Ballada o zegarze z ratuszowej wieży to niepozbawiony ironii, wielobarwny portret społeczności małego miasteczka, przygotowującego się do wielkiego wydarzenia – wizyty Prezydenta RP. Wszyscy mają nadzieję, że pobyt w miasteczku tak zacnego gościa będzie przełomem, który wepchnie życie mieszkańców na nowe tory i pozwoli im spojrzeć na wszystko inaczej...
Wydawnictwo: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Data wydania: 2020-09-01
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 120
Język oryginału: polski
Tragikomiczna opowieść o wszystkich odcieniach polskiej duszy W Leszczynach, maleńkiej wiosce niedaleko polsko-ukraińskiej granicy, życie płynie...
Śmierć nosorożca to pełna tajemnic i magii opowieść o tym, co w ludzkim życiu jest ważne, a co tylko takim się wydaje. Tu wszystko staje się możliwe: samobójcza...
Przeczytane:2020-10-05, Ocena: 5, Przeczytałam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2020, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2020 roku, 12 książek 2020, 26 książek 2020, 52 książki 2020,
Z ostrożnym dystansem podchodziłam do tej książki. Nie dość, że nie znałam wcześniejszej twórczości Janusza Koryla, to również z pewnym sceptycyzmem i dystansem traktuję wszelkie ballady. Ale czasami trzeba przełamywać stereotypy i próbować czegoś nowego, odkrywczego, a na pewno innego. I w taki oto sposób skusiłam się na lekturę Ballady o zegarze z ratuszowej wieży. I muszę przyznać szczerze, że jestem niesamowicie zaskoczona. Oczywiście pozytywnie.
Mieszkańcy małej miejscowości dowiadują się, że wkrótce zawita do nich Prezydent RP, który ponadto jest znajomym z ław szkolnym burmistrza miasta Walickiego. W urzędzie obraduje sztab kryzysowy, który ma zadbać o to, aby wszystko w miasteczku zostało należycie przygotowane na przyjazd wielkiej osobistości. Prace idą pełną parą, malowanie, łatanie dziur w drogach, sprzątanie parku, wymiana okien. Nawet znaleziono rozwiązanie, jak uaktywnić nie działający od lat zegar na wieży ratuszowej, który zawsze wskazuje godzinę ósmą dwadzieścia. Nie zdradzę wam jak go uruchomiono, ale przyznam, że pomysłowości ludziom można tylko pozazdrościć. Godzina kulminacyjna zbliża się wielkimi krokami, podniecenie ogarnia mieszkańców …
„No to się trzeba dobrze przygotować. Wyprać skarpetki, wyprasować spodnie, ogolić się, umyć zęby, psiknąć perfumami. Bo przecież prezydent to nie byle kto. Nie poda ci ręki, jeśli będziesz wyglądał jak ciul. Nie zechcę cię słuchać, jeśli będzie ci z gęby śmierdziało. Nie spojrzy na ciebie, jeśli będziesz odstraszał szkaradną facjatą”.
Ballada o zegarze z ratuszowej wieży to ukazany z nutką ironii i wielkim przymrużeniem oka obraz społeczeństwa małego miasteczka. Ludzie się mobilizują, bo w końcu mają jakiś konkretny cel. Życie tam płynie spokojnie, a czasami ma się wręcz wrażenie, że zatrzymało się wiele lat temu. Centrum życia odbywa się w miejscowym barze Meduza, który czasy świetności ma już za sobą. Ludzie nie rwą się zbytnio do pracy, tylko żyją dniem dzisiejszym, nie myślą o jutrze. Jakoś to na pewno będzie. Czytając tę balladę, nie wiem dlaczego, od razu przed oczami pojawiło mi się charakterystyczne filmowe Wilkowyje. Wiele analogii w nim można znaleźć do miasteczka z tytułowej Ballady. Lokalne społeczeństwo żyje wyobrażeniem, że wizyta Prezydenta coś zmieni w ich smutnym, jednostajnym życiu. Pozwoli im inaczej spojrzeć w przyszłość, da im nadzieję na lepsze jutro, na realizację ich małych marzeń. Oni nie mają nie wiadomo jakich marzeń, oni nie są przyzwyczajeni do bogactwa czy życia ponad stan. Dla nich już sama nadzieja, że będą mieli co włożyć do garnka czy zalać wysuszone gardło flaszką trunku od chociażby samego Dronki, zapewniają maksimum zadowolenia.
Balladę tę czyta się z wielkim zainteresowaniem, nie jest obszerna, można ją wchłonąć na jednym głębszym oddechu. Od pierwszej strony autor potrafił zaintrygować czytelnika. Ciekawość mnie dopadła i musiałam się dowiedzieć, jak się skończy ta historia. Chciałam wiedzieć, czy miłość Romeo i Julii przetrwa, czy Dronka nadal będzie miał klientów na swój towar, czy Prezydent będzie zaskoczony przyjęciem i czy burmistrz będzie wypinał dumnie pierś na jakieś okolicznościowe odznaczenie?
Spokojna i stonowana atmosfera, ciekawi i wyraziści bohaterowie, wszyscy z nas takich znają, oni mieszkają obok nas, są naszymi sąsiadami czy znajomymi. Warto zadać sobie pytanie, czy jesteśmy zadowoleni ze swojego obecnego stanu i życia, czy też zazdrościmy bohaterom tej Ballady? Ja nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony tęsknię za takim marazmem i spokojem, z drugiej nie wiem, czy długo bym w takich realiach wytrzymała. Aby się przekonać, powinnam chyba na jakiś czas zmienić miejsce zamieszkania.
Przyjemna lektura, pozwala oderwać się od codziennej pogoni i stresu. Momentami zazdrościłam mieszkańcom tego spokoju, opanowania, a przede wszystkim nadmiaru czasu. Polecam, warto na chwilę zmienić miejsce zamieszkania i spróbować żyć inaczej niż dotychczas, przynajmniej w wyobraźni.