Ośmioletnią Jessamy z Londynu, córkę Nigeryjki i Anglika (a więc dziecko dorastające na styku dwóch kultur) poznajemy w chwili, gdy chowa się w szafie. Nie jest to bynajmniej szafa z "Opowieści z Narni", wiodąca w zaczarowaną krainę. Nie ma tam magicznego świata, a jedynie świat lęków dziecka, które prawdopodobnie cierpi na niezdiagnozowany autyzm w nieco łagodniejszej formie (pozwalającej na komunikację ze światem). Już od początku podejrzewamy tę chorobę, gdy narratorka mówi:
"Ogólnie rzecz biorąc, Jess nie lubiła życia na zewnątrz szafy. Na zewnątrz szafy wszystko poruszało się za szybko, pełno było kolorów i pełno ludzi, którzy mówią i chcą, żeby Jess mówiła do nich. Więc wolała patrzeć w ziemię, która zawsze wyglądała mniej więcej tak samo."
Typowy sposób postrzegania świata przez dziecko autystyczne, prawda? Jess ma oczywiście różne sposoby, żeby oswajać swoje lęki, których się bardzo wstydzi. Jednym z nich jest wspomniane patrzenie w ziemię. Potrafi też przez wiele godzin zajmować się tą samą czynnością. Gdy napięcie wewnętrzne staje się nie do zniesienia, dostaje ataku paniki i przeraźliwie krzyczy. Żeby sprawić jej przyjemność i - być może - wyleczyć, rodzice zabierają ją do Nigerii, gdzie żyje dziadek ze strony matki oraz ciocie. Jess poznaje tam tajemniczą dziewczynkę Titiolę, którą nazwała Tilly Tilly. Postać to z wszech miar zagadkowa. Znała imię Jess, zanim ją w ogóle poznała (napisała na stole powitanie na pewien czas przed pierwszym kontaktem). Zdaje się czytać w myślach naszej bohaterki. Potrafi być niewidzialna dla wszystkich. Przedostaje się w miejsca, gdzie nikt nie ma wstępu (czyżby jak duch przechodziła przez ściany?). Dziewczynki zaprzyjaźniają się. Jednak czas ich beztroskiej wspólnej zabawy szybko dobiega końca. Jess musi bowiem wracać z rodzicami do Londynu. Na szczęście Tilly Tilly obiecuje dziewczynce, że się jeszcze spotkają. Tak też się dzieje. Tilly Tilly pokazuje Jess coraz więcej czarodziejskich sztuczek. Wiele z nich jest naprawdę przerażających. Przy okazji nasza bohaterka dowiaduje się o mrocznych tajemnicach rodzinnych z przeszłości... Opowieść jest rodem ze "strefy mroku". Napięcie i strach coraz bardziej narastają. Cały czas zachodzimy w głowę: kim jest właściwie Tilly Tilly? Czarodziejką? Duchem? Wytworem wyobraźni Jess, taką "przyjaciółką na niby" (któż z nas nie miał w dzieciństwie wymyślonych towarzyszy?). Ale gdyby nie istniała naprawdę, to jakim cudem skutki jej działania są prawdziwe i skąd by pochodziła wiedza, którą zyskuje dziewczynka?
Żadne wyjaśnienie tak naprawdę nie pasuje. Przewracamy więc kolejne kartki z coraz większą niecierpliwością i napięciem. Co chwila przechodzą nas ciarki. Coraz silniejszy mrok promieniujący z kartek książki wciąga nas z hipnotyczną siłą. Osobiście mogę mieć problemy z zaśnięciem tej nocy...
Kalina Beluch
Nagroda główna PEN Open Book! W kaplicy opactwa benedyktynów w Montserrat znaleziono dziecko. Pracownicy jednej z firm w Londynie odkrywają, że ich...