyślać, co jeszcze wymyśli nieprzebierająca w środkach Nayhija, byle tylko utrudnić najgorsze doby państwa Hill, podsycając tym samym swój apetyt na zasponsorowanie jeszcze więcej „atrakcji”.
Pikanteria. Mnóstwo pikanterii, od której niejeden czytający dostanie wypieków na twarzy lub zacznie skrywać oczy za palcami, ukradkiem zza nich wyglądając, by płynąć dalej przez przepełnione erotyzmem i mrocznymi zdarzeniami scenerie. Nie powiem, nieraz mi to wadziło, ponieważ nie jestem przyzwyczajona do czytania ostrzejszych fragmentów, jednakże K. C. Hiddenstorm wiedziała, jak je opisać, aby nie wzbudzały zniechęcenia, a tym bardziej obrzydzenia. Pewna swych umiejętności w kreowaniu takich scen, odważnie posługiwała się piórem, ukazując ognistą namiętność, jaka płonęła w sercach bohaterów. Pozwalała jej się uzewnętrzniać, nie tłamsić jej w środku. Z czasem pojęłam, że bez nich – dziwnie to brzmi w moich ustach – powieść mogłaby stracić swój urok, bo jednak (jakby nie patrzeć) miłość, fascynacja oraz pożądanie stały na piedestale z szaleństwem. No i, przede wszystkim ukazywała jedną z wielu prawd. Nie będąc całkowicie pewnym siebie i swych uczynków, nie powinniśmy do końca zawierzać swego losu drugiej osobie. Zaufanie to podstawa i warto je powierzyć komuś, kto naprawdę na nie zasługuje, lecz człowiek z natury stanowi nie lada zagadkę i nigdy nie wiemy, kiedy coś ujrzy światło dzienne, zmieniając światopogląd i ocenę. A wtedy solidne fundamenty zaczną się kruszyć, niszcząc to, co starannie budowano…
W TEJ ROZGRYWCE WSZYSTKIE KROKI SĄ MILE WIDZIANE, A NAJBARDZIEJ TE NIEDOZWOLONE.
Linda, jak dotąd, wiodła spokojne, niemalże idealne życie. Wykonywała pracę, którą kochała i nie wyobrażała sobie, aby kiedykolwiek z niej zrezygnować. Dzieliła łoże z zapatrzonym w nią jak w obrazek mężczyzną, gdzie dla nich słowa „miłość, wierność i uczciwość małżeńska” nie stanowiły rutynowej wyliczanki, wypowiadanej przed sługą Bożym. Niestety niespodziewana choroba postanowiła napaskudzić w jej życiorysie. Niczym wampir przyssała się do niej, a wizja rychłej śmierci przyciemniała obraz. Tym samym niecodzienna propozycja stanowiła dla niej klucz do bram, przy których już ktoś powoli wymieniał zamek. Podjęta decyzja miała zapewnić kobiecie spokój, wszakże wierzyła, iż jej ukochany Adam nigdy nie posunie się do zdrady, lecz z czasem przybyły wątpliwości. Rosnące w niej obawy sprawiały, iż traciła rozum. Dotąd otwarta na świat, zamykała się w sobie, izolując od siebie męża i wprawiając go w osłupienie. Traciła zmysły, wyszukując czegoś, co nie istniało (lub istniało?), obudowując się fortecą stworzoną z kłamstw. Natomiast Nayhija na tym korzystała. Uwielbiająca wygrywać drapieżna kobieta tylko czekała na moment, kiedy owinie sobie pana Hilla wokół palca. Nieustępliwa, wiedząca czego chce, mieszając zaplanowane zagrywki z nieprzewidywalnymi ruchami, siejąc zamęt i doprowadzając Lindę do rozpaczy. Nie ma co, rywalizacja między nimi nie należała do najzdrowszych. Wyniszczająca, toksyczna, wpływała na otoczenie, nie zostawiając je obojętne na toczącą się walkę. Dwa przeciwstawne żywioły, a pomiędzy nimi nieświadomy warunków umowy i przyczyny jej zawarcia, pan Hill…
Adam. Ciężko było mu nie współczuć, gdzie z jednej strony miał powoli stroniącą od jego dotyku, odsuwającą się od niego żonę oraz kuszącą, atrakcyjną młodą kobietę, która zdawała się dać mu to, czego tak mu zaczynało brakować – bliskości. Oszołomiony nadmiarem bodźców, nie wiedział, co tak właściwie się dzieje i w czym tkwi przyczyna. Sam nieraz mylił sny z jawą, czując, jak sam traci grunt pod nogami.
Ci bohaterowie mieli swoje wady i zalety, ale nie można odmówić im wyrazistości. Każdy, bez wątpienia, nie pozwalał na to, by pozostać na niego obojętnym. Wykreowani tak, aby bez problemu wczuć się w ich położenie, szeptać pod nosem dopingujące ich do walki słowa i zaciskać kciuki, aby te się spełniły. Zapadający w pamięć, zajmujący myśli, niepozwalający zasnąć, kiedy analizuje się ich położenie. Po prostu czułam, jakbym miała do czynienia z żywymi, a nie fikcyjnymi postaciami!
Podsumowując. Uwielbiasz patrzeć, jak bohaterowie dwoją się i troją, starając się powrócić do normalności, a przeciwności losu (i pewne osoby) nie pozwalają na to, dokładając więcej kamieni do, i tak nabrzmiałego, plecaka? Nie ma co, masz sadystyczne upodobania! Jednakże dzięki temu wiem, że „30 dni” mogą spełnić twoje wymagania. Także zasiądź przy jednym biurku z Nayhiją Marą i zafunduj sobie
(cyrograf)
umowę na pełną mocnych wrażeń, niebezpiecznych, mrożących krew w żyłach zdarzeń, gdzie autorka pomanewruje tobą tak, że niczym Linda i Adam – i ja – nie przewidzisz zakończenia tej bogatej w rollercoaster wrażeń historię.
Odważysz się złożyć podpis i zaznać szczypty mrocznej strony świata?
Kolejna świetna książka, która mimo fikcji i fantastyki porywa serce.
Linda jest śmiertelnie chora, zostały jej zaledwie dwa miesiące życia. Szuka ostatniej deski ratunku i znajduje... Fundacja Ostatniej Szansy daje jej możliwość całkowitego wyleczenia z raka pod jednym małym warunkiem. Adam, ukochany mąż, musi być jej wierny przez kolejne 30 dni. Nayhija po przypieczętowaniu kontraktu krwią Lindy rusza do działania. Kusi Adama stawiając go w bardzo trudnej sytuacji. On sam jest pewny, że Nayhija jest dziwna i jakby nie z tego świata, ale przy niej świat się zaciera, a pożądanie nie gaśnie... Kto wygra tą diabelską walkę?
Moja pierwsza książka Kariny Hiddenstorm i myślę, że nie ostatnia. Fabuła porwała mnie doszczętnie. Nie mogłam się od niej oderwać. Mamy tutaj nie tylko fantastykę, w której dobro walczy ze złem. Mamy tutaj obraz ogromnej miłości do drugiego człowieka i ogromnej krzywdy, jaką człowiek może wyrządzić. Genialny portret psychologiczny Nayhiji. Jej zło i nienawiść uśmiercają zbrodniarzy, ale i niewinnych ludzi. Autorka przekazuje nam też prawdę o cierpieniu w imię miłości. Niespokojna dusza nie jest wstanie odejść, może szukać zemsty. Wbrew wszystkiemu jednak każdy ma w sobie jakieś dobro i trzeba je tylko wyłowić z odmętów. To co działo się między Adamem i Lindą było poruszające. Ile człowiek jest w stanie zrobić dla ukochanej osoby? Pióro autorki, w których skład wchodzą bardzo ciekawe metafory i drastyczne opisy spodobają się z pewnością także wam. Serdecznie wam polecam i dziękuję @wydawnictwoinanna za egzemplarz.
Zrozpaczony człowiek nie cofnie się przed niczym, żeby ratować ukochaną osobę. Podpisze kontrakt nawet z... samym diabłem. Niestety, taki dokument ma paragrafy...
Miłość, pieniądze, nielegalne interesy i... jeszcze raz miłość Gdy Layne Morgan decydowała się wyjść za mąż, najwyraźniej myliła pożądanie z miłością...
Przeczytane:2024-03-14, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Zaczynając od okładki, przedstawia w samym centrum kobietę, bije od niej specyficzny, zielony blask, a w tle za nią jest widoczna noc i ulica. U dołu płomienie ognia... Nayhija jest specyficzną bohaterką i to z pewnością ona jest na okładce.
Jest matowa w dotyku, posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka zdań o autorce, a na drugim mamy polecajki oraz patronów medialnych. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oka, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Podzielona została na rozdziały.
Moje kolejne już spotkanie z autorką, którego zresztą nie liczę. Mam trochę zaległości z nowszymi powieściami, ale to nic, kiedyś na pewno nadrobię. Czyta się szybko, lekko i przyjemnie, mimo iż akcja nie zawsze należy do tych z kategorii przyjemnych. Od pierwszych stron czytelnik przepada w świecie postaci i czyta z zapartym tchem, będąc ciekawym tego, co wydarzy się dalej. Ciężko się odrywało od lektury, naprawdę! Karina ma tak wyczute pióro, wie, jak oczarować czytelnika i sprawić, by nie mógł się oderwać i tak jak na tych memach "jeszcze jeden rozdział..." aha, akurat! :D
Linda i Adam - małżeństwo, które kocha się dosyć mocno. Mają swoje charaktery, zachowania, jednak uczucie ich można powiedzieć, że jest prawdziwe i niemal nie do złamania. Ale czy na pewno? Kiedy diabeł kusi, a potrafi namieszać w głowie, nic nie wydaje się solidne i trwałe... Ale czy później sumienie pozwoli normalnie funkcjonować bohaterom? Musicie sami znaleźć odpowiedzi na te pytania w pozycji, ja Wam tego nie zdradzę. Czy ich polubiłam? No cóż, są to specyficzne postacie, ale podchodziłam do nich ostrożnie. Szanowałam ich, chociaż jak widać, byli bardzo podatni na manipulacje i tego się obawiałam. Dlatego miałam do nich mimo wszystko dystans. Są to niemniej jednak mocne postacie, którym nie można odmówić charakteru.
Akcja często pędzi na łeb, na szyję, że ciężko za nią nadążyć. Zresztą, chyba w większości pozycji autorki tak jest. Szaleńcze tempo, przez które książka staje się nie do odłożenia, a w dodatku zawsze każda ma oryginalny pomysł na fabułę. Ta również. Z ciekawością pochłaniałam pierwsze strony i byłam ciekawa, gdyż kiedyś czytałam opowiadanie "Trzydziesty dzień", który pochłonął mnie bez reszty i zapoznał z Nayhiją, dosyć diaboliczną postacią. Nie wiem jak Wy, ale ja lubię książki pisarki za nietuzinkowy pomysł na opowieść i za to, że zawsze jestem jak zaczarowana. Zdecydowanie polecam!
Mimo iż nie czułam emocji, jakie występowały tutaj, to akurat aura, jaką nasza pani N., wokół siebie roztaczała, czuć było dosyć dobrze. To również czyni ją wyjątkową. Zapada w pamięć przez wzgląd na fabułę i pędzącą akcję. Trzy razy na tak - polecam kolejny raz!
Reasumując uważam, że jest to kolejna godna autorki książka, po którą warto sięgnąć. Niemniej jednak jej styl jest nietypowy, przez co nie każdy może się polubić z jej piórem. Ja zdecydowanie polecam, bo idzie się przy niej odprężyć, zrelaksować, mimo odczucia ciągłego biegania za bohaterami by nadążyć za tym, co dzieje się w ich życiu. :)