Gdyby nie notka na czwartej stronie okładki, głosząca, że Piotr Łopuszański studiował filozofię, historię sztuki i polonistykę, przypuszczałabym, że raczej socjologię. Albo – że pracował w Głównym Urzędzie Statystycznym. Takie mam wrażenie po lekturze książki „Pan Samochodzik i jego autor”, poświęconej twórczości Zbigniewa Nienackiego dla młodzieży. Wykonał bowiem pracę godną podziwu, ale literaturoznawcom czegoś tu może zabraknąć.
W skrócie o tym, co znajduje się w potężnym tomie: informacje biograficzne o autorze „Samochodzików”, omówienie powieści dla młodzieży, słowo o kontynuatorach serii przygód Pana Samochodzika, próba odtworzenia biografii bohatera, analiza różnic w poszczególnych wydaniach i wznowieniach, profile przestępców, wizja skarbów, informacje o pobocznych tematach poruszanych w książkach, o walorach edukacyjnych, miejsce i czas akcji, indeks bohaterów, opis wehikułu Pana Samochodzika, kobiety w jego życiu, wreszcie coś, co w erze internetu cieszy się ogromną popularnością, to jest tropienie błędów, jakie popełnił w powieściach Nienacki. Wszystko pięknie. Tylko że wykonanie już trochę zastanawia.
Piotr Łopuszański bowiem nie analizuje, a jeśli już – to analizy zajmują tu miejsce marginalne i na kilkanaście akapitów streszczenia wprowadza jeden akapicik „wniosków”. W efekcie – po prostu własnymi słowami powtarza treść książek, przynajmniej tak to wygląda. Autor dobrze i skrupulatnie przedstawia dzieła Nienackiego – tylko że w pewnym momencie zaczyna brakować jakiejś nadrzędnej wizji tych zabiegów. Nie mówiąc o tym, że czasem wychodzi mu narracja kuriozalna, gdy na przykład po kilku stronach szczegółowego streszczania jednego tomu dodaje „książka trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony”. Przyjmuję, że to nastawienie na odbiorcę z grona wielbicieli Nienackiego, więc – stałego czytelnika – pozwala Łopuszańskiemu na tego typu ocenę po zdradzeniu przebiegu fabuły.
Jest tu mnóstwo ciekawostek, które świadczą o dokładności Łopuszańskiego i o ogromniej pracy włożonej w książkę (rozczuliła mnie informacja z odtwarzanej biografii głównego bohatera – że goli się brzytwą i przynajmniej raz się zaciął). Stara się przedstawiać te powieści rzetelnie, ale czasami wpada w pułapkę emocjonalności i zaangażowanie jakby uniemożliwiało mu sensowną ocenę – zaskakuje więc komentarzem, że bohater, którego pierwowzorem był Anglik, nie może doskonale mówić po francusku czy hiszpańsku, bo nie pozbędzie się akcentu. Łopuszański wyjaśnia czasem genezę pomysłów, zestawia poprawność ideologiczną z walorami estetycznymi, próbuje wpisać dzieła Nienackiego w szerszą wizję literatury młodzieżowej. Śmieszy mnie, że krytykuje autor Chmielewską, której powieści są jednak bardziej uniwersalne i nie boję się twierdzić, że bardziej popularne niż młodzieżowy Nienacki. Ale w tych próbach naświetlania kontekstu – ważnych przecież i cennych – dziwi bardzo uporczywe powracanie do… Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz. Chyba trzeba przypomnieć Łopuszańskiemu, że seria Musierowicz nie należy do literatury przygodowej – to powieści dla dziewcząt, więc przytaczanie tych książek z Nienackim to po prostu nieporozumienie.
Widać, jak dużo pracy włożył Łopuszański w swoje dzieło. Mimo wszystko szkoda, że nie zdecydował się na przypisy ani na bibliografię przedmiotową. Czasami podaje źródła cytatów – ale niekonsekwentnie. Być może ma to swoje źródło w przeznaczeniu książki – raczej kierowanej do wielbicieli Nienackiego niż do specjalistów literaturoznawców. Świadczą o tym nie tylko streszczenia bez podsumowań (albo – ze zredukowanymi do minimum komentarzami), ale i wizja końcowego rozdziału, omówienia zbiorczego, w którym autor sądzi, że „warto na przykład zbadać, która książka jest najobszerniejsza, która najkrótsza, która była wznawiana najczęściej, a która ukazała się w największym nakładzie”. Literaturoznawcy taka wiedza będzie akurat najmniej potrzebna, ale miłośnicy twórczości Nienackiego mogą się poczuć usatysfakcjonowani. To, co proponuje Łopuszański, to zaledwie wstęp do badań nad pisarstwem Nienackiego, pierwszy krok, jakby wołanie o uwagę.
Autor odwala czarną robotę i ułatwia pracę następcom, oczyszcza fundamenty, rozwiewa wszelkie techniczne wątpliwości. Liczy, sprawdza, porównuje, zadaje pytania (chociaż nie zawsze znajduje na nie odpowiedzi). Jest tu trochę literówek i zbędnych powtórzeń, kilka rzeczy można było rozwiązać inaczej (na przykład w rozdziale ilustracje – żeby nie trzeba było poszukiwać konkretnych rysunków i okładek po całej książce, indeks postaci mógł się pojawić na początku), ale poza tym faktycznie spory tom przynosi wiele przydatnych wiadomości o sławnej serii oraz o jej twórcy. Można powiedzieć, że to „Samochodziki” rozpisane na tematy, rozłożone na części pierwsze, przygotowane do właściwych analiz. Na te jeszcze przyjdzie czas.
Izabela Mikrut
PRL w stylu pop to zaproszenie do podróży w przeszłość, do czasów realnego socjalizmu, które wielu osobom kojarzy się źle. W książce autor przedstawia...
Lata dwudzieste i trzydzieste w Warszawie to okres niezwykłej erupcji talentów, barwnych historii i przemian samej stolicy. W Warszawie działali...