Recenzja książki: Miłosne gry Marka Hłaski

Recenzuje: marcin

Upodobała sobie Barbara Stanisławczyk pisanie o życiu Marka Hłaski. Wątek kobiet od zawsze był najciekawszym elementem biografii pisarza, mit mizogina wzbudza nadal wielkie emocje. Stanisławczyk napisała pierwszą książkę o matce Marka, snując opowieść o odwróconym porządku śmierci, o miłości do jedynego dziecka, o walce z systemem i sprowadzeniu zwłok syna do kraju. Teraz dziennikarka poszła dalej. Spróbowała podjąć się trudnego zadania opisania relacji Marka Hłaski z najważniejszymi kobietami życia, umiejscowienia każdej z nich w hierarchii, której kryterium jest ważność ról, odegranych przy boku "pięknego dwudziestoletniego". Autorka publikacji prezentuje bogaty wybór korespondencji pisarza, wymienianej między gorącymi kochankami, matką i... mężczyznami. O tak. Pojawia się rozdział mniej ciekawy dla wielbicieli twórczości, za to cenny i interesujący także dla badacza historii literatury, rozdział o męskich grach i zalotach Marka Hłaski. Jeśli wierzyć autorce, "najważniejszych" kobiet było siedem. Każdej zostały poświęcone osobne karty książki. Nie oznacza to jednak, że romanse nie przeplatały się ze sobą. Najdłużej Hłasko był z Sonią Ziemann, jej też Barbara Stanisławczyk poświęca najwięcej miejsca w swoim tomie. Marek i Sonia byli małżeństwem przez pewien czas. Wcześniej pisarz przeżywał jedyną i prawdziwą miłość do Hanki Golde, niemal jednocześnie - zafascynowanie Agnieszką Osiecką. W kwietniu 1956 roku Hłasko otrzymał od Cyrankiewicza mieszkanie, przygotowywał je dla Hanki i jej dzieci (miała dwójkę z wybitnym profesorem Politechniki Warszawskiej – Wiktorem Golde), zaś na przełomie 1956 i 1957 zaczął budować mit wielkiej miłości z Panną "Czaczkes", jak nazywał Osiecką. W 1957 roku poznał również Sonię na planie Ósmego dnia tygodnia. Andrzej Roman powtarza słowa Marka: "A ta kurwa to kto?" – ponoć wypowiedziane w chwili wskazania na nieznajomą, odtwarzającą rolę Agnieszki. Luise Schaffer i Ester Steinbach poznał Hłasko w Izraelu. Pierwsza była przygodą lata 1959 roku. Druga – dziką namiętnością, mistrzynią miłości, narzeczoną. Czy Maria Hłasko była miłością syna? Czytając przytoczone przez autorkę fragmenty młodzieńczego pamiętnika Marka trudno odpowiedzieć przecząco. Stale zabiegał o matczyne uczucia, był chorobliwie zazdrosny o ojczyma, Kazimierza Gryczkiewicza, udawał choroby i uciekał ze szkół, by zwrócić na siebie uwagę matki i choć na chwilę zatrzymać ją przy sobie. Kiedy był już mężczyzną, obwiniał matkę o wszystkie swoje słabości i upadki, wyzywał od kurew. Zdaje się jednak i słusznie zauważa to autorka, że lepsza część duszy Marka kochała matkę najbardziej ze wszystkich ludzi. Zdziwienie i sprzeciw może wywołać hipoteza, którą Barbara Stanisławczyk postawiła, być może nieświadomie, w rozdziale o męskich zalotach. Czytając cytowane utwory Leszka Proroka i Krzysztofa Kąkolewskiego, odnieść można wrażenie, że sukces literacki w okresie socrealizmu możliwy był tylko w sytuacji, w której było się pupilkiem Partii, Kościoła lub homoseksualistów. Opinię tę potwierdził Lesław Bartelski. Pierwszym recenzentem i krytykiem utworów Marka Hłaski był Stanisław Łoś, prezes wrocławskiego oddziału Związku Literatów Polskich. Nie mówiło się głośno o jego homoseksualnych skłonnościach. Wieloletnimi przyjaciółmi młodego twórcy byli także Wilhelm Mach, Jerzy Andrzejewski i Jarosław Iwaszkiewicz. Preferencje homoseksualne literatów nie były tajemnicą. Panowie wymieniali korespondencję z autorem Sonaty marymonckiej, tęsknili i kochali go. Hłasko zaś oczekiwał od mężczyzn więzi, jakie opisywali Hemingway i Steinbeck, czy wreszcie on sam. Rodziły się spory, nieporozumienia, rozczarowania. Czy debiut i natychmiastowa sława Marka Hłaski były zasługą geniuszu i talentu? A może pomogła mu "mafia homoseksualistów", jak ją nazwał Prorok w Dzienniku 1949-1984? Barbara Stanisławczyk zebrała bogaty zbiór korespondencji Marka Hłaski z jego kobietami, mężczyznami i matką. Z treści reportażu wynika, że przeprowadziła również dziesiątki wywiadów z osobami najbliższymi przedwcześnie zmarłemu pisarzowi. Swobodnie manipuluje cytatami z listów i innych źródeł, czasem wytrącając z równowagi czytelniczej między tym, co jest faktem, a co zmyśleniem. Zmyśleniem na pewno są tezy, wedle których wątki biograficzne mają swoje linearne odbicie w twórczości Marka Hłaski. Autorka niejednokrotnie stawia znak równości między bohaterami opowiadań, a alter ego pisarza, buduje dalekosiężne konstatacje psychoanalityczne, o które nie pokusiłby się nawet doświadczony literaturoznawca. Jest to tym bardziej nieuzasadnione, iż rodzina Marii Hłasko, komentując posłowie Krzysztofa Kąkolewskiego do pierwszej książki Barbary Stanisławczyk, stwierdziła oburzona, że życie jest o wiele bardziej skomplikowane niż literackie pointy.

Kup książkę Miłosne gry Marka Hłaski

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Miłosne gry Marka Hłaski
Książka
Miłosne gry Marka Hłaski
Stanisławczyk-Żyła Barbara
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy