W 1905 roku Gnaeus, Carter i Rachel byli przyjaciółmi. Rachel zaginęła, a chłopcy zamienili przyjaźń w nienawiść.
W 1955 roku Lucy i Kai zakochują się w sobie. Ona jest ostrożna, on boi się swojej słabości. Mimo wszystko znajdują spokój w swoim towarzystwie.
Dziewczyna wie, że jej dziadek nie może dowiedzieć się o tej relacji. Nie może też dowiedzieć się, że Lucy wcale nie jest jego wnuczką. Kai za to musi zaakceptować, że jego dziadek będzie zachęcał go do rozkochania w sobie młodej wnuczki Gnaeusa. Chłopak zrobi wszystko, by móc z nią być, nawet jeśli będzie musiał zataić prawdę przed nią, a także przed swoim bratem.
Gdy w zamku, w którym mieszkają obie rodziny, dochodzi do morderstwa, związek dwojga nastolatków nie jest już największą tragedią tego domu.
Czemu morderca zabija służące? Czemu każda przyjechała do zamku z porcelanową lalką? Co wspólnego ma z tym wszystkim zaginiona Rachel? I czym, na miłość boską, jest „jeden, trzy, jeden, cztery”?
Wydawnictwo: Mięta
Data wydania: 2024-09-18
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 752
Język oryginału: polski
Lucy po po śmierci swoich bliskich została całkiem sama. A przynajmniej początkowo tak się jej wydaje. Okazuje się, że ma rodzinę. Rodzinę, której status gwarantuje jej dużo możliwości. Lucy się przeprowadza, ale ma pewną tajemnicę i lepiej, żeby nie ujrzała ona światła dziennego. Ale jaka to tajemnica? I czy wyjdzie ona na jaw?
Sheftwickowie to właśnie z nimi dziewczyna ma zamieszkać. Zamieszkują oni zamek, ale nie są jedynymi lokatorami. Beckettowie mieszkają w drugiej części zamku. Nie da się ukryć, że obie strony nie darzą się sympatią, a przynajmniej głowy ich rodów, co można powiedzieć mogłoby być zaskakujące, bo obie strony są ze sobą w pewien sposób powiązane. Mimo, że seniorzy się nie cierpią to żaden z nich nie ma zamiaru się wyprowadzić i pozwolić mieszkać drugiej stronie samotnie. Ich wrogość jest tak wielka, że nie pozwalają swoim dzieciom czy wnukom nawiązywać kontaktów sąsiadami. Ba, nawet służba ma zakaz utrzymywania jakichkolwiek kontaktów.
Lucy po przeprowadzce zyskuje dziadka, ciotkę, wujka i kuzynkę i na których z czasem bardzo jej zależy. Pokochała ich i czuje się jak członek ich rodziny. Jednak coraz częściej zaczyna mieć wyrzuty sumienia, co jest zrozumiałe.
"Moment, gdy Gnaeus nazwał mnie swoją wnuczką, był jednym z najpiękniejszych wspomnień w moim życiu, ale słowa wypowiedziane przez Ariadnę na zawsze wyryły się w moim sercu. Bycie jej siostrą było prawdziwym przywilejem. Może czasami nie umiałam tego pokazać, ale i ja chciałam być dla niej siostrą"
Zmiana statusu powoduje, że ma szansę na spełnienie swojego marzenia. Pragnie studiować albo pracować jako sekretarka. Nawiązuje nawet przyjaźń z chłopakiem z drugiej części zamku. Kai i Lucy z racji, że należą do wrogich sobie rodzin swoją znajomość utrzymują w tajemnicy. A zamek ma pełno ukrytych miejsc, które im w tym pomaga. Jednak jak wiadomo tajemnice zawsze wychodzą na jaw, prawda? A nawet powinny, zwłaszcza wtedy kiedy ujawnienie sekretów pozwoli uniknąć więzienia, prawda?
Spokój mieszkańców zamku burzy morderstwo pokojówki. Każdy staje się podejrzany, zwłaszcza kiedy okazuje się, że wielu jego mieszkańców nie alibi. Dodatkową niepewność, jak i napięcie wzbudza fakt, że zmarła miała pewną lalkę. Lalkę, której posiadanie z czymś się wiąże. Ale z czym i dlaczego jej posiadanie powoduje w domownikach panikę, strach? Wzbudza to niepokój, zwłaszcza seniorów rodu, którzy zaczynają przeszukiwać zamek w celu odkrycia kto jeszcze ją posiada. Stawia to w ciężkim położeniu Lucy, ale dlaczego? Jakby tego było mało to z czasem pojawia się kolejny trup i kolejny. I do tego znowu ta lalka.
Lucy to inteligentna, mądra i dociekliwa bohaterka. Trochę przerażona, ale pragnie odkryć kto jest mordercą. Tym bardziej, że ma w tym pewien cel. Angażując się w śledztwo coraz więcej odkrywa. Na jaw wychodzi wiele sekretów z nią związanych, o których nie miała pojęcia. Pragnie dowiedzieć się wszystkiego. W odkrywaniu prawdy towarzyszy jej Kai. Bohaterzy coraz częściej ze sobą przebywają i rodzi się pomiędzy uczucie, które skrywają przed innymi. Ich relacji jest świadomy tylko dziadek chłopaka - Carter, który ma pewien plan, jednak chłopak nie ma zamiaru postępować według niego. Jest bardzo sprytny i nie ma zamiaru postępować tak jak mu każe dziadek. Bardzo polubiłam tych bohaterów i to w jaki sposób ich relacja się rozwijała. Tworzyła się w sposób stopniowy i naturalny. Stosują wiele sprytnych zabiegów, żeby tylko spędzić ze sobą czas i żeby nikt ich nie podejrzewał. Jednak nie mija ich kryzys, co jest winą chłopaka.
"Miłość nie była moją mocną stroną, bo wciąż mi się wydawało, że zawodzę. Miłość chciała wzajemności, ja zaś czułam, że mogę tylko przyjmować, ponieważ nie potrafię już dawać. Lecz jeśli dostaje się tak dużo miłości, chce się ją odwzajemniać"
Gnaeus i Carter to wrogowie od bardzo dłuższego czasu, ale okazuje się, że nie zawsze tak było. Dlaczego tak się stało? Co się stało w ich przeszłości? O ile ten pierwszy od początku wzbudził moją sympatię, bo mimo, że jest surowy to jednak widać było, że bardzo kocha swoją rodzinę i wiele dla niej zrobi to w przypadku tego drugiego tak nie było. Surowy człowiek i na pierwszy rzut oka nie widać, żeby mu zależało na swoich bliskich, a zwłaszcza na swoich wnukach. Wobec Kaia od początku ma pewne oczekiwania. A Milo? Można powiedzieć, że mało się nim interesuje. Było mi go bardzo żal.
Książka wciąga od pierwszej strony. Dużo się tu dzieje. Miłość, morderstwo, lalka, nienawiść. Cały czas towarzyszy ciekawość i oczekiwanie co będzie dalej. Nie brakuje napięcia, emocji, jak i zwrotów akcji. Z jednej strony mamy walkę o miłość, a z drugiej strony śledztwo. Autorka zrobiła tu to co ja najbardziej lubię, a mianowicie manipuluje czytelnikiem. Jak już wydawało się, że wiemy kto jest mordercą, wszystko się zgadza to jednak nie. O nie, a osoba podejrzana kończy jako trup. Pojawia się coś nowego, nowy trop i znowu nic nie wiadomo. I tak w kółko, ciągle, nieustannie. Okazuje się, że śledztwo również nawiązuje do przyszłości. Poznajemy przyczyny nienawiści dwóch seniorów.
Podobało mi się to, że historia skupiła się nie tylko na Lucy i Kaiu mimo, że to właśnie książka jest głównie z ich perspektywy. Dowiadujemy się czegoś o każdym z bohaterów występujących w książce. Każdego jesteśmy w stanie poznać, jednych bardziej a innych mniej, ale poznajemy. Autorka każdemu poświęciła swój czas.
Zakończenie bardzo zaskakujące i dopracowane. Szczerze powiedziawszy to byłam bardzo ciekawa jak to się skończy. Czy mimo takiej objętości wszystko się ze sobą w logiczny sposób połączy i będzie miało sens. A tutaj? Zdecydowanie tak było. Uzasadnienie powodów dla swoich działań? Zaskakujące i chore. A wytłumaczenie znaczenia liczb? Genialne. I jak ogólnie nie lubię takiego nawiązania, to w tym przypadku bardzo mi się to spodobało.
Mimo, że książka ma ponad 700 stron to ani na chwilę nie przestaje być ciekawie. Cały czas się coś dzieje i akcja nie zwalnia. Zwłaszcza pod koniec szybko się rozkręca.
"Dopóki śmierć nas nie rozłączy" to mnóstwo rzeczy. To obietnica silnej miłości. Może nie zawsze idealnej, ale silnej. To przysięga, że będzie się walczyło i będzie się wybierać miłość codziennie, nawet podczas złych dni to potwierdzenie, że widzisz w kimś tego jedynego i że i on w tobie kogoś takiego widzi"
"1.3.1.4 śmierć nas nie rozłączy" to książka, którą warto poznać. Delikatny wątek romantyczny w połączeniu z śledztwem tworzy ciekawą, wciągającą i intrygującą historię. Nie brakuje emocji - nienawiść, wrogość, miłość, przyjaźń, rodzina a może nawet wybaczenie? Nie brakuje też śmiesznych momentów. Dodatkowo mamy tutaj dwa tomy w jednym. Skończysz czytać pierwszy tom, odwracasz i czytasz drugi
Polecam, miłego!
Lucy została wychowana przez wujostwo, gdy jej matka umarła. Teraz utraciła wszystkie bliskie osoby. Jednak jej pokojówka ma plan. Postanawia napisać do ojca wuja Titusa, przedstawiając nastolatkę jako jego wnuczkę. Tak obie trafiają do zamku Sheftwicków, gdzie zamieszkują pokłóceni z nimi Becketowie. Historia tego zatargu sięga kilkadziesiąt lat wstecz, a dziewczyna czuje się w tej sytuacji jak między młotem a kowadłem. Z jednej strony brnie w kłamstwo o swoim pochodzeniu, z drugiej zaś zakochuje się w Kaiu - członku zwaśnionej rodziny. Na domiar złego ktoś zabija służące, a trop prowadzi do tajemniczych lalek, które miała każda z zamordowanych. Czy uda się odkryć prawdę o tych zbrodniach? Czy miłość tych dwojga młodych ludzi ma szansę przetrwać?
Jest to dość ciekawa lektura, gdyż w jednej publikacji znajdują się oba tomy tej dylogii. Ja nazywam ten sposób wydania powieścią klepsydrową, choć nie mam pojęcia, czy takie wrażenie bywa powszechnie używane. Skąd u mnie ta nazwa? Stąd, że aby przejść do kolejnej części trzeba obrócić książkę, tak jak czyniono z dawnymi urządzeniami do odmierzania upływającego czasu. Autorka stworzyła niesamowicie intrygującą opowieść osadzoną w latach '50 XX wieku w Anglii, w której prym wiodą dwa gatunki - romans i kryminał. Akcja może nie pędzi z prędkością TGV, jednak styl w jakim fabuła została poprowadzona wciąga od pierwszych stron. Wszystkie wydarzenia zostały przedstawione z perspektywy głównych postaci, dzięki czemu czytelnik może lepiej rozeznać się w ich emocjach, przemyśleniach czy motywach postępowania. Pomimo braku brutalnych scen odbiorca może poczuć rosnące napięcie bądź niepokój, a nawet odczuć klimat grozy. Całość skomponowano bardzo dobrze, a my w ogóle nie doświadczamy przesytu lub znużenia to ponad 600 stronnicową pozycją.
Znakomicie poprowadzony wątek konfliktu pomiędzy rodzinami czy Sheftwicków oraz Becketów znacząco ubarwia i uatrakcyjne treść. Sprawiając tym samym, iż jeszcze mocniej angażujemy się razem z bohaterami w odkrywanie wszelkich tajemnic.
Pisarka porusza w tej książce wiele ważnych bądź trudnych tematów. Należą do nich kwestie związane z chorobami psychicznymi, przemocą, samobójstwem czy narkotykami. Wspomniane również zostały potrzeba miłości czy poszukiwanie swojego miejsca w świecie. Ponieważ lektura należy do tak zwanego young adult, aspekty te przedstawione zostały w sposób adekwatny do wieku 12+, a zarazem prosto, przejrzyście oraz z wyczuciem. Ogromnie cieszę się, że taka problematyka znalazła się w tej powieści, gdyż to są zagadnienia coraz bliższe młodemu pokoleniu.
Mimo że to lektura dedykowana dla młodzieży, ja bawiłam się przy niej świetnie i miło spędziłam z nią czas. Myślę, iż powinna przyjść do gustu także wielbicielom cosy crime. Ja z czystym sumieniem Wam ją polecam.
Anglia, lata 50 poprzedniego stulecia, zamek podzielony na dwie części. W jednej mieszkają Shetwickowie, a w drugiej Beckettowie. Do pierwszych przyjeżdża Lucy wraz ze swoją służącą podając się za ich krewną. W drugiej mieszka dwóch młodych mężczyzn, którzy przez podstęp ich dziadka mają rozkochać w sobie jedną z dziedziczek zamku by nadal w nim mieszkać. Gdyby tylko nie zaczęły ginąć służące, gdyby nie tajemnicze lalki, może i wszystko poszłoby jak z płatka...
Lekki romans, miłość ponad wszystko, zawiłe zagadki kryminalne, historia w tle i świetnie skonstruowana fabuła. Takimi słowami mogę z czystym sumieniem podsumować debiut autorki. Co więcej forma książki jest czymś dla mnie nowym. Bowiem po skończeniu pierwszej części wystarczy obrócić książkę i czytamy dalej. Ciekawe i chyba...innowacyjne rozwiązanie.
Powieści się nie czyta, przez nią się płynie i kiedy już już niby wszystko jest wiadome, pojawia się nowa ofiara i nowe okoliczności. Naprawdę, niesamowicie podobała się mi ta historia, z pozoru lekka, trochę miłosna, a jednak mająca w sobie to coś, do tego mnóstwo intryg i tajemnic z przeszłości. W pewnym momencie książki myślałam, że znajdują się elementy fantasy...ale nie, to dało się bardzo racjonalnie wyjaśnić. Podział narracji na dwójkę bohaterów, Lucy i Kaia pozwala nam poznać sytuację z różnych perspektyw. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko pogratulować autorce świetnego debiutu i życzyć dalszych sukcesów.
Rozkwitająca miłość w której zanurza się Lucy i Kai nie ma łatwej drogi. Ich rodziny od lat są zwaśnione, a do tego, każde z nich ma jakieś swoje tajemnice.
Status tego związku staje się mniej ważny gdy w zamku dochodzi do zbrodni.
Kto zabija służące? Dlaczego każda z nich podróżowała z lalką?
Skoro to literatura młodzieżowa, to dokładnie tak do niej podchodzę. Książka ma trafić w ręce młodego amatora śledztw detektywistycznych. Zagadka nie jest skomplikowana, ale podana w przyjemny sposób i myślę, że młodzież z przyjemnością przystąpi do rozwiązania tajemnicy zbrodni.
Autorka ma lekkie pióro, przyjemnie konstruuje dialogi, podaje barwne opisy. Tym samym, czytanie może sprawić przyjemność młodemu odbiorcy, ale nie tylko.
Czytała kilka thrillerów młodzieżowych i bardzo mi się podobały, właśnie to skłoniło mnie do sięgnięcia po tę lekturę. Zabrakło mi tu lekkiego pazura, bo słowo poprawna, dobrze napisana, to trochę mało by wzbudzać zachwyt. Natomiast jest to debiut i mam nadzieję, że Autorka jeszcze nie raz nas zaskoczy.
Jedno natomiast jest pewne, nie nudziłam się przy niej ?
Przeczytane:2024-12-04, Ocena: 5, Przeczytałem, Mam,
Lubicie mieszanki gatunków w jednej książce?
Zawsze myślałam, że połączenie romansu i fantastyki to już wystarczająca ilość gatunków, które mi odpowiadają, ale ostatnio spotkałam się z taką mieszanką, która mnie najzwyczajniej w świecie zachwyciła.
“1.3.1.4 Śmierć nas nie rozłączy” Aleksandry Maciejowskiej to książka, która zachwyciła mnie nie tylko pomysłową okładką, formą połączenia dwóch tomów w jednej książce, ale również mieszanką gatunków literackich. Myślę, że mamy tu połączenie romansu z kryminałem, z sagą rodzinną, fantastyką a może nawet i thrillerem. Połączenie dwóch tomów w jeden jest najbardziej zaskakujący, dzięki temu nauczyłam się nowego słowa TETBESZKA. Tetbeszka to książka, która składa się z dwóch części, jest wydrukowana po przeciwnych stronach, aby przeczytać kolejną część, wystarczy obrócić książkę. Pierwszy raz z czymś takim się spotkałam i powiem wam, że zachwyciłam się od razu takim pomysłem na powieść.
Autorka Aleksandra Maciejowska zabiera nas do 1955 roku, do Anglii. Główna bohaterka Lucy, właśnie wprowadziła się do zamku, a dokładnie do jednej części zamku, ponieważ jej dziadek Gnaeus jest skłócony z właścicielem drugiej połowy zamku Carterem. Ich konflikt trwa już 50 lat, a zaczął się od kłótni o piękną Rachel. Rachel zaginęła, a przyjaźń mężczyzn zamieniła się w czystą nienawiść. Jednak mimo próby życia w nienawiści do mieszkańców drugiej połowy zamku, Lucy łamię najważniejszą zasadę jej dziadka. Zakochuje się w chłopaku ze znienawidzonego rodu Cartera. Za to Kai, ukochany Lucy skrywa tajemnicę, jego dziadek zachęca go do rozkochania w sobie wnuczki Gnaeusa. Dwa zwaśnione rody, zdają się mieszać w życiu młodych, próbując zaszczepić nienawiść w ich sercach, jednak największym problemem zdaje się coś innego, bardziej mrocznego. Morderca krąży między jedną częścią zamku a drugą, zabijając służące. Mordercę chcą złapać wszyscy, mieszkańcu zamku, policja i detektyw. Co wspólnego mają z morderstwami porcelanowe lalki? Czym jest tajemnicze 1.3.1.4.?
Proszę was, polećcie mi jakiś naprawdę dobry romans. Taki, który będzie mnie wzruszał i dawał nadzieję, ale też trzymał w napięciu, tak bym do końca nie widziała jak się zakończy, ponieważ właśnie takich mi brakuje, które nie są pisane pod jeden wzór.
Ja wam za to polecę książkę, która oczarowała mnie właśnie wątkiem romantycznym, a przyznaję, że ostatnio ciężko mi znaleźć taki naprawdę dobry romans.
“1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy” Aleksandry Maciejowskiej to nie tylko trzymający w napięciu fantastyczny kryminał ale również, bardzo dobry romans, który nie jest wierną kopią innych romansów. Ta książka jest czymś świeżym z naprawdę świetnie poprowadzonym wątkiem miłosnym.
Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie zachwyciła od samego początku, mianowicie klimat tej książki.
Na początku trochę się przestraszyłam, na wzmiankę o linii czasowej w tej powieści. Nie sięgam często po książki, których wydarzenia dzieją się w latach pięćdziesiątych, jednak tu autorka, tak fajnie wszystko ułożyła, że stworzyła niepowtarzalny klimat do tej historii, że od razu mi się spodobał. Mimo romantycznego wątku klimat tej historii był lekko duszny i mroczny, idealnie pasujący do niej.
Nie mogę nie wspomnieć również o tym, że to debiut autorki, takie debiuty, to mogą zdarzać się częściej, ponieważ był naprawdę dobry. Czekam z niecierpliwością, co jeszcze może nam pokazać autorka.
Nie myślcie, że uda wam się rozgryźć zagadkę w rekordowym tempie. Cała historia jest tak zagmatwana i mimo licznych wskazówek, ciężko było mi wyłapać antagonistę tej historii. Bardzo pomogły mi końcowe wyjaśnienia właśnie tej postaci, które wszystko ułożyły mi w głowie i pomogły wiele zrozumieć. Autorka dzięki temu wszystko dopięła piękną klamrą i zakończyła swoją debiutancką powieść w bardzo ciekawy sposób.
Bardzo dziękuję wydawnictwu Mięta za możliwość poznania tej historii, która na długo pozostanie w mojej pamięci.