Jolanta Bartoś sięgnęła po motyw znany na przykład z powieści Jeffery'ego Deavera, konfrontując świat sennych koszmarów z upiorną rzeczywistością. Karolina Ciesielska, młoda kobieta, jasnowidz, poznaje w swoich snach ofiary seryjnego mordercy. Pomimo tego, że Karolina stara się powiadomić o wszystkim policję, nikt jej nie wierzy. Tymczasem zbrodnia goni zbrodnię, a władze są bezradne.
Bartoś doskonale tworzy zamknięty świat, w którym zło czai się wszędzie, jest wyraźne, namacalne, w pewnym sensie swojskie. Zabija ktoś, kto jest blisko śledczych, morderca potrafi zacierać za sobą ślady, jest nieuchwytny i bezkarny. Gdyby nie wizje Karoliny, byłby bezkarny. Zabójca nie nawiązuje z policją żadnej gry, nie szuka poklasku, nie morduje na pokaz, co charakteryzuje większość seryjnych morderców, którzy zabijają niejako „przed publicznością". Tu gra toczy się o inna stawkę. Pytanie, o jaką?
Intryga zarysowana jest wyraziście, poziom napięcia także utrzymuje się na stałym poziomie. Tekst ma jednak kilka słabych punktów, które mogą decydować o jego atrakcyjności. Przyjemność z lektury zostaje wyraźnie zakłócona w chwili, gdy potykamy się o językowe błędy i stylistyczne potknięcia. Oto kilka przykładów:
Przepraszam, ale pani mnie nie zna, aby ferować takie wnioski. Tymczasem Słownik języka polskiego pod redakcją profesora Witolda Doroszewskiego pod hasłem: ferować podaje - Dziś tylko w wyrażeniu: ferować wyrok. Zaufajmy słownikowi.
Strona 73 przynosi zdanie: Z trudem łapała oddech, każde kolejne słowo nie chciało wyjść z jej ust. Czy nie zręczniej by było napisać: Żadne kolejne słowo nie chciało wyjść z jej ust?
Strona 76: On nie jest jakimś super przestępcą. Super z rzeczownikiem może nastręczać pewnych wątpliwości, ale nie tylko słownik pod redakcją Doroszewskiego, lecz także profesor Mirosław Bańko z Poradni językowej podają pisownię łączną. Kilka stron wcześniej, na stronie 69, mamy zapis: Domyślił się, o co chodzi, i miał wrażenie, że za moment foch ogarnie całą sytuację... Bardzo mnie ten foch zaniepokoił. Czy literatura nie powinna jednak sięgać po bardziej wyszukane środki? I czy foch może ogarniać sytuację? Nie miejsce tu na wskazywanie wszystkich wątpliwości dotyczących tego tekstu, ale przytoczę jeszcze jedną. Na stronie 71 trzy kolejne wersy kończą się tak, jak następuje:
...przestał ją
...porwać ją
...owiał jej.
To niedopatrzenie podczas składania tekstu nieco pozbawia nas przyjemności podążania za intrygą. A szkoda.
Zdecydowanie zbyt wcześnie pojawia się też bardzo mocna poszlaka, bezpośrednio wskazująca tożsamość mordercy. Gdy domyślamy się zakończenia, szukamy przyczyny i sposobów dokonania zbrodni. Tu Jolanta Bartoś nie rozczarowuje, wodzi nas na manowce, kluczy, kilka razy zajmuje się tematami pobocznymi, stara się uśpić czujność czytelnika. Rozwijający się romans pomiędzy bohaterami może być atrakcyjny dla części czytelników, codzienna praca śledczych i prokuratury to doskonałe „wypełniacze", tworzące oś wielu fabuł. Dla tych czytelników, którzy skupią się na fabule i odnajdą, prowadzeni przez narratora, zabójcę, zapewne lektura okaże się satysfakcjonująca. Oby tylko nie zaczęli poszukiwać w tekście nie tego, czego powinni. Bo nie o takie śledztwo w przypadku tej książki chodziło.
Głowa rodziny, stanowczy i zimny profesor Rafalski, umiera w niewyjaśnionych okolicznościach. Daje to początek śledztwu, w którym na jaw wychodzą...
Najnowsza książka autorki ,,Śpij, dziecinko, śpij", zdobywczyni głównej nagrody w plebiscycie Książka Roku Lubimyczytać 2022, w kategorii horroru. ...