Moje pierwsze zetknięcie się prozą Thomasa Bernharda miało miejsce w czasie, gdy poszukiwałam w literaturze, nie tylko polskiej, motywu ojca zdeprawowanego, złego demiurga (częstokroć nieobecnego) pastwiącego się nad swym pierworodnym. I właśnie u tego pisarza odnalazłam prawdziwą kopalnię motywiki, któraby wokół tego oscylowała. W pochodzącej z wczesnych lat kariery artystycznej pisarza powieści „Zaburzenie”, o dziwo postać „pater familias” różni się od innych jego wizerunków, charakterystycznych dla tej twórczości. Zamiast przykrego wspomnienia ojca, który porzucił rodzinę i szacuje wartość swego dziecka marnymi alimentami, znanego nam z „Chłodu” czy też „Sutereny”, obraz rodziciela w omawianej powieści zostaje stonowany.
Głównym bohaterem jest młody człowiek, student uczelni górniczo-hutniczej, który towarzyszy swemu ojcu – lekarzowi w jego wyprawach do pacjentów okolicznych miejscowości. Eskapady te urastają do rangi symbolicznej peregrynacji przez gąszcz ludzkich nieprawości, demoralizacji, patologii, okrucieństw i umysłowych odchyleń. Ojciec pokazuje synowi obrazy cierpienia, rodzące skarlenie osobowościowe osamotnienie człowieka, szaleństwo. W galerii przeglądających się w krzywym zwierciadle swej duszy napotykamy, m.in. mordercę Grӧßla (co prawda przywoływanego jedynie w wypowiedziach innych bohaterów), umierającą staruszkę Ebenhӧh, przemysłowca z Hauenstein, całkowicie odizolowanego od świata, żyjącego na pustkowiu, w leśniczówce, w związku kazirodczym ze swoją siostrą, schorowane małżeństwo młynarzy i ich synów przeprowadzających rzeż ptaków na podwórzu, obłąkanego księcia Saurau, którego monolog wypełnia drugą część powieści.
Piękno i wielkość prozy autora „Korekty” leży również po stronie jej formy. Typową dla Bernharda narrację, rzadko występującą zaś u innych twórców, cechuje całkowite wyzbycie się mowy niezależnej. W powieści nie pojawia się ani jeden dialog występujący autonomicznie, poza linearnym zapisem sformułowań pochodzących z ust narratora. Utrzymana w ten sposób narracyjna ciągłość niejako osacza wypowiedzi bohaterów, wywołując wrażenie wtórności zapisu. Fabularne hic et nunc wtłoczone w taki a nie inny konstrukt wypowiedzeniowy traci na bezpośredniości, dając złudzenie nie relacji, lecz odzyskiwania danych z pamięci, po czasie.
Forma i rodzaj wynaturzeń opisanych w powieści zdaje się charakteryzować relacje interpersonalne, jakie zrodził wiek XX i XXI. U Bernharda wszystko, począwszy od najmniejszej komórki społecznej, jest skażone, zainfekowane złem. Theodor Adorno konstatował niegdyś, że po doświadczeniach obozów koncentracyjnych, nie ma w świecie miejsca na sztukę, poezję w jej dawnym kształcie. U autora „Mrozu” jest podobnie. Obsesyjnie powracający motyw rozpadu jest bolesną świadomością tego, co współczesność utraciła - integrującą moralność. Mroczny świat twórcy „Chodzenia” zrodzony został z wszystkiego, co w człowieku najgorsze. Nie sposób przejść obok niego obojętnie, gdyż niebezpiecznie, wręcz depresyjnie pochłania, serwując odbiorcy niepowtarzalne studium psychologiczne człowieka ponowoczesności.
Już od debiutanckiej powieści "Mróz" krytyka nie szczędziła Thomasowi Bernhardowi (1931-1989) tak nagan, jak i pochwał, a jurorzy literackich nagród upierali...
Tytułowe Tak (1978) jest ostatnim słowem znakomitego opowiadania Thomasa Bernharda, a zarazem odpowiedzią udzieloną narratorowi przez przyjaciółkę, Persjankę...