Moja relacja z Kingiem bywa skomplikowana. Od pełnego zachwytu ("Misery", "Dallas'63", "Pan Mercedes"), poprzez istną drogę przez mękę ("To", "Ręka mistrza") aż do książek przez które nie zdołałam przebrnąć ("Worek kości"). "Instytut" to solidna pozycja, choć bez jakiś fajerwerków. Jest to wciągająca historia, którą się zaskakująco szybko czyta, mimo obszernych gabarytów. Cały czas miałam jednak wrażenie, że gdzieś już to było, a King pisze coraz bardziej podobne książki do siebie. Niemniej jednak to całkiem dobra książka, choć miejscami przegadana, no i trochę za mało w niej straszyło, a ja lubię horrory.
Zawsze warto sięgać po Stephena Kinga, również po "Instytut". Nie stanie się on moją ulubioną książką autora, ale oceniam tę pozycję zdecydowanie pozytywnie.
Na jałowej, spieczonej ziemi, przypominającej planetę po apokaliptycznej zagładzie czy jeden ze światów równoległych, istniejących obok naszego...
22 listopada 1963 roku w Dallas padły trzy strzały, które zabiły prezydenta Kennedy'ego i zmieniły świat. A gdyby tak można było temu zapobiec? Gdyby można...
Wielkie wydarzenia poruszają się na małych zawiasach
Więcej