Zło nie manifestuje się od razu w pełni. Jest raczej jak kolejne klocki domina dokładane do konstrukcji.
Z jednym tyłkiem nie można jechać na dwóch koniach jednocześnie.
Mimo wszystkich "skarbów" i "kocham cię" Laura potrafiła być zimną suką.
To był koniec. Klika przestała istnieć, a jej najlepsza przyjaciółka przestała być jej najlepszą przyjaciółką. Nie miała już nikogo. I nic.
Jej rodzice mieszkali tysiące kilometrów stąd, zapewne w błogim przekonaniu, że ich córka przeżywa przygodę życia w Stanach. Niedługo ktoś zapuka do ich drzwi i przyniesie tragiczne wieści, a oni, pogrążeni w rozpaczy, będą chcieli się dowiedzieć, co spotkało ich dziecko.
Drgnęli, kiedy mężczyzna w czarnym garniturze, ze słuchawką w uchu i prezencją sztywniaka z kijem w tyłku charakterystyczną dla agentów federalnych, wsadził łysą głowę do sali. Rozejrzał się, skinął i zniknął.
Gdziekolwiek pójdziesz, przed sobą nie uciekniesz.
Całe życie jest księgą, która czeka na napisanie.
Wiedziała, co znaczy zły rodzic. Codziennie, a nawet kilka razy dziennie obiecywała swojemu dziecku, że wypełni najważniejsze obowiązki rodzica.
Demencja była niczym innym jak odwiedzaniem kolejnych szkieletów schowanych w rodzinnej szafie.
Zło nie manifestuje się od razu w pełni. Jest raczej jak kolejne klocki domina dokładane do konstrukcji.