Co jakiś czas warto zajrzeć do Afryki. Spojrzeć, co się tam zmieniło, jak teraz żyją ludzie, czego dokonali. Przy tej okazji "liznąć" odrobinę historii, poznać przyczyny, zrozumieć motywy dzisiejszych mieszkańców Afryki, prześledzić relacje z podróży po różnych krajach Czarnego Lądu. Kiedyś okazją po temu były głównie reportaże Kapuścińskiego, dziś również nowe zapiski młodszych już autorów.
Dariusz Rosiak zagląda na chwilę do wielu krajów, poznaje ludzi, historię, zwyczaje. We wszystkich miejscach, do których trafia, odnajduje echa kolonializmu, o którym sami Afrykańczycy woleliby już zapomnieć. Widać ślady dawnej historii, dominacji najeźdźców, rasizmu, apartheidu, degradacji kultury, niewolnictwa, chociaż to ostatnie nie jest domeną tylko białych. Jednak to kraje europejskich kolonizatorów uważane są wciąż za przyczynę współczesnej biedy: Zawsze za nędzę Afryki odpowiada Zachód. Tak samo zresztą jak za marzenia Afrykanów o lepszym życiu. U nas notorycznie myli się przyczyny ze skutkami. Godzinami potrafimy debatować na temat tragicznych konsekwencji kolonializmu. Uwielbiamy grę w szukanie winnych naszego niedorozwoju w każdej dziedzinie. I nie rozumiemy, że w ten sposób oddajemy własny los w cudze ręce. A przecież tylko my sami, biorąc odpowiedzialność za siebie, możemy zmienić życie w tym kraju. Rosiak interesująco przedstawia koloryt lokalny poszczególnych krajów, pokrótce opisując zwyczaje żywieniowe, sposoby gospodarowania dobrami, radzenie sobie z biedą, typowy brak zapobiegliwości i życie z dnia na dzień, charakterystyczne dla przedstawicieli wielu afrykańskich narodów. To nie brak jedzenia, surowców, ludzi i ich inteligencji jest powodem biedy w Afryce. Brakuje chęci złożenia bogactwa w sensowną całość - pisze. Preferencje rządzące wyborem małżonka, zawiłości etiopskiego kalendarza, pomoc humanitarną, której zaledwie ułamek trafia do potrzebujących, ciągle widoczne skutki ludobójstwa w Rwandzie, handlowe podejście Chińczyków do Afryki jako całości: wyciągnąć, ile się da i nie przejmować się polityką - Dariusz Rosiak znajduje na kartach swej książki miejsce na dotknięcie wszystkich tych problemów. Kraje Afryki subsaharyjskiej próbują budować demokrację na wzór europejski, ale za dużo jest tu naleciałości plemiennych, by mogło się to odbywać bezkrwawo - stąd co i rusz wybuchające konflikty, rzezie, ludobójstwa. Nie wychodzi też tak do końca krzewienie chrześcijaństwa - obecne są w afrykańskim kościele elementy kultów lokalnych, chociaż to akurat nie powinno dziwić przedstawicieli kościołów, które same u zarania historii adaptowały wcześniejsze obrzędy religijne do potrzeb własnej wiary. Spadkiem po kolonizatorach są przeważnie podziały międzyplemienne, spowodowane faworyzowaniem jednego plemienia. Zdarzają się jednak wyjątki - Portugalczycy w Angoli nie tylko nie faworyzowali nikogo, ale nawet mieszali się z rdzennymi mieszkańcami, czego wynikiem są Mulaci różnych odcieni. Rzecz w tym, że taka polityka nie przeszkodziła miejscowym w prowadzeniu wojny domowej przez prawie 30 lat.
Afryka jest kontynentem, na którym ciągle kształtuje się układ polityczny. Od kilkudziesięciu lat w wolnych od kolonializmu krajach afrykańskich toczą się wojny na tle rasowym, religijnym, plemiennym. W konfliktach zbrojnych, małych i dużych wojnach, straciło życie wiele milionów ludzi, a kilka kolejnych zostało pozbawionych dachu nad głową. Nie widać końca wrzeniu, dyktaturom, szowinizmowi plemiennemu. Wiele też można dowiedzieć się o niewolnictwie, do końca XVIII wieku akceptowanym jako normalny system pozyskiwania dóbr. Niewolnictwa bronił Arystoteles, występuje ono jako norma w cywilizacjach opisywanych w Biblii i Koranie. Niewolnictwo dawało zyski i stanowiło jeden z filarów porządku społecznego.
Wszystko to uświadamia bądź przypomina w swej książce Dariusz Rosiak. Także dlatego warto po nią sięgnąć.
(Ocena: 4,5/6)
„Tysiące wschodnich chrześcijan ginie dziś z rąk islamskich fanatyków, setki tysięcy uciekają z miejsc, w których mieszkali przez stulecia. Są zastraszani...
Do czego Brytyjczykom służy dom? Dlaczego gdy jeden Anglik otwiera usta, drugi już nim pogardza albo go nienawidzi? Czy brexit jest przejawem racjonalności...