Były to czasy początków lotnictwa takiego, jakim go teraz znamy: ustalono pewne standardy, zmieniono drewno pokryte tkaniną na metal, działka stały się integralną częścią maszyny, pilot wojskowy przestał być amatorem po armijnym drylu, a stał się profesjonalnym żołnierzem. Właśnie wtedy, w barwnej i egzotycznej już teraz II Rzeczpospolitej, pilotażu uczył się Witold Urbański, słynny dowódca dywizjonu 303, jeden z najbardziej znanych polskich lotników i autor jednych z najciekawszych wspomnień kombatanta, jakie krążą po księgarnianych i bibliotecznych półkach. W swojej nowowydanej książce, „Myśliwcy”, Urbanowicz powraca do lat przedwojennej młodości, ukazując rozmaite przypadki, wypadki i upadki młodego oficera równie młodego lotnictwa polskiego, wbrew tytułowi: nie tylko dotyczące myśliwców.
Podobnie, jak w poprzednich dziełach, tak i ten tekst jest zlepkiem mniej lub bardziej powiązanych z sobą historii luźno związanych z lotnictwem i udziałem, jaki przypadł Urbanowiczowi w jego tworzeniu. Mamy tu okazję poznać sposoby szkolenia młodego pokolenia pilotów, dowiedzieć się, co robili oni w wolnym czasie i skąd brali mundury, możemy poznać bliżej przyjaciół i, co ważniejsze, przyjaciółki Urbanowicza, zajrzeć do kokpitu samolotu i do uczelnianej sali; przedstawione są tu pomyłki, miłostki, sympatie, antypatie, przygody, wloty, upadki i lądowania tych wspaniałych mężczyzn w ich latających maszynach. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, czasy przedwojenne z wojennymi, a Polska z Anglią, ale daje nam to tylko szansę ujrzenia z większej perspektywy przedstawianych wydarzeń, bez pozostawania w niepewności co do późniejszych losów rozmaitych ciekawych person przewijających się przez karty tej opowieści.
Głównym atutem tych wspomnień, będących niejako papierowym (ale jakże trwałym!) pomnikiem dla odważnych młodych mężczyzn, którzy nie bali się zaryzykować wszystkiego dla pasji i kraju, jest właśnie ta różnorodna tematyka: Urbanowicz po prostu ma o czym opowiadać i dziarsko to robi. Nic nie jest tu wymuszone, a opisy wydarzeń nie mają posmaku kombatanckich opowieści o samodzielnym pokonaniu trzydziestu wrogów za pomocą sznurka i damskiego bucika. Ten realizm, w połączeniu z szerokim ukazaniem barwnego tła wydarzeń, sprawia, że książka fascynuje i nie pozwala uwadze czytelnika na jakiekolwiek skoki w bok. Ale oprócz tego „Myśliwcy” mają jeszcze drugiego asa w rękawie – pasję, która wyziera zza prostych, żołnierskich zdań. Wręcz fizycznie można odczuć, że dla Urbanowicza opisywane chwile w powietrzu, momenty nie tylko walki, ale i lotu, są sensem życia i prawdziwą miłością. Mało jest książek, które w tak plastyczny i interesujący sposób pokazują lotnictwo, a to właśnie dzięki tej pasji autora.
Ale - bo, niestety, są też ‘ale’ - warsztat literacki autora jest iście żołnierski. Zdania krótkie, proste, dosadne i nie pozostawiające ani kawałka prześwitu między wierszami… no, chyba że chodzi o sprawy damsko-męskie, bo wtedy nagle zostajemy całkowicie zdani na własną inwencję twórczą. Ten pełen eufemizmów i wyszukanych peryfraz styl międzywojenny wydaje się tu maskować raczej zakłopotanie i nieumiejętność jasnego wyrażenia myśli, zamiast, jak na przykład u Mariana Brandysa (także zresztą autora wspomnień z wojska II RP), podkreślać dystans i nadać całości lekko ironiczny wydźwięk.
Jednak „Myśliwcy” bronią się jako książka dla miłośników lotnictwa. Każdy, kto chce choćby w literaturze poczuć pod dłonią twardą rączkę drążka sterowego, będzie zachwycony barwnymi (acz rzeczowymi) opisami akcji w powietrzu. Może miejscami pompatyczna, ale jednak jest to książka interesująca - i to nie tylko dzięki intrygującej sylwetce autora, ale też dzięki merytorycznej stronie. Przyjemna lektura, świetna, jeśli ktoś szuka czegoś lżejszego (acz nie ogłupiającego) na wakacyjne wojaże.
As myślistwa Witold Urbanowicz w kolejnym tomie wspomnień koncentruje się na wydarzeniach z okresu bitwy o Anglię. Odegrał w niej szczególną rolę nie tylko...
"Początek jutra", "Świt zwycięstwa" i "Ogień nad Chinami" – porywające wojenne wspomnienia polskiego asa myśliwskiego po raz pierwszy w jednym tomie...