Kordula:
Oprócz much na tarasie otaczały nas osy. Do kawy zawsze było ciasto, najczęściej z truskawkami, galaretką i bitą śmietaną. Słodka przekąska przyciągała owady. Patrzyłam na Kordulę przeżuwającą ciasto. Osa usiadła jej na ustach i miałam wrażenie, że częstuje się resztkami ciasta, które przykleiły się starszej pani do dolnej wargi. Chciałam ją odgonić, bojąc się, że ukąsi podopieczną. Staruszka rzekła, że jej to nie przeszkadza. Spokojnie dalej jadła ciasto.
...
Wybierając się do miasta, podopieczna Kordula zawsze szła ze mną pod rękę. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Dla mnie była to sprawna seniorka. Z czasem wręcz zapomniałam, że ma problemy ze wzrokiem. Bardzo szybko sobie o tym przypomniałam, gdy nagle coś szarpnęło moją rękę, kiedy szłam do biblioteki wypożyczyć audiobooki. Ujrzałam Kordulę leżącą na chodniku. Białe spodenki brudne na kolanach, jasna kurtka na łokciach. To nie było najgorsze. Podopieczna wpadła w panikę. Chciała jak najszybciej się podnieść. Nie mogąc wstać, rzucała się jak ryba wyrzucona z wody. W tej sytuacji wydawało mi się ważniejsze, by się upewnić, że nic sobie nie złamała. Dopiero potem pomogłam jej wstać. Na szczęście nic się jej nie stało. Otrzepałam ją z brudu na tyle, na ile było to możliwe, i poszłyśmy po audiobooki. Wtedy zrozumiałam, że jeśli ja widzę krawężnik, Kordula niekoniecznie. Trzeba ją ostrzec.