Wieczory są coraz dłuższe. Pomarańczowe słońce coraz wcześniej zachodzi za horyzont… Jedyną słuszną alternatywą dla późnojesiennych spacerów jest lektura, idąca w parze z kubkiem gorącej herbaty. Chwila zastanowienia i pytanie: "Jaką lekturę wybrać?" Wybór nie jest łatwy, bo półki wprost uginają się od książek. Wzrok szczególnie przykuwa jedno nazwisko – Janusz Koryl. Nazwisko znane pewnie części czytelników za sprawą książki Zegary idą do nieba. Koryl to jednak również poeta, prozaik i autor reportaży, który na swoim koncie ma bardzo pokaźny dorobek literacki. Sny to ostatnia powieść pisarza…
Akcja książki rozgrywa się w Dynowie – małym miasteczku, usytuowanym na Podkarpaciu, gdzie dochodzi do serii nieszczęśliwych wypadków. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że każde wydarzenie ukazuje się jako koszmar senny miejscowemu proboszczowi, który opisuje wszystko, nie pomijając najdrobniejszych szczegółów. W chwili, gdy w miasteczku dochodzi do zabójstwa młodej kobiety, skrywana dotąd przez proboszcza tajemnica wychodzi na światło dzienne, a policja rozpoczyna wyścig z czasem.
Trzeba przyznać, że nie można wybrać ciekawszej lektury na jeden wieczór… Sny pochłania się po prostu w kilka godzin. A wszystko dzięki temu, że autor bez zbędnych ceregieli "wrzuca" czytelnika w nieco mroczny świat swojej powieści. Nie ma dłużyzn i zbędnych opisów – zamiast tego mamy akcję i maksimum emocji. Powieść pokazuje, że mamy do czynienia z autorem w pełni świadomym tego, o czym i w jaki sposób pisze. Z pewnością nie będzie przesadą stwierdzenie, że jego książka przypomina film grozy. Żeby nie szukać za daleko, przywołam tytuł Oszukać przeznaczenie, w którym bohaterowie próbują uniknąć śmierci przepowiadanej im przez głównego bohatera, mającego różnego rodzaju wizje… Trzeba przyznać, że Janusz Koryl poradził sobie bardzo dobrze, wplatając nieco surrealistyczny wątek w polskie realia. A to jest wielkim plusem jego ogromnie sugestywnej powieści.
Muszę przyznać, że Sny rozbudziły mój apetyt na wcześniejsze książki Koryla. Póki co, cierpliwie poczekam na powieść Ceremonia, która już niebawem ukaże się nakładem wydawnictwa Dreams.
Ballada o zegarze z ratuszowej wieży to niepozbawiony ironii, wielobarwny portret społeczności małego miasteczka, przygotowującego się do wielkiego wydarzenia...
Od trzech lat w naszej wsi krzyżuje się ludzi. […] Co roku w Wielki Piątek ginie w ten sposób jeden młody mężczyzna. Te zdania z anonimowego listu...