Wyobraźcie sobie sytuację, w której podczas wybuchu pandemii przebywacie w miejscu odosobnionym, bez dostępu do wiadomości i telefonu. Wychodzicie do świata, a tam… szaleństwo! Właśnie w takiej sytuacji znajduje się bohater powieści Moniki Koszewskiej W świecie absurdu. Jest zabawnie, nieco strasznie, ale też zaskakująco… prawdziwie. W końcu nasza rzeczywistość jest bardzo zwariowana.
Monika Koszewska sięga po komedię. Lekką ręką kreśli zaskakującą karykaturę naszych doświadczeń, bo przecież wspomnienia z pandemii wciąż pozostają żywe. Autorka potrafi zaatakować śmiechem na różnych frontach. Dowcipne i sarkastyczne dialogi i komizm sytuacyjny napędzają tę machinę. Filip ledwo wyszedł z wakacji w zakonie (jak doradził mu terapeuta), by od razu trafić w sam środek nowej Polski. Polski, w której nie ma ludzi na ulicach i podobno panuje jakiś wirus. Zmora.
Biedny bohater jest tak zagubiony, że najpierw trafia do aresztu, a później do szpitala. I to nie z powodu covidu. Chodzi o Wojewódzki Szpital Psychiatryczny. Nikt nie może zrozumieć, że Filip nie ma pojęcia o pandemii, a jego dziwne zachowanie to po prostu element osobowości.
Całe szczęście, w domu czeka ukochana żona, Basia. Cóż z tego, że choć bohaterowi udaje się wrócić, to jednak sytuacja się nie zmienia? Pandemia trwa. A w pandemii… trupów nie brakuje. Filipowi udaje się nawet jednego znaleźć, pod śmietnikiem.
Dosyć jednak o fabule. Lepiej nie zdradzać wiele, by nie ominęła Was frajda. Podpowiem jednak, że szokujących i zabawnych wydarzeń nie brakuje, a Filipa czekają naprawdę ciężkie miesiące.
Humor Koszewskiej jest cięty, ale też dosyć uniwersalny. Nikt nie poczuje się urażony, za to każdy znajdzie w tej opowieści trochę siebie. Bo przecież absurdalne sytuacje i nieporozumienia zdarzają się każdemu. Mogą napędzić strachu, byle dobrze się kończyły. Istnieją też ludzie, którzy mają szczególny dar do przyciągania różnych przygód. I kłopotów. Baśkę i Filipa można do nich zaliczyć. Tych dwoje zawsze ma wesoło…
Dodam, że relacja Basi i Filipa jest wyjątkowa. Podobają mi się jako małżeństwo. Bije od nich miłość. Od razu zdobywają sympatię. To sprawia, że tę książkę można określić mianem comfort book. Choć rzeczywistość jest pokręcona jak u Barei, to jednak robi się cieplej na sercu. Co chwilę człowiek wybucha szczerym śmiechem, ale czasem może się nawet wzruszyć. W świecie absurdu to powieść pełna niespodzianek i zwrotów akcji, ale też taka, w której szybko zagrzewa się miejsce. Miło będzie wracać do niektórych, szczególnie dowcipnych fragmentów.
Myślę, że podrasowana pandemia w wykonaniu Koszewskiej pozwoli spojrzeć na ten okropny rozdział z humorem i dystansem. A może to wszystko był tylko zły sen? Sami się przekonajcie!
Monika Koszewska, autorka powieści współczesnych, osadzonych w realiach korporacyjnych, tym razem poszukała inspiracji na kartach historii. W najnowszej...
Akcja powieści rozpoczyna się w samolocie, którym główna bohaterka, trzydziestoletnia atrakcyjna singielka, wraca z Kijowa. Właśnie rozstała się ze swoim...