Koci cud
Bernard Shaw pisał: Człowieka dopiero wtedy można uznać za cywilizowanego, kiedy rozumie kota. Instrukcja obsługi kota jest ponoć prosta – dawać jeść, sprzątać po nim oraz nie przeszkadzać w życiu. Oczywiście - w jego życiu, bowiem kot ma je bardzo urozmaicone i wszelka ingerencja z zewnątrz nie jest pożądana. To mruczący przyjaciel decyduje, kiedy i czy pozwala nam się łaskawie pogłaskać, zaś ułożenie się w naszych nogach to przywilej, którego mogą dostąpić tylko nieliczni. Jeśli myślicie, że kotu można zabronić czegokolwiek, to jesteście w błędzie. Jeśli myślicie, że można mu coś nakazać – również się mylicie. Kotu można zaledwie dotrzymywać towarzystwa i bezwarunkowo go kochać…
Autorka książki Szczęście jest kotką, opublikowanej nakładem wydawnictwa BIS, wie o tym doskonale. Eva Berberich nie stworzyła bowiem powiastki o człowieku i kocie, ale o kocie i człowieku. I to o kocie nie byle jakim, bo o ponętnej rudej kotce, zwanej w porywach gniewu „kocim niechlujem”. Historia Gałganki zauroczy każdego miłośnika mruczących futrzaków, a także tych wszystkich czytelników, którzy do tej pory deklarowali wierność psom. I choć narracja nie wypada zbyt przekonująco (historię poznajemy zarówno z punktu widzenia kota, jak i rozmawiającego z nim człowieka), to jednak książka ma w sobie czar i urok oraz ciepło kociego futerka.
Bohaterkę powieści spotykamy w niezwykle trudnym dla niej momencie – zmarł jej kocur Feluś, a nikt w otoczeniu nie może zrozumieć sensu żałoby po udomowionym futrzaku. Tymczasem ona nie może pogodzić się z jego odejściem, bowiem straciła nie zwierzę, a prawdziwego przyjaciela i towarzysza zmagań z codziennym życiem. Kiedy zatem w skrzynce znajduje list od proboszcza z małej miejscowości nieopodal jej miasteczka, zawierający prośbę by zajęła się nim [stworzeniem bożym] z chrześcijańską miłością bliźniego, wie, że to przeznaczenie zesłało jej rudaskę. Młoda kocia dama dostarczona przez proboszcza jest wnuczką Felusia, a przy tym prawdziwie wyniosłą panienką. Przyzwoity kot z zasady ignoruje wszystko, co choćby w najmniejszym stopniu przypominało polecenie – pisze Berberich i w tym kontekście Gałganka jest wielce przyzwoitą kotką. Robi bowiem, co chce i kiedy chce, a na dodatek jawnie bojkotuje Konrada, partnera bohaterki.
Zadziorny charakterek kotki ujawnia się nawet w trakcie nadawania jej imienia. Ludzie – jak dowodzi futrzasta bohaterka książki – ciągle stroją nas w swoje imiona. Ale one nie pasują. Śmierdzą człowiekiem. Niech lepiej zachowają je dla siebie. Zamiast Kasią, Marysią czy Marcysią, kotka zostaje zatem mianowana Gałganką, na które to imię ostatecznie wyraża zgodę.
Pole do dyskusji pomiędzy kotką a jej współlokatorką (bo chyba nikt nie sądzi, że jest odwrotnie) otwiera fakt, iż bohaterka doskonale rozumie koci język. W przeciwieństwie do Konrada zresztą, który nie dość że Gałgance przeszkadza, brzydko pachnie, to jeszcze zupełnie nie zna jej zwyczajów i nie wie, gdzie jest jego miejsce. Naiwnie sądzi, że ma cokolwiek do powiedzenia w domu, gdzie jest kot.
Kotka i kobieta toczą długie dysputy o życiu, kulturze i paradoksach zachowania człowieka, zaś mrucząca dama okazuje się prawdziwą bajarką. Gałganka nie tylko opowiada swoją wersję stworzenia świata (bohaterka powstała z kociego ogona i dlatego jest w stanie zrozumieć kocią mowę), Nowych Muzykantów z Bremy, nawiązując do baśni braci Grimm, ale i niezwykle plastycznie wyraża swoje politowanie wobec człowieka.
Szczęście jest kotką Evy Berberich nie jest może książką wyjątkową, ale niesie potężny ładunek emocjonalny i ukojenie. Ta lekka powiastka o przepięknej, przyciągającej wzrok okładce, kryje również drugie dno – bodziec do zastanowienia się nad swoim zachowaniem, nie tylko jeśli chodzi o władczy stosunek do zwierząt, ale również do siebie i otaczającego nas świata. Czy człowiek, może poza mnichami w taoistycznym klasztorze, potrafiłby siedzieć nocą w kręgu i po prostu patrzeć przed siebie? Zapewne w myślach dokonywałby bilansu dnia poprzedniego, rozmyślał o czekających go zadaniach i planował dzień kolejny, nie potrafiąc się cieszyć ani towarzystwem, w jakim się znalazł, ani otaczającym go światem. Może zatem pora zacząć obserwować zachowanie zwierząt i brać z nich przykład?