Na początek roku sięgnęłam po Lekcje chemii Bonnie Garmus. Trochę sceptyczmie do niej podeszłam, bo jak wiecie raczej nie sięgam po obyczajówki, ale później zastanawiałam się dlaczego tak późno się na nią zdecydowałam! Bosze, co to jest za uczta! Chociaż sam temat nie jest łatwy, to książka napisana jest lekko i z humorem. Czasem w sarkastyczny sposób przedstawia ówczesny okres i panujący wówczas patrchiarat. Pomimo opisów chemicznych, laboratoryjnych, jest to napisane prosto i się to rozumie. (Na szczęście nie ma tego dużo ?) Elizabeth to silna kobieta, która w nieprzyjaznym, męskim świecie nauki walczy o siebie i swoje prawa. A w końcu jej życie toczy się zupełnie inaczej niż sobie zaplanowała...? Mamy tu też piękną historię miłosną. I nie jest to słodki, lukrowany romans z dramami, tylko prosta i poruszająca opowieść. I niestety bardzo smutna ?. Książka jest napisana w narracji trzecioosobowej, za czym nie przepadam, ale jest naprawdę fajnie poprowadzona, z różnych porspektyw. Mi najbardziej podobały się te fragmenty o 6:30 ? Rzadko się zdarza, że pies dostaje głos ? Już teraz podejrzewam, że książka zostanie najlepszą miesiąca i będzie mocnym kandydatem do książki roku. Daję mocne 9/10 i życzę sobie, aby wszystkie przeczytane w tym roku, były tak dobre ?