Książki z serii Uczta Wyobraźni charakteryzują się tym, że trudno je sklasyfikować, przypisać do konkretnego subgatunku bądź stylu. Każda może funkcjonować nie tylko jako fantastyka, ale też jako powieść obyczajowa (Wieki Światła, Dom burz), thriller (Szklany dom), a nawet rozprawa filozoficzna (Ślepowidzenie). Granice są umowne, wszystko zlewa się w jedną substancję, w której skład wchodzą substraty tak liczne, że z biegiem kartek coraz większym wyzwaniem jest ich identyfikacja, pogrupowanie. I, tak naprawdę, to najbardziej w tych powieściach oraz zbiorach opowiadań urzeka – wszechstronność, wielopłaszczyznowość i wielostronne szturmowanie wyobraźni czytelnika, który poci się z wysiłku, momentami zęby do krwi zagryza, ale z wypiekami na twarzy brnie dalej w historie, ponieważ wie, że zawsze odkryje coś niesamowitego, coś, czym wyłącznie synkretyzm owocuje.
Niedawno opublikowana w tym cyklu Nova Swing M. Johna Harrisona (znany polskiemu czytelnikowi za sprawą powieści Światło oraz wyboru opowiadań Viriconium) kontynuuje tradycje, ale niestety jako pierwsza wpada w pułapkę, której wszyscy autorzy serii do tej pory unikali.
Książka skupia się na kilku bohaterach, mieszkańcach Saudade, których łączy przede wszystkim życie w obrębie Strefy (miejsca, gdzie przed pokoleniem spadły elementy Traktu Kefahuchiego, wykręcając fizykę). Postaci imają się różnych zajęć: jedna jest barmanką, druga Moną (czymś na kształt kurtyzany), kolejna osobliwym detektywem, jeszcze inna tegoż asystentką z wieloma usprawnieniami genetyczno-technicznymi. Między nimi miota się lokalny nieudacznik oraz znany wszem i wobec Vic Serotonin, który (na wzór Stalkerów z Pikniku przy skraju drogi) zapuszcza się w głąb wykrzywionej czasoprzestrzeni, zabierając tam chętnych turystów, czasami przynosząc z wypraw tajemnicze artefakty.
Brzmi ciekawie, jednakże, po kilkunastu stronach, wrażenie znika, zostawiając po sobie uczucie niedostatku wymieszane z niespokojnym oczekiwaniem. Nadzieję co rusz rozbudza klimat noir, przywodząc na myśl jakiś dawny kryminał, wzbogacony o elementy SF. Na nieszczęście z tego elementu kiełkuje końcowa frustracja.
Bowiem szybko okazuje się, że autor za bardzo zaufał synkretyzmowi, przez co zdusił w zarodku wiele ciekawych konceptów, nie mówiąc już o tym, że o innej fizyce wolał opowiadać ogólnikami, niż ją faktycznie pokazać (jedyna scena wejścia w Strefę mocno rozczarowuje, szczególnie, gdy czytało się powieści Egana bądź Lód Dukaja). Fabuła rozbija się o relacje bohaterów, o nieustanne przesiadywanie w zadymionych barach bądź przemykanie między mrocznymi uliczkami slumsów. Noir jest elementem pozytywnym, ale w nadmiarze szkodzi. Oczywiście, doceniam pieczołowitość z jaką Harrison wykreował postaci (są cholernie wyraziste i skomplikowane, co podkreśla bardzo dobry styl), ale nijak ma się to do nazwy serii wydawniczej – w każdym razie moja wyobraźnia dosyć szybko te wątki przerobiła i pozostała głodna.
Denerwuje przede wszystkim to, że autor systematycznie opisuje ciekawe elementy świata, aby zaraz zarzucić je na rzecz rozterek np. barmanki. Czuć potencjał (znany przecież z kapitalnego Światła), ale przez dwieście trzydzieści stron pozostaje niewykorzystany. Z czego dobitniej zdajemy sobie sprawę, gdy czytamy po raz wtóry cytat ze Strugackich otwierający powieść. Harrison chciał zobaczyć w innym oświetleniu klasykę, wzbogacając ją o elementy różnych gatunków, ale na obydwu płaszczyznach odniósł klęskę. W ostatecznym rozrachunku Stalkerzy przyćmiewają bohaterów z Nova Swing, a synkretyzm (z tak dużym powodzeniem wykorzystany we wcześniejszych odsłonach serii) rozmywa to, co w tej książce mogło być ciekawe.
Pod rozjarzonym nie do wytrzymania Traktem Kefahuchiego – potężnym, nieprzewidywalnym oceanem promieniującej energii w głębi galaktyki, na jałowej...
W Viriconium młodzi mężczyźni, nocami zaprzątnięci morderczymi gierkami, porozumiewają się za pomocą gwizdnięć. Ktoś, kto obudzi się znienacka w środku...
- Czy zgubiłeś kiedyś drogę? (...)
- Skąd miałbym to wiedzieć? - zapytał.
- Ludzie gubią drogę w akcie samoobrony. Potem wpadają w panikę i decydują, że muszą ją znaleźć na nowo.
Więcej