Na okładce Michael Jackson, Johny Depp, Marylin Monroe, Robbie Williams i Whitney Huston. Tytuł mówi sam za siebie: nie jest łatwo być sławnym. Wszystko to zachęca do lektury. Uwielbiamy przecież czytać o tym, jak bardzo nieszczęśliwi są sławni i bogaci. Podziwiamy ich, zazdrościmy im, ale miło usłyszeć, że na tym doskonałym obrazie jest jakaś rysa.
Borwin Bandelow jest niemieckim profesorem nauk medycznych, wybitnym psychoterapeutą. A przy tym erudytą, który nie zawahał się podjąć ryzykownej analizy psychologicznej celebrytów. W ten oto atrakcyjny sposób czytelnik dostaje genialny wykład ze współczesnych teorii psychiatrycznych.
Autor przeanalizował setki życiorysów gwiazd: aktorów, piosenkarzy, muzyków, pisarzy, malarzy, kompozytorów i jednego szalonego króla z Bawarii. Odnalazł w ich biografiach pewne wspólne elementy, z których wysnuł wniosek, że sławie i popularności towarzyszą zaburzenia osobowości. Osoby, które podziwiamy, za które nastolatki dałyby się pociąć, tak naprawdę są ludźmi chorymi psychicznie. Fanów może zaboleć łączenie ich idoli z innymi wariatami, przyznać jednak trzeba, że niezmiernie trudno podważyć teorię profesora Bandelowa.
Książka zaczyna się od opisu dramatycznych okoliczności zamordowania w hotelu Chelsea przez Sida Viciousa jego kochanki, Nancy Spungen. Hotel ten przyciągał szalonych artystów, pisarzy, muzyków. Wielu popełniło w nim samobójstwo. Twórczości artystycznej zdaje się nieuchronnie towarzyszyć igranie ze śmiercią. Autor podaje dziesiątki przykładów. Są one poparte wykładem z psychologii, opisującym symptomy poszczególnych zaburzeń. Jednym z najpopularniejszych wśród gwiazd jest borderline. To schorzenie, które doskonale wpisuje się w rockowy tryb życia, wypełniony seksem, narkotykami i igraniem ze śmiercią. Autor tworzy także swoisty portret psychologiczny osoby cierpiącej na skutki borderline, który idealnie pasuje do większości tragicznie zmarłych artystów.
Przede wszystkim jest to trudne dzieciństwo, porzucenie przez rodziców, przebywanie w domach dziecka, tułanie się po ulicach, wczesne kontakty z używkami i seksem. Czasem - molestowanie seksualne w dzieciństwie. Skłonność do narkotyków jako środków uśmierzających ból istnienia jest kolejnym krokiem. Wielu cierpiących na to schorzenie odkrywa w sobie talent artystyczny, niewielu jednak udaje się w pełni z niego korzystać. Wiele zależy od poziomu narcyzmu, pragnienia pokazywania się publiczności. Oklaski, gromkie brawa, prośby o bis są dla narcyzów jak narkotyk, który natychmiastowo podnosi poziom hormonu szczęścia. Gdy tego brakuje, gwiazdy sięgają po chemiczne środki, by utrzymać wysoki poziom dopaminy, unikając tym samym depresji. Borderline oznacza bowiem skrajną chwiejność nastroju - od głębokiej depresji, połączonej często z próbami samobójczymi, po euforię wywołaną na przykład występami scenicznymi. Paradoksalnie większość osób ma również lęk przed samotnością i tłumem. Wciąż muszą być otoczone przez fanów, by karmić swój narcyzm, a jednocześnie boją się przebywania w tłumie. Potrafią zapanować nad tysiącami fanów na koncercie, a panicznie boją się chodzić po ulicy bez ochrony.
Autor zdiagnozował borderline u Michaela Jacksona, Jima Morrisona, Janis Joplin, Jimiego Hendriksa, Marylin Monroe, Edith Piaf, Ernesta Hemingwaya, księżnej Diany, Kurta Cobaina i wielu, wielu innych. Wykazał, że wszyscy oni uzależnieni byli jeśli nie od narkotyków, to od innych środków - czy to przeciwbólowych, nasennych, czy też uspokajających. Ich dzieciństwo nie należało do najłatwiejszych - doświadczali przemocy, także seksualnej, szybko wpadali w sidła alkoholizmu, igrali ze śmiercią, mieli kłopoty z wytrwaniem w stałych związkach. Autor zauważa, że wśród gwiazd bardzo trudno byłoby znaleźć osobę, która miała normalne dzieciństwo, pół życia ćwiczyła gamy w szkole muzycznej, a potem robiła karierę, otoczona gromadką kochających dzieci i tą samą małżonką przez czterdzieści lat.
Ze sławą wiążą się seks, narkotyki, pragnienie uznania, a zarazem lęk przed utratą zainteresowania ze strony publiczności. Gwiazdy wybierają często śmierć, by uniknąć grozy starzenia się i powolnego odchodzenia w niepamięć.
Teoria profesora jest zgrabna, wiele mówi o środowisku gwiazd. Wskazuje na bardzo ważną rzecz: twórczość artystyczna pozwala gwiazdom niejako odsunąć w czasie przedwczesną śmierć. Wiele osób w depresji odbiera sobie bowiem życie przed ukończeniem trzydziestego roku życia, jeśli nie udaje im się odnaleźć owego wentyla bezpieczeństwa, jakim jest sztuka. Odwołuje się tym samym do teorii Freuda.
Ta niewielka książka mówi bardzo wiele o współczesnym świecie. Przyciąga co prawda skandalami z życia celebrytów, ale jest przede wszystkim udaną próbą wyjaśnienia ich zachowań w świetle psychologii, by nie rzec – psychiatrii.
„Masz tylko jedną szansę, aby zrobić dobre pierwsze wrażenie.” To stwierdzenie spędza sen z powiek wielu nieśmiałym i sprawia, że w relacjach...