Z każdym miastem, miasteczkiem czy wsią związana jest jakaś legenda. Może to być podanie, które znają tylko nieliczni i które zachowało się tylko wśród rodzinnych wspomnień. Może to być też opowieść, która z biegiem lat zyskała na popularności – jak choćby legenda o Smoku Wawelskim zamieszkującym gród króla Kraka czy osadzona na ziemiach wielkopolskich opowieść o królu Popielu. Może nieco mniej znana, ale równie pasjonująca, co te popularne opowieści, jest legenda związana z Łodzią. I właśnie to podanie stanowi fundament, na którym Grażyna Bąkiewicz osadziła kierowaną do młodych czytelników książkę Złoty dukat. Opowieści dzieci fabrykanta.
Dawno, dawno temu, jak głosi legenda, dwa diabły – Rokita i Boruta – przebywając w Łodzi, odwiedziły karczmę. Za gościnę zapłaciły złotym dukatem. Pieniądz spowodować miał podobno pożar budynku i przyczynić się do późniejszych nieszczęść. Zaniepokojeni mieszkańcy postanowili pozbyć się pechowej monety i wrzucili ją do Jasienia. To jednak nie koniec historii. Moneta, nawet zatopiona w rzece, miała podobno moc niszczenia wszystkiego, co powstawało w pobliżu…
A w pobliżu rzekomej kryjówki monety znajdowały się tereny należące do Ludwika Ferdynanda Geyera, wielkiego fabrykanta, przedsiębiorcy, bogacza, „króla” ówczesnej Łodzi. O legendzie dowiadują się jego dzieci – pokaźna gromadka, w skład której wchodzi sześciu chłopców w wieku od dwóch do jedenastu lat i jedna dziewczynka, dziesięcioletnia Amalia. Rodzeństwo postanawia znaleźć przeklęty dukat i pozbyć się go. Nie mogą w końcu dopuścić, by na ich rodzinę spadło jakieś nieszczęście i niebezpieczeństwo.
Złoty dukat to nie tylko opowieść oparta na legendzie i wynikłych z tego przygodach. To przede wszystkim historia oparta na losach prawdziwych, żyjących w połowie XIX wieku ludzi. To fascynująca podróż w przeszłość, do czasów rewolucji przemysłowej. Do czasów, gdy tkacze w swoich małych, ręcznych manufakturach ze strachem spoglądali na wielkie, zmechanizowane budynki fabryk, których sercami były maszyny parowe. To opowieść o wielkich marzeniach, o pragnieniu nie tyle bezrefleksyjnego bogacenia się, ale zarabiania pieniędzy poprzez wprowadzanie zaskakujących innowacji, inwestowaniu w nowe przedsięwzięcia, ryzykowaniu i patrzeniu w przyszłość z wiarą i nadzieją, a nie ze strachem.
Opowieść Grażyny Bąkiewicz zabiera czytelnika do 1851 roku. O takiej Łodzi większość czytelników pewnie nie słyszała. Wraz z małymi bohaterami opowieści wędrujemy traktem Piotrkowskim, zaglądamy na jeden z kilku rynków, spoglądamy w kierunku kramów czy na wystawy sklepów. Widzimy dymy unoszące się z fabryki, w której pracownicy Ludwika Ferdynanda z bawełny przędli porządne tkaniny. Spacerujemy też wzdłuż rzeki, która mieniła się wszystkimi kolorami, ale też nie zachęcała do zabawy przez unoszące się nad nią opary i zapachy farb, rozpuszczalników i utrwalaczy.
Złoty dukat to opowieść o mocnej więzi siostrzano-braterskiej jaka łączyła rodzeństwo Geyerów. Siódemka maluchów pragnęła poznawać świat wszystkimi zmysłami, a że dzieci te były bardzo pomysłowe, zaradne i inteligentne, każdy wypad kończył się fascynującą przygodą. Dzieci wspierały się nawzajem, pomagały sobie, dzieliły się wszystkim, starsze opiekowały się młodszymi.
Książka Grażyny Bąkiewicz kierowana jest do starszych przedszkolaków (zerówka) i uczniów pierwszych klas szkoły podstawowej. Intrygujący motyw związany ze złotym dukatem rozpali wyobraźnię małych odbiorców, a liczne przygody młodych bohaterów pozwolą miło spędzić czas przy lekturze. I przyniosą też sporo nauki – chociażby o tym, jak ważna jest i co może dać solidna, uczciwa i rzetelna nauka i praca oraz jak ponadczasową wartością są dobre relacje z rodziną.
Zwiewna jak motyl Ella jest mistrzynią iluzji. Na festiwalu street artu nie ma sobie równych. Niestety ktoś próbuje wyeliminować ją z konkursu...
Centrum rozrywkowo-handlowe Manufaktura jest dziś znane w całej Polsce. Kiedyś było ogromnym imperium Izraela Poznańskiego - łódzkiego króla bawełny. Monumentalny...