Recenzja książki: Maja

Recenzuje: truskawka2

Dzieciństwo Mai było piekłem. Jako dwulatka straciła ojca w wypadku samochodowym. Parę lat później jej matka związała się ze złym człowiekiem, nadużywającym alkoholu i pięści, patrzącym na dziewczynkę lubieżnie. Gdy Maja miała dziewięć lat, doszło do tragedii. Ojczym po pijanemu zgwałcił ją, a jej matkę zabił. Maja trafiła do domu dziecka. Jak nietrudno się domyślić, nie czekało jej sielankowe życie. Nie miała też szczęścia w relacjach z mężczyznami. Gwałt, wykorzystanie, zdrada ze strony męża... Samotna i poraniona Maja gubi się w życiu. Za namową fałszywej przyjaciółki zostaje prostytutką. Jej los nagle się zmienia, gdy ratuje małego chłopca przed wpadnięciem pod samochód. Wdzięczna matka zaprasza ją do domu. Tam poznaje osoby żyjące wiarą. Początkowo relacja Mai z Bogiem jest trudna, pełna wątpliwości z jej strony. Jednak kropla drąży skałę. Wiara odmienia serce i życie dziewczyny.

Historia piękna, oparta zresztą na faktach. Opowiada o sile wiary oraz prawdziwej przyjaźni. Daje nadzieję, że z najgorszego piekła można się wyrwać. Momentami drażnić może jedynie styl – niezwykle emocjonalny, wręcz egzaltowany. Papierowy odpowiednik kinowych melodramatów – wyciskaczy łez. Raz epatujący okrucieństwem, innym razem ociekający nadmiarem lukru. Jednak krzepiąca siła płynąca z opowieści jest tak duża, że można wybaczyć niedoskonałości stylu.

dr Kalina Beluch