Szukacie książki, która w przystępny sposób przedstawi Ci informacje otaczającym nasz świeci? Wyjaśni Ci zrozumiale naturę wszechświata oraz jego początek? A może też chcesz się udać w podróż do świata kwantowego? Jeśli tak, to „Wszechświat w twojej dłoni” Christopha Galfarda jest w sam raz dla Ciebie.Jak już wspomniałam, w książce są przestawione sprawy związane bezpośrednio i pośrednio związane z kosmosem. Omawiane są Wielki Wybuch, czarne dziury, cząstki elementarne, prędkość światła, teoria strun, wszechświaty równoległe... i to wciąż nie wszystko! Autor starał się przedstawić wszystko w jak najprostszy i najbardziej zrozumiały sposób, a przy tym się nie wywyższał. Nie było to łatwe zadanie, bo przecież sama fizyka nie jest rzeczą łatwą. Jednak mogę Wam powiedzieć, że autor podołał zadaniu i stworzył lekturę przystępną dla przeciętnego czytelnika. Za to należą się brawa. Dodatkowy plus można też przyznać za to, że „Wszechświat w twojej dłoni” zaciekawia. Nie spodziewałam się takiego rodzaju książki. Tak samo jak nie spodziewałam się dostać w niej tak dużo humoru!Co jeszcze podobało mi się w tej książce? Bezpośrednie zwroty do czytelnika. W trakcie lektury co chwilę miałam wyobrażać sobie coś innego – wakacje na tropikalnej wyspie, brzydkie wazony od ciotki z Australii, podróże do świata kwantowego (czułam się jak Ant-Man!) czy wędrówkę po kosmosie. Pomogło to mi w lepszym zrozumieniu kilku omawianych spraw.Z głównych minusów to nie podobało mi się przerywanie przez autora ciekawych wątków kwestiami typu „tego dowiesz się później” czy „więcej o tym w innym rozdziale”. Z jednej strony zaciekawiało mnie to, chciałam czytać szybciej, chciałam się dowiedzieć. Ale przez takie przerywniki gubiłam też wątek, nie byłam już tak mocno skupiona na czytaniu. Po książkę sięgnęłam na ramach akcji CzytajPL. Ciekawym świata osobom polecam sięgnąć nawet po skończeniu akcji.