Samo życie
Życie to taki dziwny teatr, gdzie tragedia miesza się z farsą, scenariusz piszą sami aktorzy, suflerem jest sumienie i nigdy nie wiadomo kiedy otworzy się zapadnia – te słowa Andrzeja Majewskiego, polskiego aforysty i pisarza, doskonale oddają naturę naszej egzystencji i obfitość niespodzianek, jakie przynieść może każdy dzień. Kluczem do odnalezienia się w tej brutalnej niekiedy rzeczywistości jest wiara, że wszystko, co nam się przytrafia, ma swój głębszy sens.
Łucja, trzydziestoletnia singielka, bohaterka niezwykle ciepłej i nostalgicznej książki Miłość Łucji autorstwa Katarzyny Figury, jest najlepszym dowodem na to, że życie potrafi nas niejednokrotnie zaskoczyć. Opublikowana nakładem wydawnictwa Skrzat powieść nie jest (niejako wbrew tytułowi) sielskim romansem, zakończonym happy endem. To raczej lekka, ale jednocześnie poruszająca ważne tematy – takie jak śmierć, przemijanie, bezpłodność i samotność – lektura, w której wątek miłosny jest ogniwem spajającym poszczególne wydarzenia i mijające lata. Lata, które płyną miejscami nieco zbyt szybko.
Łucję poznajemy w momencie, kiedy - pogrążona w bólu - opłakuje śmierć przyjaciółki, która była jej bliska niczym siostra i której odejście pozostawiło wyrwę w jej sercu. Teraz, kiedy nie ma już przy niej Marty, trudno jej zmusić się do pracy - szczególnie, że zatrudniająca ją firma nie daje żadnych nadziei na awans. Rola ambitnej Łucji, ograniczona do parzenia kawy, rozliczania faktur i wysłuchiwania wywodów o problemach przełożonego, zaczyna coraz bardziej ją uwierać, zaś monotonii codzienności nie potrafi rozproszyć nawet przyjaciel z pracy, zakochany w niej Michał. Niestety, uczucie to pozostaje nieodwzajemnione, bowiem Łucja nie pozwala sobie na cieplejsze uczucia wobec mężczyzn, szczególnie takich playboyów, których miłość jest gorąca, ale krótkotrwała.
Tak bardzo bałam się miłości. Bałam się zaufać … Bałam się, że nigdy nikogo nie pokocham, bo nie potrafię … Bałam się szczęścia, bo wiele razy mówiono, że miłość trwa tylko chwilkę. Bałam się pragnąć niemożliwego… – pisze Łucja w prowadzonym przez siebie komputerowym dzienniku, choć tak naprawdę jeszcze nie wie, że los szykuje dla niej prawdziwą niespodziankę. Marta zostawia bowiem przyjaciółce niecodzienny prezent – niebieski zeszyt ze swoimi zapiskami oraz… brata Kacpra.
Pierwsze spotkanie z powracającym z Anglii mężczyzną podszyte jest pretensjami – dowiedziawszy się o chorobie siostry, Kacper nie przyjechał, by towarzyszyć jej w umieraniu, nie zjawił się nawet na pogrzebie Marty. Szybko okazuje się jednak, że Kacper miał poważny powód, który zatrzymał go na obczyźnie. Czy jednak usprawiedliwienie wystarczy, by Łucja mogła mu za ufać? Czy wystarczy, by mogła otworzyć przed nim nie tylko drzwi, ale i swoje serce?
Katarzyna Figura nie tworzy banalnych historii i nie oferuje prostych rozwiązań. Uczucie, jakie rodzi się pomiędzy Kacprem a Łucją, to zaledwie jeden z wątków książki, bowiem powieść nie kończy się hollywoodzkim żyli długo i szczęśliwie. Bohaterowie staną przed problemem emigracji, bezpłodności, będą musieli podjąć niejedną brzemienną w skutkach decyzję. Łucja odsłoni także rodzinną tajemnicę i zmierzy się z prawdą o swojej matce i o sobie samej. Miłość Łucji jest powieścią pisaną przez życie – uśmiechowi towarzyszą łzy, miłości – tęsknota, zaś nowemu istnieniu – śmierć. To powieść refleksyjna, pełna pozytywnych wartości i podkreślająca rolę przyjaźni oraz bliskości drugiego człowieka. To książka, która zmusza nas do rozważań dotyczących ludzkiej natury oraz przemijania, bowiem to widoczne jest na każdym kroku. Żyjcie prawdziwie. I kochajcie prawdziwie. Do końca – te słowa umierającej Marty oddają sens naszego życia. Zatem - żyjcie prawdziwie, kochajcie i… czytajcie Miłość Łucji.