„Nie cierpię tego, czego nas uczą. Nie wierzę w to, w co oni wierzą. […] nie chcę z nimi żyć, nie chcę nawet, by dawali mi jeść. Dlatego tu jestem. Bo tu mogę naruszyć ich reguły”. Bohaterowie „Zbuntowanych” tworzą swoją własną hierarchię wartości, świadomie odrzucając prawa rządzące światem dorosłych. Są już po egzaminie dojrzałości, a za kilka tygodni trafią na front (trwa bowiem pierwsza wojna światowa) – nie mają więc nic do stracenia, przeciwstawiają się schematom, a ich bunt – ostatnie, co daje choćby złudzenie wolności – ma spowolnić proces dojrzewania. Przyjaciele zachowują się jak mali chłopcy, ich celem jest robienie wyłącznie rzeczy pozbawionych sensu i logiki. Kolejne wyzwania, jakie rzucają sobie członkowie bandy, podporządkowane zostały jednej jedynej zasadzie: nie wolno robić nic dla własnych korzyści. Wyrwanie się z codziennego kieratu zapewnia bohaterom rozrywkę i dreszcz emocji, a pomysły przypominają sztubackie żarty z powieści dla młodzieży – jednak Sandor Marai nadaje im o wiele głębszy sens. Banda kradnie (a skradzione przedmioty magazynuje w specjalnie wynajętych pokojach), za podbierane rodzicom pieniądze szyje sobie ubrania, które nie nadają się do noszenia; próbuje żyć beztrosko i nieodpowiedzialnie. To jedyny ratunek przed lękiem – tylko w ten sposób bohaterowie mogą chociaż na krótko zapomnieć o tragedii wojny, tylko tak potrafią wyrażać swój wewnętrzny bunt.
Bohaterowie tej książki tworzą własny, zamknięty świat, akceptują tylko te prawa, które sami na własny użytek wymyślają, a mimo to ich rzeczywistość okazuje się zaskakująco spójna. Zabawa będzie tu traktowana śmiertelnie poważnie, dopóki ktoś ze znienawidzonego świata dorosłych nie odwróci biegu wydarzeń. Sandor Marai popisuje się brawurowym paradoksem: postacie wykreowane przez niego buntują się wobec dorosłej „normalności”, a jednocześnie żaden z reprezentantów dojrzałych obywateli Kassy nie może legitymować się zdrowym rozsądkiem. Ojcowie chłopców przebywają na froncie – ich nieobecność rodzi frustracje, gniew i niepokój. Matki – kobiety słabego zdrowia – nie potrafią nadać egzystencji właściwego rytmu. Pomylony szewc popisuje się kwiecistymi monologami (udał się autorowi pastisz języka Biblii), właściciel lombardu – postać groteskowa – stanowi poważne zagrożenie, a aktor, od początku najbardziej pasujący do towarzystwa z Cudacznej, gra w swoją własną grę.
Zbuntowani uciekają tak naprawdę od nienormalności, w enklawę absurdu. Ten kontrast między dwoma dziwnymi rodzajami zachowań został w powieści bardzo ładnie naszkicowany. Sandor Marai gra w swojej książce konwencjami. Wykorzystuje różne style i sposoby mówienia (co pozwala mu na indywidualizowanie bohaterów), ale niesłabnącą aktualność jego powieści widać również na płaszczyźnie tematów. Kanwą historii staje się tu konstrukcja mieszczańskiego świata, elementami fabuły konflikt na linii dzieci-rodzice czy szkoła-dorosłość, problem z akceptacją zastanej rzeczywistości, a także – co charakterystyczne zwłaszcza w literaturze dla młodzieży – kwestia przyjaźni wpisanej w adolescencję (a tym i płciowych fascynacji).
„Zbuntowanych” można równie dobrze interpretować Freudem jak i Huizingą czy Bachtinem. Powieść aż kipi od ukrywanych znaczeń i symboli – zresztą płaszczyzna symboliczna i warstwa „zabawy” to składniki, których w lekturze nie da się przeoczyć. Skondensowana do granic możliwości historia zachwyca swoją głębią i wielobarwnością, a jej otwarta forma zapewnia przyjemność lektury.
„Zbuntowani” to powieść włączona do sześciotomowego cyklu „Dzieło Garrenów”, ale czytana osobno wybrzmiewa jako jedna z najciekawszych pozycji w dorobku węgierskiego autora. Odpowiednie tempo nadają fabule zmiany rytmu opowiadania, achronologizacja wydarzeń i rozbicie planów na prywatne historie poszczególnych członków bandy. Sandor Marai spieszy się z prezentowaniem akcji (czas powieściowy trwa niewiele ponad dobę, retardacje obejmują pół roku), a jednocześnie nie rezygnuje z urokliwych opisów i rozbudowanych refleksji, które obok aforystycznych niemal sformułowań przynoszą uniwersalne spostrzeżenia na temat kondycji człowieka. Pisarz potrafi z pozornie nieatrakcyjnych miejsc wydobyć ich magiczną, urzekającą atmosferę. Wiele razy w „Zbuntowanych” udaje mu się oczarować odbiorców słowem, bez względu na prezentowane właśnie, czasem odpychające, pejzaże. To książka piękna – bez dwóch zdań.
Izabela Mikrut
Powstała w 1928 roku powieść Pierwsza miłość ma formę pamiętnika, pisanego z pedanterią przez nauczyciela łaciny w prowincjonalnym gimnazjum, w monarchii...
Pod koniec dziewiętnastego wieku w Brazylii, na dzikich pustkowiach, żyjący w skrajnej nędzy biedacy zebrali się pod przywództwem charyzmatycznego proroka...