Kiedy sięgnęłam po tę książkę, zachwycona okładką pomyślałam, że czeka mnie miły czas z powieścią lekką, łatwą i przyjemną. I w pewnym sensie tak się stało, książka okazała się cudowną lekturą, przy której spędziłam czas z prawdziwą przyjemnością chociaż między uśmiechy często wkradały się również łzy wzruszenia, ponieważ autorka zadbała o to, aby czytając nikt nie odczuł znudzenia, a towarzyszące podczas czytania emocje raz wywołały na twarzy uśmiech a raz łzy.
Powolutku, małymi kroczkami autorka wprowadza czytelnika w jakąś tajemnicę. Nad tekstem fabuły wisi jakieś niedopowiedzenie budujące chęć poznania tego czegoś co łączy przeszłość bohaterów. Każdy z nich coś ukrywa, czy sielska atmosfera panująca w Anielinie pozwoli na odkrycie?
Muszę przyznać, że autorka świetnie potrafi manipulować zarówno emocjami czytelnika jak i samą fabułą. Kilkakrotnie mocno mnie zaskoczyła ,,odkrywając" kolejne karty opowieści.
Ostrzegam jednak, aby nikt nie zasiadał do czytania tej powieści z pustym żołądkiem, bo przez sporą część historii, unoszą się zapachy, siłą wyobraźni przeniesione z treści, które autorka zmyślnie wplata w opisy aromatycznie pachnących ciast czy smakowitej włoskiej pizzy. Przyznam szczerze, że kilka razy musiałam na chwilę odłożyć książkę i sięgnąć po jakąś przekąskę, bo ślinotok powstały podczas zagłębiania się w lekturę dosłownie mnie dekoncentrował.
Natomiast końcówka książki, wywołała we mnie taki potok łez, że długo po odłożeniu lektury nie byłam w stanie wymazać z pamięci ostatnich scen.
Rodzący się powoli romans jest taką wisienką na torcie i chociaż każdy z bohaterów wzbudzał we mnie ciepłe uczucia, to Tusię i Marcina dosłownie pokochałam. Zaraz oczywiście po cudownej małej Poli.
Małe przytulne miasteczko, w którym wszyscy się znają, wielu się przyjaźni i wspiera, a wśród nich mała dziewczynka, bardzo rezolutna sześciolatka, której nie można nie pokochać.
Powieść jest wielowątkowa, poznajemy w niej całkiem sporą część mieszkańców Anielina, ale autorka tak ich zaprezentowała, że nie czułam chaosu jaki często mi się zdarza przy zbyt dużej liczbie postaci występujących w jednej powieści.
Są książki, które się czyta i są takie, które się dosłownie pochłania. I ta właśnie należy do tych drugich.
Czytam sporo powieści i większość z nich kojarzy mi się z wiatrem, który zawieje i za chwilę go już nie ma. Ich fabuły często już po tygodniu wylatują z mojej pamięci. Ale są też książki, które pamiętam nawet po kilku latach od ich przeczytania i jestem pewna, że ta właśnie do takich należy, ponieważ losy młodej kobiety i małej dziewczynki nie wylecą tak szybko z mojej pamięci.
To piękna książka, pięknie napisana i pięknie wydana. Kilka razy złapałam się na tym, że czytając podświadomie gładziłam opuszkami palców grzbiet okładki ?
Tutaj dramat przeplata się z uczuciem miłości, ból emocjonalny przeplata się ze szczęściem, a mieszkańców Anielina po prostu nie można nie pokochać.
Przygotujcie się na to, że książka wciągnie Was jak magnes i na zmianę będziecie się śmiać i ocierać z policzków łzy. Jeśli chodzi o mnie, to nie mogłam się od niej oderwać i jestem więcej niż pewna, że wrócę do tej książki za jakiś czas.
Polecam ją całym sercem i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Podwójny nieboszczyk? Czemu nie? Komendą Powiatową w Oświęcimiu wstrząsa sensacyjna informacja o znalezieniu na cmentarzu parafialnym ,,podwójnego nieboszczyka"...
W życiu Marty i Poli wreszcie zagościł spokój. Marcin zadomowił się w Anielinie - pracuje w księgarni braci Pruskich, oświadcza się Marcie i planuje nowe...