Recenzja pochodzi z bloga: zatraceniwkartkach.blogspot.com
Czasami jest tak, że męski punkt widzenia na tego typu książki jest krytyczny. Czy tak samo było przy „Z popiołów”?
Przeszłość Sary to makabryczne wydarzenia, które odcisnęły piętno na jej poczuciu własnej wartości i zaufaniu do ludzi. Przeszłość nauczyła ją, że miłość idzie w parze z bólem i cierpieniem. Przeszłość nauczyła ją, że życie to gra pełna rozczarowań. Przeszłość to nic fajnego. Sara to poraniona dusza.
Przeszłość Michała to jedno wielkie nieszczęście. Chłopak wykorzystany przez byłą dziewczynę staje się poranioną duszą.
Do czego może doprowadzić spotkanie dwóch poranionych dusz?
Martyna Senator w swojej książce wykreowała dwójkę poranionych, młodych ludzi, którzy stracili zaufanie do miłości. Sara budowała wokół siebie mur, lecz bliskość Michała go stopniowo burzy. Akcja dzieje się na ulicach Krakowa, w którym widać, że autorka sobie upodobała przyznając miastu trochę chwały. Sara studiuje edytorstwo na jednej z uczelni i uzbrojona we wspomniany mur odgradza się od wszystkich nie dając nikomu szans. Zaufanie to dla niej obce słowo. Nawet przyjaciółka Kasia nie jest w stanie przeskoczyć tej bariery, którą Sara sama sobie założyła. Dziewczyna w pełni oddaje się studiom, muzyce i książkom. Michał natomiast jest barmanem. Studiuje mechanikę i budowę maszyn na tej samej uczelni co Sara. Pięknie rysuje i projektuje tatuaże. Jest opiekuńczy, szarmancki, pomocny itd. Prawdziwy chłopak ideał.
Pewnego dnia ich ścieżki się przecinają a to spotkanie zmienia trasę ich wędrówki przez życie tak, że spotykają się coraz częściej, z przypadku czy specjalnie.
Nie zaczytuje się na co dzień w podobnych książkach, dlatego dla mnie była to nowość. Sięgnąłem po tę książkę z zaufania do wydawnictwa i sympatii do Martyny Senator, która już w październiku oczarowała mnie swoją empatią i poczuciem humoru. Wiele fragmentów tej książki to czyste perełki, które trzeba zacytować. Zupełnie jakby Martyna Senator pisała tę książkę trzymając w ręku „1001 mało znanych złotych myśli”
„Czasami wcale nie potrzeba kilku lat, aby zobaczyć w oczach drugiego człowieka kawałek własnej duszy. Do tego wystarczy jedno spojrzenie”
Michał to chłopak idealny. Jak dla mnie aż za idealny. Być może niektórym się to podoba, że Martyna Senator wykreowała faceta 10/10, ale z mojego punktu widzenia ujmuje to wydarzeniom realności.
Podobnie jest z dialogami. Wszystko jest tak idealne w nich, że aż nierealne. Za dużo w nich sentencji, emocji i tej całej słodyczy. Za piękne, żeby mogło być prawdziwe.
Autorka według mnie skupiła się za bardzo na tym, żeby „uleczyć” bohaterów i przedstawiła wszystko z tej pięknej strony. Zapomniała dodać trochę niepowodzeń, dramaturgii albo czegoś takiego (np. gdyby Sara miała poważny wypadek czy coś…) i przez to wszystko jest za perfekcyjne.
Martyna Senator ma przyjemny styl pisania. Widać, że jej sposób pisania i sposób mówienia są do siebie bardzo podobne, co jednak przyciąga do przeczytania książki. Powiem wam, że nawet mi szkoda Sary przez to co ją spotkało w przeszłości. Z każdym rozdziałem jest się bardziej ciekawym losów bohaterów.
Oprócz Sary i Michała mamy też wiele różnych postaci drugoplanowych, które są tak skrajne, że w tej książce dostajemy bohaterów od A do Z.
„Z popiołów” to książka opowiadająca o dwójce młodych studentów, których przeszłość nie rozpieszczała. Rany w tej książce się otwierają, żeby na nowo zasklepić, tym razem jednak na zawsze. Martyna Senator pokazuje, że z przeszłością, teraźniejszością i przyszłością trzeba się godzić, nieważne co niesie. „Z popiołów” to książka mówiąca o sile przyjaźni, miłości i zaufania. Pokazuje, że do zapalenia wielkiego ognia miłości wystarczy mała iskierka.
Martyna Senator, ulubiona autorka nastolatków i młodych dorosłych, stworzyła powieść, o której będziecie pamiętać przez długie tygodnie....
Jane jest studentką prawa, którą z grona rówieśników wyróżnia nie tylko imponujący stan rodzinnej fortuny, ale również...