Lubię słowo "komediant". Dla mnie brzmi dumnie, pod warunkiem, że określa aktorską profesję. Świat roi się, oczywiście, od amatorów, którzy bezwiednie uprawiają komedianctwo w innych branżach. Zwłaszcza w polityce widać ich najwięcej.
Zachęcił mnie do wnętrza
dom, w którym nikt nie mieszka.
Ciszę oparł o ściany
odprawiając samotną niedzielę.
Mam na szyi korale.
Każdy dniem jest radości
utrwalonym przez dotyk
niespodzianych zdarzeń.
Nie rozpoznać mi tego lasu,
nie szukać znaku na niebie.
Niebo i las ściegami salw
na śmierć zaszyto.
Kolor dnia jest z nieba i liści
więc go nie ma w pudełku z kredkami.
Zanim ogród wyruszy do cienia
muszę oczy zmienić na słowa.
Migotały sny na białym płótnie.
Dwie godziny księżycowej łuski.
Była miłość na tęskną melodię,
był szczęśliwy powrót z wędrówki.
Bezsilna nasza mowa,
jej dźwięki nagle - ubogie.
Szukam wysiłkiem myśli,
szukam tego słowa
- ale znaleźć nie mogę.
Nie mogę.
Tak w ścianach lawin
wołam do Yeti
przytupując dla rozgrzewki
na śniegu
na wiecznym.
W zaplombowanych wagonach
jadą krajem imiona,
a dokąd tak jechać będą,
a czy kiedy wysiędą
nie pytajcie, nie powiem, nie wiem.
Cóż ja zrobiłam, nieszczęśliwa,
że bez kaloszy grzęznę w smole,
że ogień płaszczem mnie okrywa,
że hańbę nosić mam na czole
przez wieczność, której nie ubywa?
Co takiego zrobił Izaak,
proszę księdza katechety?
Może piłką wybił szybę u sąsiada?
Może rozdarł nowe spodnie,
gdy przechodził przez sztachety?
Kradł ołówki?
Płoszył kury?
Podpowiadał?
Lubię słowo "komediant". Dla mnie brzmi dumnie, pod warunkiem, że określa aktorską profesję. Świat roi się, oczywiście, od amatorów, którzy bezwiednie uprawiają komedianctwo w innych branżach. Zwłaszcza w polityce widać ich najwięcej.